Zawiedziona odkryciem
niesatysfakcjonującej prawdy.
- Alan? – Dopytałam widząc przed sobą
partnera mojego przyjaciela, którego ostatnim razem widziałam u Alexy’ego w
domu. Chłopak oparł łokieć o blat stołu, a piąstką podtrzymał swój lekko
zarośnięty podbródek.
- Cześć Sucrette. Nie spodziewałem się
widzieć ciebie samotną w takim miejscu.
- Spokojnie, nie będę sama. Aktualnie
czekam na kogoś. – Poinformowałam towarzysza, któremu jedna brew powędrowała w
górę.
- Coś nas łączy, ja także trwam w
oczekiwaniu.
- Na Alexy’ego? – Uśmiechnęłam się,
trochę zazdrosna. Lysander nie zaprosił mnie jeszcze na żadną randkę, choć już
kilka razy widzieliśmy się poza terenem szkoły.
- Nie zupełnie. Na fana. – Odparł
nieznacznie, jakby wcale nie miał na to ochoty. On posiadał jakiś wielbicieli?
Zdziwiłam się i jednocześnie zaniepokoiłam. Czyżby to on był moim muzykiem? Czy
to tylko najzwyklejszy przypadek? Nie, to raczej niemożliwe. Przecież nie przyprowadziła
go Laeti.
- Śpiewasz? – Zapytałam, aby wybadać
grunt.
- Zdarzyło mi się. Wolę grać na perkusji.
Kiedyś grałem nawet w zespole, ale się rozleciał. Ten fan musiał mnie
zapamiętać z tamtego czasu. – Machnął ręką, odsuwając się od linii stołu i zatrzymując
się na oparciu krzesła. Aha. Czyli jednak się nie wliczałam, bo nie miałam
pojęcia o jego karierze. – Zresztą, Lysander ci nie opowiadał? – Przyznam, że
zaskoczył mnie tym pytaniem. Chociaż czy ja wiem, czy to zaskakujące, że Lys mi
czegoś nie powiedział? On w ogóle mi o niczym nie mówił, skrywał wszystko
przede mną. Był jak skrzynia pełna skarbów, do której nie dostałam klucza. Ciekawe,
czy kiedykolwiek otrzymam do tego upoważnienia. Opuściłam wzrok, na wspomnienie
jego słów, orzekających brak zaufania do mnie…
- Nic, a nic. – Burknęłam przybita.
- O! Alan tutaj jesteś. Szukaliśmy cię. –
Usłyszałam znajomy, dziewczęcy głos, więc spojrzałam na Laeti, kładącą swoją
dłoń na ramieniu poszukiwanego. Ten zmierzył ją ciekawskimi oczętami, a ona
popatrzyła na mnie z wielkim, zadowolonym uśmiechem. Nie zdążyłam odpowiednio
zareagować, kiedy za jej pleców wyłonił się wysoki chłopak w białej bokserce i
blond kitce. Przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym skwitował to
zalotnym uśmieszkiem. Podszedł bliżej, przykucnął i wyciągnął do mnie pokrytą
tatuażami rękę w akcie powitalnym. Osłupiałam, lecz po chwili przypomniałam sobie
zasady kultury osobistej i uścisnęłam dłoń uważnie obserwującego mnie nieznajomego.
- Witaj ślicznotko, jestem Dake. –
Przedstawił się, patrząc mi głęboko w oczy, jakby chciał wyczytać w nich listę
moich wszystkich sekretów. Boże, powiedz, że to nie jest mój muzyk. To nie była
osoba, za którą tak desperacko goniłam i narażam mój związek.
- Jestem Sucrette. Powiedz czy ty jesteś…
- Nie chciało mi to przejść przez gardło.
- Zgadza się. – Potwierdził, następnie
odważnie dotknął mojego policzka i delikatnie zaczął go głaskać. Chyba miał na
celu sprawić mi tym subtelną przyjemność, tymczasem poczułam wstręt, który
wzmocnił się, kiedy blondyn przysunął się do mojego ucha, aby poszeptać mi oklepane
słówka na podryw.
- Ej! Nie pozwalaj sobie za dużo. Ona ma
już chłopaka. – Wtrącił oburzony Alan, ratując mnie przed napastowaniem z rąk
mojego idola. – Su, to na niego czekałaś? – Dopytał, a mi trudno było nawet na
niego spojrzeć. Czułam się rozczarowana, zła, smutna, upokorzona, wszystkiego
po trochu… Moje diamentowe wyobrażenie, było tylko marnym falsyfikatem.
Świetnie! Trafiłam na podrywacza, który pewnie cieszy się, że jakaś niunia
latała za nim jak opętana. Wstałam, zdruzgotana. Nie było warto, nie podobała
mi się ta rzeczywistość. Ludzie coś za mną wołali, ale ja tylko słyszałam
ogłuszający pisk. Wyszłam z lokalu i z pamięci poczłapałam w kierunku mojego
domu. Pragnęłam oddać snu wszystkie dzisiejsze zdarzenia, aby zabrał je ode
mnie najdalej, jak tylko mógł. Nie chciałam pamiętać, wolałabym nie znać
tożsamości muzyka. Zrozumiałam, dlaczego Lysander tak bardzo nie chciał nas
zapoznać. Tak mi wstyd, iż zrobiłam coś wbrew niemu, gdy on tylko się o mnie
martwił. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię…
Wyjęłam z kieszeni telefon i usiadłam na
łóżku. Podpięłam słuchawki, wyszukałam odpowiedni kawałek, po czym opadłam
bezwładnie na materac. Zamknęłam oczy, opuszczające skroplony smutek. Piękny
głos przesiąkał moje ciało, lecz przez poznanie właściciela stał się mniej
wartościowy. Był taki sam, a inny. Wzdychałam ciężko. Dziwiło mnie, jaka może
być różnica między naszym normalnym, mówionym tonem, a tym, kiedy śpiewamy.
Gdyby mi go nie przedstawiono, w życiu nie domyśliłabym się, że to on mógłby
tak cudownie brzmieć… Cóż, pozory są mylące i może w tym przypadku także tak było.
Możliwe, iż chłopak naprawdę nie był takim, jakim się przedstawił przy
pierwszym spotkaniu. Musiało być w nim coś więcej… Telefon zawibrował,
świadcząc o nowej wiadomości. Zaciekawiona zerknęłam na nadawcę, którym okazał
być się Lysander. Wraz z otworzeniem sms’a, oblał mnie niepokój, ponieważ treść
głosiła poważne: „musimy porozmawiać”.
Tak coś czułam że to będzie Dake, ale ciężko jest mi w to uwierzyć. Może w końcu sobie wszystko wyjaśnia i będzie lepiej? :D
OdpowiedzUsuńHaha nie wieżę że zgadłam pod poprzednim postem, że to może być Dake. Widać muszę zaufać swojej podświadomości :) Co do rozdziału jest świetny. W takiej sytuacji zawarłaś pouczenie że nie zawsze coś co wydaje się nam piękne i intrygujące jest takie w rzeczywistości. Przez to tylko Lys cierpi, a Su jest zawiedziona. Mimo wszystko tym, że nie uległa "urokowi" porywacza udowodniła swoją wierność i co najważniejsze żałuje. Czekam na ich rozmowę i mam nadzieję pojednanie :) Do następnego Ola :*
OdpowiedzUsuńMój słownik żyje swoim życiem xd podrywacza * :D
UsuńPozdo bo nie spodziewałam się Deka... Nic nie mogę więcej powiedzieć niż pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Harusia ❤
OdpowiedzUsuń