24 kwietnia 2016

Sucrette & Lysander rozdział 23

Zawiedziona odkryciem niesatysfakcjonującej prawdy.

- Alan? – Dopytałam widząc przed sobą partnera mojego przyjaciela, którego ostatnim razem widziałam u Alexy’ego w domu. Chłopak oparł łokieć o blat stołu, a piąstką podtrzymał swój lekko zarośnięty podbródek.
- Cześć Sucrette. Nie spodziewałem się widzieć ciebie samotną w takim miejscu.
- Spokojnie, nie będę sama. Aktualnie czekam na kogoś. – Poinformowałam towarzysza, któremu jedna brew powędrowała w górę.
- Coś nas łączy, ja także trwam w oczekiwaniu.
- Na Alexy’ego? – Uśmiechnęłam się, trochę zazdrosna. Lysander nie zaprosił mnie jeszcze na żadną randkę, choć już kilka razy widzieliśmy się poza terenem szkoły.
- Nie zupełnie. Na fana. – Odparł nieznacznie, jakby wcale nie miał na to ochoty. On posiadał jakiś wielbicieli? Zdziwiłam się i jednocześnie zaniepokoiłam. Czyżby to on był moim muzykiem? Czy to tylko najzwyklejszy przypadek? Nie, to raczej niemożliwe. Przecież nie przyprowadziła go Laeti.
- Śpiewasz? – Zapytałam, aby wybadać grunt.
- Zdarzyło mi się. Wolę grać na perkusji. Kiedyś grałem nawet w zespole, ale się rozleciał. Ten fan musiał mnie zapamiętać z tamtego czasu. – Machnął ręką, odsuwając się od linii stołu i zatrzymując się na oparciu krzesła. Aha. Czyli jednak się nie wliczałam, bo nie miałam pojęcia o jego karierze. – Zresztą, Lysander ci nie opowiadał? – Przyznam, że zaskoczył mnie tym pytaniem. Chociaż czy ja wiem, czy to zaskakujące, że Lys mi czegoś nie powiedział? On w ogóle mi o niczym nie mówił, skrywał wszystko przede mną. Był jak skrzynia pełna skarbów, do której nie dostałam klucza. Ciekawe, czy kiedykolwiek otrzymam do tego upoważnienia. Opuściłam wzrok, na wspomnienie jego słów, orzekających brak zaufania do mnie…
- Nic, a nic. – Burknęłam przybita.
- O! Alan tutaj jesteś. Szukaliśmy cię. – Usłyszałam znajomy, dziewczęcy głos, więc spojrzałam na Laeti, kładącą swoją dłoń na ramieniu poszukiwanego. Ten zmierzył ją ciekawskimi oczętami, a ona popatrzyła na mnie z wielkim, zadowolonym uśmiechem. Nie zdążyłam odpowiednio zareagować, kiedy za jej pleców wyłonił się wysoki chłopak w białej bokserce i blond kitce. Przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym skwitował to zalotnym uśmieszkiem. Podszedł bliżej, przykucnął i wyciągnął do mnie pokrytą tatuażami rękę w akcie powitalnym. Osłupiałam, lecz po chwili przypomniałam sobie zasady kultury osobistej i uścisnęłam dłoń uważnie obserwującego mnie nieznajomego.
- Witaj ślicznotko, jestem Dake. – Przedstawił się, patrząc mi głęboko w oczy, jakby chciał wyczytać w nich listę moich wszystkich sekretów. Boże, powiedz, że to nie jest mój muzyk. To nie była osoba, za którą tak desperacko goniłam i narażam mój związek.
- Jestem Sucrette. Powiedz czy ty jesteś… - Nie chciało mi to przejść przez gardło.
- Zgadza się. – Potwierdził, następnie odważnie dotknął mojego policzka i delikatnie zaczął go głaskać. Chyba miał na celu sprawić mi tym subtelną przyjemność, tymczasem poczułam wstręt, który wzmocnił się, kiedy blondyn przysunął się do mojego ucha, aby poszeptać mi oklepane słówka na podryw.
- Ej! Nie pozwalaj sobie za dużo. Ona ma już chłopaka. – Wtrącił oburzony Alan, ratując mnie przed napastowaniem z rąk mojego idola. – Su, to na niego czekałaś? – Dopytał, a mi trudno było nawet na niego spojrzeć. Czułam się rozczarowana, zła, smutna, upokorzona, wszystkiego po trochu… Moje diamentowe wyobrażenie, było tylko marnym falsyfikatem. Świetnie! Trafiłam na podrywacza, który pewnie cieszy się, że jakaś niunia latała za nim jak opętana. Wstałam, zdruzgotana. Nie było warto, nie podobała mi się ta rzeczywistość. Ludzie coś za mną wołali, ale ja tylko słyszałam ogłuszający pisk. Wyszłam z lokalu i z pamięci poczłapałam w kierunku mojego domu. Pragnęłam oddać snu wszystkie dzisiejsze zdarzenia, aby zabrał je ode mnie najdalej, jak tylko mógł. Nie chciałam pamiętać, wolałabym nie znać tożsamości muzyka. Zrozumiałam, dlaczego Lysander tak bardzo nie chciał nas zapoznać. Tak mi wstyd, iż zrobiłam coś wbrew niemu, gdy on tylko się o mnie martwił. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię…

Wyjęłam z kieszeni telefon i usiadłam na łóżku. Podpięłam słuchawki, wyszukałam odpowiedni kawałek, po czym opadłam bezwładnie na materac. Zamknęłam oczy, opuszczające skroplony smutek. Piękny głos przesiąkał moje ciało, lecz przez poznanie właściciela stał się mniej wartościowy. Był taki sam, a inny. Wzdychałam ciężko. Dziwiło mnie, jaka może być różnica między naszym normalnym, mówionym tonem, a tym, kiedy śpiewamy. Gdyby mi go nie przedstawiono, w życiu nie domyśliłabym się, że to on mógłby tak cudownie brzmieć… Cóż, pozory są mylące i może w tym przypadku także tak było. Możliwe, iż chłopak naprawdę nie był takim, jakim się przedstawił przy pierwszym spotkaniu. Musiało być w nim coś więcej… Telefon zawibrował, świadcząc o nowej wiadomości. Zaciekawiona zerknęłam na nadawcę, którym okazał być się Lysander. Wraz z otworzeniem sms’a, oblał mnie niepokój, ponieważ treść głosiła poważne: „musimy porozmawiać”.

4 komentarze:

  1. Tak coś czułam że to będzie Dake, ale ciężko jest mi w to uwierzyć. Może w końcu sobie wszystko wyjaśnia i będzie lepiej? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha nie wieżę że zgadłam pod poprzednim postem, że to może być Dake. Widać muszę zaufać swojej podświadomości :) Co do rozdziału jest świetny. W takiej sytuacji zawarłaś pouczenie że nie zawsze coś co wydaje się nam piękne i intrygujące jest takie w rzeczywistości. Przez to tylko Lys cierpi, a Su jest zawiedziona. Mimo wszystko tym, że nie uległa "urokowi" porywacza udowodniła swoją wierność i co najważniejsze żałuje. Czekam na ich rozmowę i mam nadzieję pojednanie :) Do następnego Ola :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój słownik żyje swoim życiem xd podrywacza * :D

      Usuń
  3. Pozdo bo nie spodziewałam się Deka... Nic nie mogę więcej powiedzieć niż pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Harusia ❤

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!