30 grudnia 2015

Sucrette & Kastiel part X

PERSPEKTYWA SUCRETTE

Obudziło mnie burczenie mojego telefonu. Łeb mi napierdzielał, jakby ktoś walił w niego wielkim młotem. Zaraz! Gdzie ja jestem? Czemu śpię przytulona do Kastiela? Zerwałam się do siadu, co było głupie, bo ból podwoił swoją destrukcję. Zerknęłam na śpiącego w najlepsze chłopaka, następnie na swoje ciuchy. Eee… Mam nadzieję, że to nie on mnie przebrał. Ugh. Za bardzo nie pamiętam wczorajszego wieczoru. Wiem, iż ruszyłam w poszukiwania Kasa, ale potem urwał mi się film. Przetarłam palcami rozmazany makijaż, katując się w myślach. Boże! Komórka znów zaczęła wibrować, więc z wielkim trudem sięgnęłam do torebki leżącej na komodzie obok. Kentin? O kurde! Która godzina?
- Halo? – Wychrypiałam do słuchawki. Brzmię jak skończony pijak, straszne.
- Sucrette? Co z twoim głosem? – Zapytał zmartwiony. Chrząknęłam dwukrotnie, ale i tak to nie pomogło. Czułam się jakbym miała w gardle kolce.
- Byłam wczoraj w klubie, no i słyszysz efekty. – Przyznałam się, nie chcę go okłamywać. Nie mam ku temu powodu, a zresztą należy mu się prawda. Zupełnie zapomniałam o naszym spotkaniu, wstyd mi teraz.
- A ja się zastanawiałem, dlaczego nie przychodzisz. Sugerując się twoim głosem, musisz czuć się strasznie. Oj Sucrette, przekładamy to? – Próbował zachować swój entuzjazm, lecz ja i tak wyłapałam cień zawodu.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało, zadzwonię później. – Odparł przybitym tonem. Rozłączył się prędko. Opuściłam wzrok. Jestem okropna, żeby tak go potraktować. Liczyłam, że odmieni moje życie, ale w taki sposób szybko ode mnie ucieknie. Zerknęłam na wyświetlacz, dzwonił tyle razy. Czekał na mnie, ponad godzinę. Schowałam oczy w dłoniach, nie wierząc w siebie. Co we mnie wstąpiło, żeby tak się stoczyć? Nagle przebudzony Kastiel pociągnął mnie ku sobie. Przytulił się do moich pleców jakbym była miękką poduszką. Zawirowało w podbrzuszu. Już wiem co było powodem. Rozsądek nakazywał mi uwolnić się z jego objęć, lecz serce uparcie tego nie chciało. Czy jestem okropna, słuchając się właśnie go?

Pragnę zapomnieć o weekendzie, lecz chyba nie będzie mi to dane, bo Debra bez skrupułów obrobiła mi dupę i nie obyło się bez chamskich zaczepek. Szczególnie klasowa księżniczka, wielka fanka Kastiela, wyśmiewała się ze mnie. Żenada! Siedziałam samotnie na dachu, nie chciałam szwendać się po korytarzu obarczana dokuczliwymi tekstami. Od tego mam już Kasa.
- Och tutaj jesteś. – Spojrzałam na Lysandra, który obdarzył mnie zatroskanym uśmiechem. – A my cię wszędzie szukamy. – Przykucnął obok.
- Ta kryjówka okazała się klapą, skoro mnie znalazłeś. – Odburknęłam nieprzyjemnie. Nie chciałam teraz nikogo widzieć, bo czuję się upokorzona. Od dziś unikam klubów jak ognia.
- Nie mów tak. Martwimy się o ciebie. Nie przejmuj się, nic złego nie zrobiłaś. Każdemu może zdarzyć się chwila słabości. – Pogłaskał mnie po głowie w akcie pocieszenia, lecz mnie to tylko dobijało. Podkuliłam nogi, a chłopak usiadł blisko mnie i zaczął patrzeć przed siebie. – Znam taką jedną dziewczynę, która zawsze głośno twierdziła, że nie obchodzi ją, co sobie o niej inni myślą. Wciąż zawzięcie powtarzała, iż liczą się tylko przyjaciele. Nawet jeśli cały świat wokoło się z niej będzie śmiać, nie będzie się łamać, póki będzie wspierana przez bliskie osoby. Wiesz o kim mówię? – Dopytał z niewyraźnym uśmiechem. Trafił we mnie, wyciągnął z załamki. Znów wróciła mi radość, nie wiem jak on to robi. Szturchnęłam go lekko łokciem.
- Ta dziewczyna musi być cudownie mądra. – Zażartowałam weselsza.
- Tak. I bardzo skromna. – Zaśmialiśmy się. Naprawdę jest cudownym przyjacielem. Opadłam na jego ramię, ucieszona z faktu posiadania takiej osoby. Jest jedyny w swoim rodzaju, nie zamieniłabym go na nic. Drzwi zaskrzypiały świadcząc o tym, że ktoś musiał wejść. Odsunęłam głowę od ręki Lysandra spoglądając na wychodzących za rogu Kasa i Iris. Dziewczyna opadła na kolana, by przytulić mnie mocno.
- Jak się trzymasz? – Zapytała po chwili, głaszcząc mój chłodny policzek.
- Już w porządku. – Odpowiedziałam uśmiechem, kątem oka zerkając na chłopaka obok, który pomógł mi się podnieść. –Właśnie Iris masz dzisiaj czas po szkole? – Zmieniłam temat, pokazując, że naprawdę jest już dobrze.
- Nie za bardzo, a co? – Zainteresowała się pomagając mi wstać. Trzeba uciec z tego chłodu, bo nieźle zmarzłam. W czworo powędrowaliśmy w stronę wyjścia.
- Kurczę, bo umówiłam się z Kentinem. – Odparłam. Wydawało mi się, że Kastiel idący przede mną lekko drgnął z powodu wypowiedzianego imienia. Penie to tylko wyobrażenie. – Spoko. Spotkam się z nim sama, jestem mu to winna.
- Już się go nie boisz? – Uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie. Wydaje się fajnym chłopakiem. – Nagle Kastiel przystanął, aż dobiłam do jego pleców. – Kas? – Wydukałam zdziwiona, lecz chłopak bezsłownie ponownie ruszył. Ostatnio nie potrafię go zrozumieć, zachowuje się coraz dziwniej.
- Gdzie się umówiliście? – Zapytała Iris.

Czekałam w kawiarni cała spięta. Liczę, że chłopak nie zemści się na mnie i nie potraktuje w ten sam sposób. Nie no, o czym ja myślę? On nie jest taką osobą. Nie jest Kastielem. Spojrzałam na moje spocone dłonie z powodu podenerwowania. Czemu, aż tak się stresuję? Przecież to nie jest moja pierwsza randka.
- Witaj. – Usłyszałam uprzejmy ton. O matko, nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł. Zerknęłam na niego, a on uśmiechnął się przyjaźnie. Zdjął wojskową kurtkę, zawiesił na oparcie, po czym zasiadł plecami do okna na miasto, tym samym naprzeciw mnie.
- Cześć. – Uśmiechnęłam się drętwo, nie wiedziałam za bardzo od czego zacząć naszą rozmowę.
- Jak się czujesz? Bo wygląda, że już z tobą lepiej. – Podparł głowę o rękę, bacznie mi się przyglądając. Czułam się trochę speszona.
- D-Dobrze. Naprawdę cię przepraszam za niedzielę. – Kręciłam pod stołem młynka kciukami, zawstydzona. Nawet mój głos stał się nie spokojny i nieprzyjemnie drżał.
- Myślałem, że mamy już to za sobą. Serio się nie gniewam. – Jego kąciki ust uniosły się w szczerym uśmiechu, którym chciał chyba dodać mi otuchy. Zauważyłam, iż na jego policzkach widniały lekkie rumieńce, a jego dłoń drgała. Czyżby on też się denerwował? Oh, jak dobrze. Poczułam ulgę, nie tkwienia w tym stanie samotnie. – Weź głęboki oddech, pomoże.
- Co? – Zmarszczyłam brwi.
- To zawsze mi pomaga na stres. – Westchnął, następnie obdarzył mnie uśmiechem. Faktycznie. Jego ręka przestała się trząść. Poszłam za radą i zrobiłam to samo. – No i jak? – Rozbawiona zaśmiałam się, tego to się nie spodziewałam.
- Dzięki, przyda mi się na przyszłość. – Oznajmiłam, rozluźniona. Jednak nie długo czułam spokój. Widok przez okno mnie zaniepokoił. Jeśli tutaj wejdą to ich chyba zatłukę.
- Co się stało? – Dopytał mój towarzysz odwracając się. No nie! Nie wchodźcie tu, nie otwierajcie tych drzwi. Zabiję, uduszę, posiekam!
- Su? Co za przypadek! – Udał zaskoczenie, podchodzący do mnie Kastiel z głupkowatym uśmieszkiem. No to będzie ciekawie…

6 komentarzy:

  1. Kastiel śledzący Su xd Bezcenne !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle! XDD Jak wyobrażam sobie Kasa śmieję się już sama jak głupia XD. Trochę żałuję, że nie stało się ... Hmmm... ,, coś więcej''? Rano. Chciałabym znowu jakąś romantyczniejszą sytuację z Kastielem (mam na myśli sam na sam ;D). Pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuuuuuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny! Będzie się działo!
    Sercem jestem za Kastielem, a on zaczyna mnie wkurzać i to strasznie! Zamiast zawalczyć o Su jakoś normalnie ten zachowuje się jak pies ogrodnika. Co on chce jej życie zmarnować? Odstrasza od niej wszystkich facetów, a sam nie przyznaje się do swoich uczuć, jeśli tak dalej pójdzie Suśka skończy jako stara panna z kotem.
    Niech on powie jej co czuje, albo chociaż spróbuje o nią zawalczyć! (jakoś normalnie)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha ja prędzej skończę jak stara panna z kotem :) a propos rozdziału to Kastiel najpierw ja przytula a potem śledzi a co go interesuje co ona robi [*] znicz za romantycznego kasa. Pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ci, Kochana, że strasznie liczyłam na to, że w końcu coś między nimi ruszy, po wyznaniu Su... A tu się okazało, że to był bełkot... Trochę mnie to poirytowało, bo chciałabym, żeby oboje w końcu przejrzeli na oczy, a nie gonili się w kółko... Z drugiej strony, gdyby wszystko było takie "hop-siup", to nie byłoby to takie intrygujące:)
    Zapowiada się, że jeszcze masa niedopowiedzeń przed nimi.
    A może Su znalazła antidotum na Kastiela w postaci Kentina?

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!