PERSPEKTYWA
SUCRETTE
Usiedliśmy
w czworo na dachu. Mimo, że chłód przebijał się przez moje kruche ciało,
przyjemniej się jadło niż w przeludnionym budynku. Tym bardziej, iż tutaj jest
nasze tajemne miejsce. Gdy tylko możemy, kradniemy kluczyk i przemycamy się
tutaj.
-
Jutro sobota, robimy coś? – Zapytał Kastiel stojąc przy barierce bakając jakieś
tytoniowe ścierwo.
-
Czemu nie? – Odparł Lysander, nalewając sobie pięknie pachnącą herbatę z termosu.
-
Może pójdziemy do jakiegoś klubu? – Zaproponowałam. Z Iris fajnie się bawi, a
gdy są z nami chłopcy to mamy w miarę spokój od nachlanych napaleńców. W sumie,
jakby wspomnieć te nasze wypady to zazwyczaj kończy się tak, że tańczę sama.
Iris zawsze jest przez kogoś porwana, Lys do wirowania na parkiecie nie za
bardzo chętny, a Kas woli chlać. I tylko jak jest pijany to poudaje, że jest mistrzem
w tańcu. Kiepsko to wygląda, aż wstyd się wtedy do niego przyznawać.
-
Su zamiast szlajać się po klubach wypełnionymi lewymi kolesiami to umów się z
Kentinem. – Kastiel zakaszlał jakby pierwszy raz zaciągnął się dymem. – Napisz
do niego. Tu i teraz. – Rozkazała, zagryzając kanapkę ze smakiem.
-
No nie wieeeem. – Przeciągnęłam w zawahaniu.
-
Haha. Co za szopka. Dzieciuch pierwszy raz zmierzający się z obcym typkiem. –
Obrócił się z wypełnionym kpiną uśmiechem. – Żałosne. – Lysander klepnął się w
czoło, a ja oddaliłam od siebie wszelkie obawy. Wkurzył mnie! Przegiął na całej
linii! Wyjęłam telefon i w przeciągu kilku sekund wysłałam smsa. Ha! I co? Łyso
ci? Spojrzałam na zaskoczonego Kastiela. Och! Wzdrygnęłam się, bo komórka
zaczęła wibrować. O kurde! Połączenie przychodzące od Kentina.
-
Co robić? Dzwoni!
-
No odbierz! – Przypomniała Iris. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, po czym cała
zestresowana przyłożyłam do ucha.
-
Cześć, przeszkadzam? – Rozległ się życzliwy męski głos.
-
Nie. Mam przerwę. – Wstałam i odeszłam kawałek, by w spokoju przeprowadzić
konwersację. Zerknęłam jeszcze na Kasa, któremu zniknął głupkowaty banan na
ryju. Masz za swoje!
-
Ja też. Cieszę się, że napisałaś. Już powoli czułem się jak debil, czekając na znak
życia. – Zaśmiałam się rozbawiona jego myślą.
-
Widzisz? Niepotrzebnie. Obiecałam w końcu. – Jestem osobą, która nie rzuca słów
na wiatr. No z małymi wyjątkami, ale zawsze jakieś się pojawią.
-
Cenię dotrzymanie słowa. – Czuję jakoś ulgę, słysząc jego miły ton. Dużo lepiej
i łatwiej się rozmawia z uprzejmą osobą. Nie to, co z tamtym buntownikiem.
-
Napawa mnie to radością. Masz może jutro czas? – Przeszłam do rzeczy.
-
Jutro hmm… – Usłyszałam jakieś wrzaski w tle. „ O Kenuś z kim tam romansujesz?!
Jakaś dziewczyna?! Ojooojo.” – Nie zwracaj uwagi na te krzyki, to moi koledzy
idioci. – Rzekł zażenowany. „Tee! Co to miało znaczyć?! Dawaj mi tą słuchawkę!”
Co tam się dzieje? Trzaski, łomoty, piski.
-
Halo, halo? – Zabrzmiał zupełnie inny głos.
-
Hej? – Odpowiedziałam nieswojo. „Ejj! To serio jakaś laska!” Krzyknął.
Odsunęłam na moment aparat. Matko moje uszy!
-
Jestem kolegom Kena, wołaj do mnie Edd, a Ty? – Przedstawił się.
-
Umm znajomą? – Sama nie wiem kim jestem. Wczoraj pierwszy raz się spotkaliśmy, dziś
mamy pierwszą próbę nawiązania gadki.
-
Oho. Wiesz powiem ci, że Ken to super chłopak. Nie zrani cię, będzie o ciebie
dbał… - Zaczął wymieniać po kolei jego zalety, a ja tylko śmiałam się cicho i
potakiwałam. Urocza jest ta męska solidarność. „Kurde, oddawaj mi ten fon.”
Warknął Kentin.
-
Wybacz Sucrette. Zignoruj brednie tego idioty.
-
Na pewno? Bo zaczynam myśleć o tobie, jak o idealnym mężczyźnie. – Zerknąłem
kątem oka na Kastiela. Wpatrywał się mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
Odwróciłam się tyłem, żeby choć trochę się rozluźnić.
-
Na serio? – Sądząc po tonie głosu musiał się zawstydzić. „Patrzcie jaki
czerwony.” Wyłapałam potwierdzenie. Haha słodki. – Co do jutra… - Chrząknął dwukrotnie.
– …To wybacz, ale nie mogę.
-
Ach, no to trudno. – Zrobiło mi się trochę smutno, czyżby jednak Kas miał rację
z tym niespodobaniem? Już mi odmawia.
-
Ale co powiesz na niedzielę? – Zapytał. Czyli jednak chce? Super, cieszę się.
-
Może być. – Odparłam krótko. Zastanawiało mnie moje podekscytowanie. Czemu się
tak czuję? Przecież jestem szalenie zakochana, nie powinnam czuć takiej
niewyjaśnionej sympatii do innego. Czy to dla tego, że są zupełnie różni? A
może to czas, kiedy moje serce obierze za swój cel kogoś innego? Ale czy ja
tego chcę, bo narastające przygnębienie zaczyna mnie martwić.
-
Dziesiąta tam, gdzie się poznaliśmy? – Przerwał moje wątpliwości, przywracając
mi optymizm. Nie ma co nad tym rozmyślać, poddam się wirowi wydarzeń i
zobaczymy, jak to się potoczy.
-
Okej. – Przytaknęłam. – A właśnie! – Przypomniałam sobie o układzie
zaproponowanym przez Iris. Chciałabym, żeby mi towarzyszyła.
-
O co chodzi? – Zainteresował się.
-
Mogłabym zabrać koleżankę, a ty kolegę? – Dopytałam, zaciskając kciuk. Zgódź
się, bo inaczej nie przyjdę.
-
Nie ufasz mi? – Zabrzmiał jakby się zmartwił. Nie czuj się obrażony, ale prawie
wcale się nie znamy. Co jeśli coś mi zrobisz?
-
Trochę. – Potwierdziłam, a chłopak po drugiej stronie zaśmiał się pod nosem.
-
Jak rozsądnie. Nie ma sprawy. – Pochwalił, zgadzając się. Koleś wydaje się być
w porządku, liczę, iż nie zwiodą mnie pozory. Zapowiada się ciekawa przyjaźń.
-
No to super. W takim razie do zobaczenia. – Pożegnałam się zadowolona z siebie.
-
Na razie. – Rozłączyłam się. Odetchnęłam, po czym wróciłam do towarzystwa.
Usiadłam obok Iris.
-
Pasuje ci niedziela? – Zapytałam od razu.
-
Tak. I jak się rozmawiało? Po twoich śmiechach sądzę, że nie było źle.
-
On jest… - Zrobiło mi się cieplej na policzkach. Zachichotała przytulając mnie.
-
Nie musisz kończyć.
-
A co z jutrem? – Wtrącił Lysander naburmuszonym tonem, co chwilkę zerkając to
na mnie, to na Kastiela.
-
Idziemy na browca. – Oznajmił Kas jakoś obrażony. Spojrzałam na niego pytająco.
Wyglądał strasznie, jak jakiś morderca z chęcią popełnienia zbrodni. Wbił we
mnie pełne wyrzutów spojrzenie, następnie bez słowa zerwał się i ruszył w
stronę drzwi. O co chodzi? Jest zły? Przecież sam mnie sprowokował. Pobiegłam
za nim.
- Kastiel! – Zatrzymałam go na klatce schodowej,
łapiąc za rękaw. Zatrzymał się. Światło nie za bardzo dochodziło, więc nie
mogłam dostrzec jego mimiki, gdy się odwrócił. – Co się stało? – Nic. Żadnej
reakcji. Wstrząsnął ręką, więc go puściłam. Chciałam ją cofnąć, lecz on ujął
moją dłoń. Zrobił krok bliżej. Splótł nasze palce. Zabłysnęła smuga światła.
Jego spojrzenie było głębokie jak Bajkał. Oczy skradły blask gwiazdom. Podniósł
moją rękę i delikatnie ucałował wierzch. O jacie! Motyle szarżowały w
podbrzuszu. Co to za gest? I to z jego strony?! Czemu kopiuje Lysa? Otworzył
usta, chcąc coś powiedzieć, lecz przerwało głośne zapiszczenie dachowymi
drzwiami. Puścił mnie, uciekając gdzieś. Szok. Sparaliżowało moje ciało, mój
umysł oraz niespokojne serce. Co to było? Co on chciał mi przekazać?
Wow...
OdpowiedzUsuńChcę więcej! Twoje opowiadania są super! Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Weny ;*
Wow!!! Warto było czekać! Śmiałam się z rozmowy Su z Kentinem, już sobie wyobrażam tą ich randkę i doczekać się nie mogę :) Reakcja Kasa boska! Jak ja się cieszę, że następny fragment będzie z jego perspektywy i poznam jego myśli oraz punkt widzenia, aż banan wskakuje mi na usta. Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!!!
OdpowiedzUsuńTutaj też muszę nadrobić komentarz xD Oczywiście będę spamować, a co mi tam;)
OdpowiedzUsuńKastiel trochę mnie wkurza. Jest takim psem ogrodnika, sam nie powie Su, co do niej czuje, ale innym też nie pozwoli się do niej zbliżyć. Strasznie to głupie z jego strony. Powinien albo w koncu wziać sprawy w swoje ręce, dać jej trochę ciepła (jak to Osioł radził Shrekowi), czy w jakiś inny sposób pokazać jej, że naprawdę mu zależy, albo pozwolić jej być szczęśliwą z kimś innym. To jego ciągłe dogryzanie jej może i na jakąś krótszą metę ujdzie, i momentami jest nawet zabawne, ale ileż można?
Mam nadzieję, że w końcu się opamięta i zrobi coś, dzięki czemu Su będzie wiedziała, że dobrze zrobiła oddając mu swoje serduszko. W końcu lepiej późno niż wcale, prawda? Tylko, że czasami później oznacza za późno.
Chyba będę kibicować Kentinowi. Przynajmniej przez jakiś czas. Niech utrze Kasowi nosa i pokaże jak się walczy o kobietę! Mam nadzieję, że nie ucieknie po pierwszym warknięciu Kasa xD
Pisz szybciej, bo chciałabym wiedzieć, co czuł Kastiel, gdy Su się umawiała z Kentinem. I co sie stało, że zebrał się na pocałowanie jej ręki?
Boskie opowiadanie :) Czekam na next! Ps.Chciałabym aby rozdziały były dłuższe bo za fajnie się czyta i nie chce się przerywać !!!
OdpowiedzUsuń