Westchnęłam ciężko, spoglądając w prawo, lewo.
Wyjątkowo pusto się zrobiło, może to wpływ tej dwójki uciekinierów z zoo,
ubranych w garnitury i okulary przeciwsłoneczne. Niechętnie stanęłam w
przejściu, a mężczyźni zasłonili mi dalszą drogę swoimi napakowanymi cielskami.
Od jakiegoś czasu zaczęli mnie nachodzić z tą samą gadką, z różnym rodzajem
argumentów. Na początku doprowadzali mnie tym do białej gorączki, ale z czasem
po prostu przywykłam. Atakowali mnie swoją nachalnością, jednakże nie
spodziewałam się, iż posuną się do tak ryzykownego kroku, aby zaczaić się na
mnie przed budynkiem szkoły.
- Dajcie spokój. Nie zmienię zdania. –
Burknęłam nieznacznie, chcąc ich najzwyczajniej w świecie minąć, lecz oni nie
mieli zamiaru mi na to pozwolić. Jeden z nich, charakteryzujący się błyszczącą
łysiną, uchwycił moje ramię, które w jego dłoni wydawało się chudym patykiem,
łatwym do złamania.
- Pójdziesz z nami. – Dodał od siebie, jego
partner z bujną, rudą brodą, następnie jednoznacznie skinął na czarny samochód
zaparkowany na przystanku autobusowym. Cóż, nie kryli się, więc raczej niczego
złego nie mieli w planach. Bez zbędnych szarpanin, grzecznie udałam się na
tylne siedzenie van’a. Krata oddzielała mnie od moich porywaczy, jakby
ubezpieczyli się od wszelakiego buntu. Zaciemnione szyby utrudniały mi
śledzenie drogi, a zakluczone drzwi uniemożliwiały ucieczkę w dowolnej chwili.
Nie miałam pojęcia, gdzie mnie zabierali, ani nie mogłam nawet poinformować
ojca o zaistniałych komplikacjach, bo oczywiście, jak na bandziorów przystało,
torbę musieli mi zabrać. Mimo mojej sytuacji, byłam wyjątkowo spokojna. Nie traktowałam
tego poważnie, wolałam odbierać to na luzie.
Nie wiedziałam jak długo jechaliśmy, aż w końcu
się zatrzymaliśmy. Mężczyźni otworzyli mi drzwi. Wyszłam na zewnątrz.
Rozejrzałam się dookoła. Miejsce wyglądało jak prywatny podziemny parking.
Raczej nie było stąd wyjścia, przynajmniej dla mnie samotnej. Mięśniaki nie
używali nawet siły w prowadzeniu mnie za sobą. Poszłam, bo gdzie niby miałam
uciec? Stanęliśmy przed żelaznymi wrotami, gdzie łysy goryl wpisał kod. Po
dwukrotnym zapiszczeniu, wejście rozsunęło się, udostępniając nam wnętrze
windy. W dźwiękach irytującej muzyczki, wznieśliśmy się na drugie piętro, po
czym powędrowaliśmy czerwonym dywanem między biurkami i krzątającymi się
ludźmi. Poczułam się, jakbym weszła do mrowiska bądź ula. Zajęci pracą, nie
spostrzegli mojej obecności. Brodacz zaczekał ze mną, podczas kiedy jego kompan
wszedł go zamkniętego gabinetu. Wyglądało na to, że w końcu poznam tego, który
był odpowiedzialny za to całe nękanie. Rozmówię się z nim na temat tych
męczących podchodów. Po kilku minutach, zza drzwi wyłonił się mięśniak,
zapraszając mnie do środka.
- Dzień dobry, panienko Blanchard. – Odezwał
się wysoki, niezwykle chudy mężczyzna z siwą czupryną, utrzymaną w tak zwanym
„artystycznym nieładzie”. Siedział za biurkiem, brodę podbierając o swoje
kościste dłonie, przyozdobione pierścieniami.
- Czy mógłby pan do diaska dać mi spokój? –
Warknęłam na powitanie, a on zaśmiał się pod orlim nosem.
- Wyrachowanie nabywamy w domu. Proszę usiąść.
– Wskazał dostojnym ruchem krzesło po drugiej stronie biurka. Dziwny ten typ,
był chuderlawy i pewnie nie mógł równać się z moją siła, a i tak czułam
niewyjaśniony lęk. Miałam wrażenie, iż w każdej chwili był wstanie zdeptać
mnie, jak karalucha, więc posłusznie zajęłam miejsce. – Przejdźmy może do
powodu, sprowadzenia panienki tutaj. Otóż mam ofertę, nie do odrzucenia. –
Powiedział głosem wyzbytym wszelakich emocji. Typowy biznesmen.
- Nie chcę żadnych ofert. Po raz kolejny
odmawiam. Niech się pan nie trudzi, niczym mnie nie przekona. Proszę przestać
mnie prześladować. I jeśli to wszystko, to dowiedzenia. – Oznajmiłam wstając,
lecz goryle zasłonili drzwi.
- Panienko proszę usiąść. – Powtórzył, lecz to
nie była prośba, a rozkaz. Wyczułam zdenerwowanie, więc siłą rzeczy zasiadłam z
powrotem. Mężczyzna wstał, prostując wszelakie zmarszczki na swoim
śnieżnobiałym garniturze. – Słyszałem o kłopotach finansowych pani ojca. –
Mówił podchodząc do meblościanki. – Jego marzenie staje się nieopłacalne.
Biznes zaczyna podupadać, a dłużnicy pukają do drzwi. Doskonale wiem, jakie
jest to stresujące, kiedy zaczyna brakować pieniędzy. Jak to jest, gdy nie śpi
się w nocy, zastanawiając co zrobić, aby zachować swój dom i złudne odczucie
posiadania wszystkiego. – Spojrzał na mnie kątem oka. Odruchowo opuściłam głowę,
zasmucona jego słowami. Trafiały we mnie doskonale, widać, że lekcje
manipulacji zdał perfekcyjnie. – Ja wiem, że pragniesz innego życia. Bycia
bogatą. Dresy i boks to twoja maska, za którą skrywa się naprawdę delikatna
kobieta. Czy nie chciałabyś ubrać sukienkę i zauroczyć chłopaka swych marzeń?
Czy nie pragniesz bycia piękną? Ja mogę ci to dać. Pieniądze, które pomogą
twojemu ojcu i tobie. – Podszedł do mnie ze srebrną walizką, po czym otworzył
ją przede mną ukazując papierowe szczęście. – Jeśli tylko zgodzisz się na nasz
układ, to wszystko może być twoje. Ustawię cię do końca życia, jeśli będziesz
robiła, to co ci każę. – Powiedział pewny siebie, myśląc pewnie, iż złapał mnie
na swój haczyk. Widać wcale mnie nie poznał, skoro chciał skusić mnie na sukieneczki.
Dresy wybrałam z wyboru. Były wygodne. Popatrzyłam mu w jego zimne oczy.
Zmarszczyłam brwi i pokazałam mu drwiącą minę.
- Nie, dziękuję. – Kontynuowałam swoje
przekonanie. Odsunęłam się na krześle, następnie wstałam, ukłoniłam się i
ruszyłam do wyjścia.
- Proszę się zatrzymać. – Rzekł ostrym tonem i
wtem jeden z goryli rzucił się na mnie. Przygwoździł mnie brzuchem oraz
policzkiem do ściany. Kątem oka dostrzegłam, jak biznesmen zbliża się do mnie,
a każdy krok odliczał sekundę do mojego końca. Ogarnął mnie strach, kiedy drugi
mięśniak przycisnął wewnętrzną część mojej dłoni do zimnego tynku. Nie byłam w
stanie się ruszyć. Szef osaczył mnie, łaskocząc moją szyje swoim oddechem. –
Posłuchaj panienko, żarty się skończyły. Jeśli wejdziesz z nią na ring, za
każdy cios, jaki jej zaoferujesz, moi przyjaciele ci się zrewanżują. Rozumiesz?
Nie lekceważ mnie. – Straszył mnie, a ja nawet nie mogłam ani mu odpyskować,
ani nawet jęknąć, kiedy pinezką przecinał mi skórę na każdym kolejnym palcu.
Zacisnęłam oczy, pozbawiona orientacji w sytuacji…
Włożyłam ręce do kieszeni, nie chcąc, aby
ojciec cokolwiek zauważył. Nie chciałam dokładać mu zmartwień, wystarczająco
dużo miał ich przez swoją pracę. Do jego siłowni, witało coraz mniej
zainteresowanych. Wszystko przez nowo powstałą konkurencję, która oferowała
dużo lepsze przyrządy. Do nas, przychodzili tylko wierni fani taty. Ech. Trwał
już wieczór, kiedy przekroczyłam próg mieszkania. Z ran przestała sączyć się
krew, tyle dobrze. Zdjęłam buty w przedsionku, po czym otworzyłam drzwi
zakrywające wnętrze domostwa, jednak zamiast ściany, zastałam niezadowoloną
minę Kastiela, stojącego z skrzyżowanymi rękoma na piersi. Zupełnie o nim
zapomniałam…
- Fajnie tak mnie wystawiać? Gdzieś to się
podziewałaś? – Pytał, a ja nawet nie miałam ochoty bawić się w nim w jakieś
przekomarzania. Wiem, że chciał się ze mną podroczyć, ale nie miałam na to
siły.
- Kas daj spokój. Jak zjadłeś kolację, to leć
do domu. Ja idę spać. – Odparłam zmęczona i przybita. Chłopak mieszkał
samotnie, więc od czasu do czasu wpadał na trening i posiłek, stąd jego
swobodna obecność w mieszkaniu. Położył mi dłoń na ramieniu, jakby chciał
podzielić się ze mną swoją energią i otuchą. Spojrzałam w jego oczy, w których
wyłapałam cień zmartwienia. Chociaż mogłam mieć fatamorganę.
- Stało się coś? – Dopytał. Nazbierałam resztki
siły, aby uśmiechnąć się fałszywie.
- Nie. Po prostu chce mi się spać.
Ooo chyba jestem pierwsza, cud :D
OdpowiedzUsuń,,Jego partner z bujną, rudą brodą" ~ Jestem zrażona do rudych typów i chyba prawidłowo :P A co do rozdziału, to jak zwykle fantastyczny. Ten rozdział ukazał cień tajemniczości :D
Czekam na kolejny. Pozdrawiam :)
Hej, czegoś takiego się nie spodziewałam. Opowiadanie z Natem i taka akcja już w 4 rozdziale no nieźle mnie zaciekawiłaś Ci powiem, świetny rozdział jak zwykle zresztą :) Ja jutro mam 1 dzień pracy w tym ostatnie zaliczenie (masakra). Także miło mi przeczytać coś takiego fajnego i ciekawego na odstresowanie. Dużoo weny :)
OdpowiedzUsuńOla :*
Super ^-^ Czekam na next'a i Mam nadzieję, że się doczekam... Bo z reguły to ja jestem bardzo niecierpliwa xd Pozdrawiam :3 ~ WIKA <333
OdpowiedzUsuńNiezwykle interesująca historia :D
OdpowiedzUsuńJak ja lubię nieuzasadnioną przemoc XD