Od bójki Kastiela z Natanielem minęły już
cztery miesiące. Całe oburzenie opadło zaledwie po sześciu tygodniach, będących
prawdziwą udręką dla Nata. Jego poszanowanie przeszło tortury i kiepsko na tym
wyszło, ponieważ mimo upływu czasu, wciąż odczuwał skutki tamtego haniebnego wydarzenia.
Zmiany były nieuniknione. W szczególności dla Kastiela, który największy poziom
ewolucji przyjął wizualnie. Jego kruczoczarne włosy pokryła ostra czerwień,
zgapiona ode mnie. Przez nasze prawie identyczne fryzury, często zdarza się nas
mylić, co doprowadzało mnie do białej gorączki. Jego buntownicze uosobienie
także się zaostrzyło. Stał się niedostępny dla nikogo, zamknął w sobie swoje
prawdziwe oblicze. Kpił sobie ze wszystkich i wszystkiego. Przeistoczył się w opryskliwego
gbura, którego prawie każdy w mojej szkole unikał. „Prawie”, gdyż relacja między
mną, a nim nie uległa zmianie, no i z jego oddanym przyjacielem.
Natomiast Nataniel uciekł od relacji z uczniami
do książek. To, co myśleli o nim inni, było dla niego zupełnie obojętne.
Twierdził, że ludzie są za bardzo podatni na tłum, więc nie ma co się nimi
przejmować, skoro z minuty, na minutę potrafią skazać człowieka, nie mając
nawet dowodów. Wiedziałam, iż traktował mnie jako wyjątek od reguły, dlatego
wszedł ze mną w przyjaźń. Powinnam się cieszyć, tylko szkoda mi tej kolejnej przyklejonej
etykietki. Nie chciałam być dla niego przyjaciółką… Cóż, nie było co narzekać,
zawsze coś. Wracając do Nataniel, to proponowałam mu pomoc w postaci mojego
świadectwo o jego niewinności, ale nie przystał na ten gest. Zabronił mi
wtrącać się w jego sprawy. Może brzmiało to wrednie, nieprzyjemnie lub
egoistycznie, aczkolwiek ja odnalazłam między wierszami jego prawdziwe intencje.
Nie chciał mnie w to mieszać, abym przez niego podzieliła jego los.
No, a co do mojej przyjaźni z Melanią…
Znienawidziła mnie. Rywalizowała ze mną na każdym kroku. Najgorsze, że zrobiła
się fałszywa. Udawała moją koleżankę, by w ten sposób chwalić mi się czasem
spędzanym z Natanielem i momentami ich przebywania sam na sam. Nie jednokrotnie
dała mi do zrozumienia, iż to ona była w typie Nata, a na mnie nigdy nie
popatrzy jak na dziewczynę. W końcu byłam chłopczycą… Nigdy nie byłam w stanie
zaprzeczyć jej opinii, gdyż sama tak to postrzegałam. Przecież trwałam z
strefie P… Dlatego wściekła wyżywałam się właśnie na worku treningowym. Moja
natura nie pozwała mi się poddać, co mnie tylko bardziej wkurzało. Gdybym olała
te uczucia, byłoby mi lepiej. Czułabym się w pełni wolna. Oddaliłabym od siebie
poczucie zakucia w dybach i związanej z tym, zależnością od łaski kogoś innego.
W tym przypadku od Nataniela…
- Roxana oszczędź już ten worek! Koniec na
dziś! – Zawołał drapieżnie ochrypły głos mojego ojca, więc ostatni raz zadałam
cios w czerwonego przeciwnika, po czym odeszłam pod drzwi, aby zaczerpnąć łyku
wody. Westchnęłam, rozglądając się dookoła. Bordowe ściany podkreślały srebrny
błysk przyrządów do ćwiczeń, na których pocili się mięśniacy. Czy Nat zaakceptowałby
mój świat?
Weszłam na dziedziniec, ciesząc się z bycia na
czas. Tak na wszelki wypadek zerknęłam na wyświetlacz telefonu, aby upewnić
się, co do pory dnia, gdyż widok Kastiela wyłaniającego się zza drzewa lekko
mnie zaniepokoił. Cóż, czyżby przestawili w nocy godzinę do przodu? Hmm...
Zrobiłam parę kroków w jego kierunku i aż przystanęłam, zaskoczona. Czy ja
dalej śniłam? Kas droczył się z jakąś dziewczyną, i to nie tak jak zwykle –
wrednie, a rezolutnie. Matko, widziałam go nieraz z laską na jedną chwilkę, ale
to były idiotki lecące na jego chamstwo, tymczasem tutaj prezentowało się coś
zupełnie większego. Tym rodzajem spojrzenia ostatnim razem otulał Debrę. Nie
będę mu przeszkadzać, może w końcu postanowił dać komuś szansę. Zapomnieć o
ciosie z przeszłości, na nowo zaufać. Trzymam kciuki, aby mu wyszło, żeby
znalazł szczęście i nie naciął się, tak jak wcześniej. Chciałam pójść do
szkoły, spotkać się z moim ukochanym, ale Kas musiał mnie przyuważyć, ponieważ
zawołał zaczepnie:
- Cze Roxet. Dzisiaj nie spóźniona? – Idiota!
Przy podrywie, nie powinno się wołać innej dziewczyny… Pff… Przecież byłam
kumplem, nie wiem o czym przez chwilę pomyślałam. Spojrzałam na niego przez
ramię. Och. Chyba już znam podłoże jego nagłego zainteresowania jakąś dziewoją.
Jego towarzyszka była wyjątkowym okazem piękna i delikatności, wyciągniętego z
bilbordu. Głupkowaty wyraz twarzy, dodawał jej jednocześnie uroku i łatwości w
nawiązaniu znajomości. Soczyście zielone oczy uważnie mi się przeglądały. Kolor
tęczówek to jedyny aspekt, jaki mogłyśmy do siebie porównywać. Musi być kimś
nowym, bo zapamiętałabym ten odcień tęczówek. Podeszłam do parki bliżej, a
długowłosa brunetka uśmiechnęła się przyjacielsko. Oho. Jej zalotności nie da
się oprzeć, nawet mi. Niektórzy ludzie mają taką zdolność przyciągania do
siebie innych. I ona była posiadaczką takiego talentu. Mam nadzieję, że nie
złapie na to Nataniela, bo się załamię. Z nią, to nawet Melania nie ma szans.
- Widzę, że dziś wyjątkowy dzień. Ja nie
spóźniona, ty nie na wagarach. – Odpowiedziałam w zdziwieniu, głaszcząc swoją
brodę. On zaśmiał się pod nosem.
- Cuda się zdarzają. – Skrzyżował ręce. –
Wpadnę na trening. – Dodał po chwili, zerkając kątem oka na minę milczącej
koleżanki. Aha, pewnie chciał się popisać, cwaniaczek.
- Znowu chcesz mi przeszkadzać obiboku? –
Zmarszczyłam brwi, nie za bardzo przekonana, do jego zaangażowania w mój sport.
Przyszedł kilkukrotnie, ale zamiast wziąć się na poważnie za ćwiczenia to się
wygłupiał i ze mnie żartował. Nie mogłam się przez niego skupić.
- Daje mi to dużo frajdy. – Odparł dumny z
znalezienia dobrej rozrywki…
- Ta. Nie umknęło to mojej uwadze. – Burknęłam.
– Dobra, ja lecę. – Rzuciłam na odchodne i już, gdy miałam odejść, to oczywiście
Kastiel musiał zaszczycić mnie swoim chamstwem.
- Walnij ode mnie tego szmaciarza. – Warknął,
najwyraźniej nie przejmując się nowo poznaną koleżanką. Jego dobry nastrój
odpłynął pozostawiając po sobie wściekły wzrok, obrażoną minę i założone ręce,
jak u panienki strzelającej focha. Miałam ochotę go udusić za te jego teksty,
ale powstrzymałam się do zmierzenia go groźnym spojrzeniem, kierowanym zwykle
do przeciwnika przed walką.
- Zaraz to tobie przywalę. – Fuknęłam zezłoszczona.
Gdyby on miał o wszystkim pojęcie, wtedy z pewnością darowałby sobie tą
absolutną nienawiść.
- Pff ok, ok. – Prychnął rezygnując z dalszego
pyskowania, pewnie dlatego, że już nie raz widział mnie w akcji. Zaniechałam
dłuższego trwania przy buntowniku i tej nowej, a pobiegłam zobaczyć Nata, za
którym stęskniłam się przez noc.
Zapukałam do drzwi, pełna ekscytacji. Nie
mogłam się doczekać tych chwil, kiedy mogłam przebywać w jego obecności.
Odezwało się krótkie „proszę”, więc zapakowałam się do środka.
- Cześć Roxana. – Przywitał się, nie
wyściubiając nosa z tony dokumentów, którymi aktualnie się zaznajamiał.
Popatrzyłam w prawo, w lewo i odetchnęłam z ulgą, nie widząc nigdzie mojego
wroga.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? – Zapytałam zajmując
wolne krzesło obok niego. Brak Melanii w tym pomieszczeniu było takie kojące.
Nie obchodziło mnie nawet, gdzie ją wywiało. Ważne, iż mogłam cieszyć się przebywaniem
na osobności z blondynem. Co prawda, był zajęty swoimi papierowymi obowiązkami,
lecz zupełnie mi to nie przeszkadzało, póki chociaż mi odpowiadał. Nie mogłam
wymagać od niego większej uwagi, podczas, gdy wykonuje coś ważnego.
- Jakoś podświadomie wyczuwam twoją obecność. –
Powiedział nieznaczenie, przyprawiając mnie o piorun nadziei. Aż tchu mi
zabrakło.
- Na serio? – Wydusiłam, chcąc się upewnić.
- Nie, żartuję. Raczej nikt tu nie przychodzi
samowolnie oprócz ciebie. – Wiedziałam. Często tak ze mną postępował. Czemu się
do tego nie przyzwyczaiłam?
- Te twoje sucharowe poczucie humoru. –
Bąknęłam, garbiąc się i opierając łokcie o skrawek stołu, a podbródek o luźno
ściśnięte pięści. Kątem oka dostrzegłam jego niewyraźny uśmiech. Skrycie obserwowałam
jego zamyślony profil, czując jak ściskało mnie w gardle od nadmiaru uczuć.
Uciekłam wzrokiem przed siebie. Nie mogłam patrzeć, za bardzo bolała mnie jego
nieosiągalność. Choć siedzieliśmy w jednym pokoju, tak blisko siebie, ze
mogliśmy się stykać ramionami, to i tak czułam między nami ogromną przepaść.
Ech… Chciałabym być tak ładna, jak tamta dziewczyna z wcześniej. Właśnie… –
Mamy mieć nowego ucznia? – Zapytałam zainteresowana, czy prawdopodobnie będę
miała nową konkurentkę.
- Tak. Nawet dwójkę. – Rzekł obojętnie.
- Dwóch? Widziałam tylko dziewczynę. –
Zdziwiłam się.
- Przyszedł tutaj przed tobą pewien chudy
chłopak w okularach. Z tego, co czytałem, to są z tej samej szkoły. – Wyjaśnił,
powodując u mnie zachwycony uśmiech. Czyżby była to para zakochanych? Jeśli
tak, to świetnie się składało. Zajęta, nie zacznie przystawiać się do
Nataniela, a on sam jej nie tknie. Cieszyło mnie to przypuszczenie, bo jaj
piękno z pewnością zdobyłoby niemałą aprobatę blondyna. Rozległo się delikatne
pukanie, tuż za nim do środka nieśmiało wdarła się dziewczyna z mojej rozmowy.
- Dzień dobry, szukam głównego gospodarza. –
Powiedziała słodkim głosikiem. Nataniel nie rozpoznając tej barwy, podniósł
spojrzenie na gościa. Mrugnął oczętami w oniemieniu, po czym wstał jak
oparzony. Zaskoczona przyglądałam się jego nienaturalnemu zachowaniu. O kurde.
Znalazł się ktoś, kto odciągnął go od kartek… Przestraszyłam się.
Cudeńko! ^-^ W końcu pierwsza! :3
OdpowiedzUsuńA tak się bardziej rozpisując, czy tą dziewczyną nie była przypadkiem nasza jakże kochana Sucrette? xP Mam nadzieję, że Roxana da sobie z nią radę ^-^ Pozdrawiam serdecznie i cierpliwie (wcale nie cierpliwie, bo cierpliwość to nie jest moja mocna strona xD) czekam na next'a <3 ~ WIKA <333
UsuńHa ha ha XD nie no a tak serio to mam podobnie jak Rox bo chcę się poprawić a tu lipa z charakteru jestem wredna i lubię bić chłopców (i się wydało) a tak przy okazji to uwielbiam szantazować XDD w stylu: RYŚ weź od Andrzeja mój klucz do szafki bo nie będzie kuroshitsuji!! Albo gdy chłopaki przeklinają ( a swoją drogą to nienawidzę tego) to każdy dostaje po raz w głowę XDD (I TO JA NIE JESTEM W PODSTAWÓWCE xddd). No a powracając do rozdziału to wiem że to będzie długie i że na 10000 Rox będzie z Natem... Chyba.... Btw czekam na rozdział z Dimitrim XD (CICHO I WIERNIE ale czekam) Pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Haruka ❤
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że ta historia zaboli mnie najbardziej z twoich dzieł. Bardzo się utożsamiam z bohaterką :c
OdpowiedzUsuńHahaha doskonale opisałaś Su. Haha błagam tylko, aby ona nie zakochała się w Natanielu :D
OdpowiedzUsuńPS. Choć go nie lubię xD
Haha pierwsza albo i nawet druga (zaraz po Melaśce) fala zazdrości. Chociaż i ta wydaje się o wiele bardziej groźniejsza. Niech się ona zajmie fochniętym buntownikiem skoro się nią zainteresował bo inaczej da to kolejny powód do tego aby Kastiel sam przywalił Natowi haha
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Nataniel nie zauroczy się Su :/
OdpowiedzUsuńRoxan może i jest typem babochłopa ale jak każda dziewczyna jest delikatna :)
Będę się modlić by Su zajęła się Kasem XD
Rozdział jak zawsze zajebisty
Czekam na nexy i życzę dużo weny :3
Pozdrawiam kochana :*
Rozdział pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuń"Te twoje sucharowe poczucie humoru." nie no nie moge XD
OdpowiedzUsuń