26 kwietnia 2016

Pięść i rozum - odcinek 4

Westchnęłam ciężko, spoglądając w prawo, lewo. Wyjątkowo pusto się zrobiło, może to wpływ tej dwójki uciekinierów z zoo, ubranych w garnitury i okulary przeciwsłoneczne. Niechętnie stanęłam w przejściu, a mężczyźni zasłonili mi dalszą drogę swoimi napakowanymi cielskami. Od jakiegoś czasu zaczęli mnie nachodzić z tą samą gadką, z różnym rodzajem argumentów. Na początku doprowadzali mnie tym do białej gorączki, ale z czasem po prostu przywykłam. Atakowali mnie swoją nachalnością, jednakże nie spodziewałam się, iż posuną się do tak ryzykownego kroku, aby zaczaić się na mnie przed budynkiem szkoły.
- Dajcie spokój. Nie zmienię zdania. – Burknęłam nieznacznie, chcąc ich najzwyczajniej w świecie minąć, lecz oni nie mieli zamiaru mi na to pozwolić. Jeden z nich, charakteryzujący się błyszczącą łysiną, uchwycił moje ramię, które w jego dłoni wydawało się chudym patykiem, łatwym do złamania.
- Pójdziesz z nami. – Dodał od siebie, jego partner z bujną, rudą brodą, następnie jednoznacznie skinął na czarny samochód zaparkowany na przystanku autobusowym. Cóż, nie kryli się, więc raczej niczego złego nie mieli w planach. Bez zbędnych szarpanin, grzecznie udałam się na tylne siedzenie van’a. Krata oddzielała mnie od moich porywaczy, jakby ubezpieczyli się od wszelakiego buntu. Zaciemnione szyby utrudniały mi śledzenie drogi, a zakluczone drzwi uniemożliwiały ucieczkę w dowolnej chwili. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie zabierali, ani nie mogłam nawet poinformować ojca o zaistniałych komplikacjach, bo oczywiście, jak na bandziorów przystało, torbę musieli mi zabrać. Mimo mojej sytuacji, byłam wyjątkowo spokojna. Nie traktowałam tego poważnie, wolałam odbierać to na luzie.

Nie wiedziałam jak długo jechaliśmy, aż w końcu się zatrzymaliśmy. Mężczyźni otworzyli mi drzwi. Wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła. Miejsce wyglądało jak prywatny podziemny parking. Raczej nie było stąd wyjścia, przynajmniej dla mnie samotnej. Mięśniaki nie używali nawet siły w prowadzeniu mnie za sobą. Poszłam, bo gdzie niby miałam uciec? Stanęliśmy przed żelaznymi wrotami, gdzie łysy goryl wpisał kod. Po dwukrotnym zapiszczeniu, wejście rozsunęło się, udostępniając nam wnętrze windy. W dźwiękach irytującej muzyczki, wznieśliśmy się na drugie piętro, po czym powędrowaliśmy czerwonym dywanem między biurkami i krzątającymi się ludźmi. Poczułam się, jakbym weszła do mrowiska bądź ula. Zajęci pracą, nie spostrzegli mojej obecności. Brodacz zaczekał ze mną, podczas kiedy jego kompan wszedł go zamkniętego gabinetu. Wyglądało na to, że w końcu poznam tego, który był odpowiedzialny za to całe nękanie. Rozmówię się z nim na temat tych męczących podchodów. Po kilku minutach, zza drzwi wyłonił się mięśniak, zapraszając mnie do środka.
- Dzień dobry, panienko Blanchard. – Odezwał się wysoki, niezwykle chudy mężczyzna z siwą czupryną, utrzymaną w tak zwanym „artystycznym nieładzie”. Siedział za biurkiem, brodę podbierając o swoje kościste dłonie, przyozdobione pierścieniami.
- Czy mógłby pan do diaska dać mi spokój? – Warknęłam na powitanie, a on zaśmiał się pod orlim nosem.
- Wyrachowanie nabywamy w domu. Proszę usiąść. – Wskazał dostojnym ruchem krzesło po drugiej stronie biurka. Dziwny ten typ, był chuderlawy i pewnie nie mógł równać się z moją siła, a i tak czułam niewyjaśniony lęk. Miałam wrażenie, iż w każdej chwili był wstanie zdeptać mnie, jak karalucha, więc posłusznie zajęłam miejsce. – Przejdźmy może do powodu, sprowadzenia panienki tutaj. Otóż mam ofertę, nie do odrzucenia. – Powiedział głosem wyzbytym wszelakich emocji. Typowy biznesmen.
- Nie chcę żadnych ofert. Po raz kolejny odmawiam. Niech się pan nie trudzi, niczym mnie nie przekona. Proszę przestać mnie prześladować. I jeśli to wszystko, to dowiedzenia. – Oznajmiłam wstając, lecz goryle zasłonili drzwi.
- Panienko proszę usiąść. – Powtórzył, lecz to nie była prośba, a rozkaz. Wyczułam zdenerwowanie, więc siłą rzeczy zasiadłam z powrotem. Mężczyzna wstał, prostując wszelakie zmarszczki na swoim śnieżnobiałym garniturze. – Słyszałem o kłopotach finansowych pani ojca. – Mówił podchodząc do meblościanki. – Jego marzenie staje się nieopłacalne. Biznes zaczyna podupadać, a dłużnicy pukają do drzwi. Doskonale wiem, jakie jest to stresujące, kiedy zaczyna brakować pieniędzy. Jak to jest, gdy nie śpi się w nocy, zastanawiając co zrobić, aby zachować swój dom i złudne odczucie posiadania wszystkiego. – Spojrzał na mnie kątem oka. Odruchowo opuściłam głowę, zasmucona jego słowami. Trafiały we mnie doskonale, widać, że lekcje manipulacji zdał perfekcyjnie. – Ja wiem, że pragniesz innego życia. Bycia bogatą. Dresy i boks to twoja maska, za którą skrywa się naprawdę delikatna kobieta. Czy nie chciałabyś ubrać sukienkę i zauroczyć chłopaka swych marzeń? Czy nie pragniesz bycia piękną? Ja mogę ci to dać. Pieniądze, które pomogą twojemu ojcu i tobie. – Podszedł do mnie ze srebrną walizką, po czym otworzył ją przede mną ukazując papierowe szczęście. – Jeśli tylko zgodzisz się na nasz układ, to wszystko może być twoje. Ustawię cię do końca życia, jeśli będziesz robiła, to co ci każę. – Powiedział pewny siebie, myśląc pewnie, iż złapał mnie na swój haczyk. Widać wcale mnie nie poznał, skoro chciał skusić mnie na sukieneczki. Dresy wybrałam z wyboru. Były wygodne. Popatrzyłam mu w jego zimne oczy. Zmarszczyłam brwi i pokazałam mu drwiącą minę.
- Nie, dziękuję. – Kontynuowałam swoje przekonanie. Odsunęłam się na krześle, następnie wstałam, ukłoniłam się i ruszyłam do wyjścia.
- Proszę się zatrzymać. – Rzekł ostrym tonem i wtem jeden z goryli rzucił się na mnie. Przygwoździł mnie brzuchem oraz policzkiem do ściany. Kątem oka dostrzegłam, jak biznesmen zbliża się do mnie, a każdy krok odliczał sekundę do mojego końca. Ogarnął mnie strach, kiedy drugi mięśniak przycisnął wewnętrzną część mojej dłoni do zimnego tynku. Nie byłam w stanie się ruszyć. Szef osaczył mnie, łaskocząc moją szyje swoim oddechem. – Posłuchaj panienko, żarty się skończyły. Jeśli wejdziesz z nią na ring, za każdy cios, jaki jej zaoferujesz, moi przyjaciele ci się zrewanżują. Rozumiesz? Nie lekceważ mnie. – Straszył mnie, a ja nawet nie mogłam ani mu odpyskować, ani nawet jęknąć, kiedy pinezką przecinał mi skórę na każdym kolejnym palcu. Zacisnęłam oczy, pozbawiona orientacji w sytuacji…

Włożyłam ręce do kieszeni, nie chcąc, aby ojciec cokolwiek zauważył. Nie chciałam dokładać mu zmartwień, wystarczająco dużo miał ich przez swoją pracę. Do jego siłowni, witało coraz mniej zainteresowanych. Wszystko przez nowo powstałą konkurencję, która oferowała dużo lepsze przyrządy. Do nas, przychodzili tylko wierni fani taty. Ech. Trwał już wieczór, kiedy przekroczyłam próg mieszkania. Z ran przestała sączyć się krew, tyle dobrze. Zdjęłam buty w przedsionku, po czym otworzyłam drzwi zakrywające wnętrze domostwa, jednak zamiast ściany, zastałam niezadowoloną minę Kastiela, stojącego z skrzyżowanymi rękoma na piersi. Zupełnie o nim zapomniałam…
- Fajnie tak mnie wystawiać? Gdzieś to się podziewałaś? – Pytał, a ja nawet nie miałam ochoty bawić się w nim w jakieś przekomarzania. Wiem, że chciał się ze mną podroczyć, ale nie miałam na to siły.
- Kas daj spokój. Jak zjadłeś kolację, to leć do domu. Ja idę spać. – Odparłam zmęczona i przybita. Chłopak mieszkał samotnie, więc od czasu do czasu wpadał na trening i posiłek, stąd jego swobodna obecność w mieszkaniu. Położył mi dłoń na ramieniu, jakby chciał podzielić się ze mną swoją energią i otuchą. Spojrzałam w jego oczy, w których wyłapałam cień zmartwienia. Chociaż mogłam mieć fatamorganę.
- Stało się coś? – Dopytał. Nazbierałam resztki siły, aby uśmiechnąć się fałszywie.
- Nie. Po prostu chce mi się spać.

4 komentarze:

  1. Ooo chyba jestem pierwsza, cud :D
    ,,Jego partner z bujną, rudą brodą" ~ Jestem zrażona do rudych typów i chyba prawidłowo :P A co do rozdziału, to jak zwykle fantastyczny. Ten rozdział ukazał cień tajemniczości :D
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, czegoś takiego się nie spodziewałam. Opowiadanie z Natem i taka akcja już w 4 rozdziale no nieźle mnie zaciekawiłaś Ci powiem, świetny rozdział jak zwykle zresztą :) Ja jutro mam 1 dzień pracy w tym ostatnie zaliczenie (masakra). Także miło mi przeczytać coś takiego fajnego i ciekawego na odstresowanie. Dużoo weny :)
    Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ^-^ Czekam na next'a i Mam nadzieję, że się doczekam... Bo z reguły to ja jestem bardzo niecierpliwa xd Pozdrawiam :3 ~ WIKA <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezwykle interesująca historia :D
    Jak ja lubię nieuzasadnioną przemoc XD

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!