Poddająca się słodkiej pokusie.
No i po szalonym weekendzie, nastał czas
rutyny, wiążącej się z marnowaniem dnia w szkole. Chociaż w moim przypadku,
mordęga złagodniała, dzięki Lysandrowi. Budynek stał się moim codziennym
spotkaniem z ukochanym. Dziś tym bardziej chciałam się z nim zobaczyć, gdyż
koniecznie musiałam z nim porozmawiać. Wczorajszy komentarz wprawił mnie w
rozdarcie. Z jednej strony, bardzo pragnęłam poznać muzyka, a z drugiej nie
chciałam skrzywdzić w ten sposób Lysia. Dla tegoż postanowiłam się zapytać o
możliwość spotkania i ewentualne towarzyszenie mi w nim, abym czuła się
bezpiecznie. Miałam nadzieję, na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. Lysander
przecież wydawał się wyrozumiałym człowiekiem… Taaak. Tylko też wyjątkowo zazdrosnym…
Natknęłam się na obiekt moich rozważań w
szatni. Siedział przy szafkach, pogrążony we własnym świecie. Gorączkowe myśli
zasłoniły mu obraz dookoła. Rozglądał się pustym wzrokiem, szukając inspiracji.
Cały on. Uśmiechnęłam się pod nosem i zdejmując kurtkę, podeszłam bliżej. Bez słowa
usiadłam obok i położyłam głowę na jego ramieniu. Ścisnęłam w objęciach płaszcz,
zastanawiając się, jak miałam zacząć temat o muzyku. Tyle nieprzyjemności nas
spotkało, przez jego obecność w moim sercu. Może lepiej nie wspominać mu o
oferowanej mi propozycji? Westchnęłam ciężko, po czym wstałam. Lyś i tak był
zajęty, nawet mnie nie zauważył, więc zamierzałam schować wierzchnie ubranie do
szafki.
- Czemu odchodzisz? – Zapytał, nie
odrywając oczu od notatnika, w którym aktualnie coś notował. Jednak zwrócił na
mnie uwagę?
- Myślałam, że mnie nie spostrzegłeś. –
Odparłam, a on podniósł na mnie spojrzenie i uśmiechnął się ciepło.
- Poczułem ciężkość na ramieniu. –
Nadymałam usta, trochę obrażona tym stwierdzeniem. W takim razie, muszę być nie
wyobrażalnie ciężka. Chłopak zachichotał cicho, odłożył na ławkę notatnik,
następnie podniósł się na dwie nogi. Spojrzał w prawo i w lewo, jakby
sprawdzał, czy jesteśmy sami. Dziwiło mnie jego zachowanie, a jeszcze bardziej
moment, kiedy mocno mnie przytulił. Och, to nie był zwykły powitalny uścisk,
wyczuwałam w nim mnóstwo miłości, trudnej do tłumienia w sobie. O kurczę,
chłopak stawał się coraz odważniejszy w stosunku do mnie. Kiedyś zawstydzało go
same złapanie mnie za dłoń. Cieszyło mnie, że stawaliśmy się bardziej otwarci
na siebie. Tak powinien ewoluować zdrowy związek… Przynajmniej takie miałam
wrażenie. Podroczę się z nim, niech mnie udobrucha.
- Wow potrafisz objąć takiego ciężkiego hipopotama.
– Udałam naburmuszony ton.
- Kochana nie miałem tego na myśli.
Żartowałem tylko, nie gniewaj się. – Mówił przejęty. Musiałam się odwrócić do
niego plecami, aby nie zauważył drgania mojej brody od wstrzymania się, od
śmiechu. Ścisnął mnie mocniej, więc zaczęłam się wyrywać, na znak, że nie
akceptuję jego pieszczotliwego tłumaczenia.
- Daruj sobie. Gruba jestem, prawda? –
Ciągnęłam dalej. – Już ci się nie podobam.
- Co ty mówisz? Podobasz mi się. –
Trzymał mnie mocno. Nieustępliwie.
- Tak? Udowodnij mi to! – Oplótł mnie
jedną ręką w talii, a drugą uchwycił mój podbródek i obrócił do tyłu, tak żebym
mogła na niego spojrzeć. Nic nie powiedział. Nic! Bez żadnego „przepraszam”,
bez żadnego uprzedzenia, zaatakował moje wargi, swymi, w czułym pocałunku. Ach!
Czułam to, jego uczucia przelewane przez nasze usta. Do czego ja doprowadziłam?
Z każdą sekundą uchodziła ze mnie stabilność. Zmiękły mi nogi, dobrze, że byłam
podtrzymywana. Chłopak odsunął się parę milimetrów, aby odetchnąć.
- Wystarczy? – Zapytał cały czerwony na
twarzy. Doskwierał mi niedosyt, chciałam więcej. Kiwnęłam przecząco głową, a on
ponownie mnie pocałował. Mocniej i zachłanniej. Prawie, jak w jego urodziny. Oderwaliśmy
się od siebie, ciężko oddychając. Ostrożnie przekręciłam się przodem do niego, by
wtulić się, jak w wielkiego pluszowego misia. Nasze serca z trudem wracały do
swojego normalnego tempa. – Sucrette zorientowałem się, że jesteś przy mnie, bo
poczułem twój zapach oraz ciepło. Po prostu podświadomie wyłapuję twoją
obecność. – Wyznał lekko drżącym głosem, głaszcząc kciukiem odcinek lędźwiowy
mojego kręgosłupa. Ach, to takie miłe, łaskoczące odczucie, aż musiałam się
oddalić, bo bałam się o konsekwencje jego poczynań. Szkoła to złe miejsca na
rzucenie się na niego.
- Ok nie przejmuj się. Też żartowałam. –
Brwi uciekły mu do góry, tak samo jak kąciki ust.
- Osz ty żartownisiu. – Zadziornie uszczypnął
mnie w nos. – Idziemy na lekcję? – Dopytał po chwili, słysząc dzwonek
nawołujący do udania się do klas. Spojrzałam na ściskaną kurtkę.
- Tak, tylko odłożę płaszcz do szafki. –
Uprzedziłam, po czym powędrowaliśmy w wymienione przeze mnie miejsce. Przełożę
naszą rozmowę na później. Nie chcę niszczyć tej dobrej atmosfery.
Razem z Kastielem i Lysandrem przybyłam
do ruiny, w której ta parka miała próby. To miejsce jest takie sentymentalne,
bo to właśnie tam zbliżyłam się do Lysandra. Co prawda, nie za fajnym sposobem,
ale cóż. Chłopcy, prócz oczywiście Billego, byli sympatyczni, więc byłam w
stanie im wybaczyć tamto zajście. Kas zajął się nastrojeniem swojej gitary, a
Lysiu szukaniem w torbie notatnika, w którym miał zapisaną piosenkę do
przećwiczenia.
- Nie ma go. Musiałem go gdzieś zgubić. –
W końcu poddał się, wysypując całą zawartość na brudną ziemię. Pomasował
palcami swoją skroń i zmrużył oczy, pewnie starając się przypomnieć sobie
domniemane miejsce pozostawienia własności.
- A zabrałeś go rano z ławki w szatni? –
Zrobił wielkie oczy, co wyraźnie pokazało, iż raczej nie. Klepnął się w czoło i
pokręcił głową w pożałowaniu dla swojego roztargnienia.
- Ej nie przejmujcie się. Co się
odwlecze, to nie uciecze. – Rzucił beztrosko buntownik, sprawdzając brzmienie
strun. Miał rację, przecież nic się nie stało.
- W takim razie, odprowadzić cię do domu?
– Zaoferował Lys, łapiąc mnie za dłoń. Hmm… W innym wypadku odmówiłabym i
zaproponowała pośpiewanie jakiś innych, znanych piosenek, aby się chociaż
trochę rozgrzać, ale w tym momencie uznałam to za szansę do rozmowy na temat
muzyka. Cóż, przystałam na to. Pożegnaliśmy się z Kastielem i poszliśmy
nieśpiesznym krokiem w kierunku mojego domu. Towarzyszyła nam cisza, bo
zbierałam w sobie siły, tym samym ignorując zagadywanie chłopaka. Gdy weszliśmy
na teren parku, a dookoła otaczała nas natura i ciemność spowodowana późną
porą, wzięłam wdech odwagi i zaczęłam:
- Lysander chciałabym się ciebie o coś
zapytać.
- Słucham cię. – Powiedział łagodnie,
starając mi chyba ułatwić wypowiedzenie się. Nie dam rady zapytać go o
spotkanie bezpośrednio. Dojdę do tego okrężną dróżką.
- Czy zdradziłbyś mi tożsamość muzyka? –
Zadałam pytanie, a chłopak przystanął zaskoczony. Również się zatrzymałam i
zerknęłam na niego błagalnie.
- Sucrette myślałem, że tę kwestię mamy
za sobą. – Oznajmił, patrząc gdzieś w bok. Atmosfera sprężyła się od
niezręczności. Mój gust muzyczny, to, na czym mi zależał przez ten cały czas,
on odrzucił w odmęty przeszłości?
- Jak to, za sobą? Lysander czy
przypadkiem to nie tobie spodobało się moje zaangażowanie? To, iż tak bardzo
kierowałam się sercem? – Zdruzgotana pytałam chyba samą, siebie. Chłopak
ścisnął swoje ramie.
- Chciałem żebyś w taki sposób oddała się
naszemu związkowi. Żeby był dla ciebie najważniejszy. – Rzucił nawet nie
patrząc mi w oczy. Co to ma być? Myślałam, że to ja jestem egoistką. Ach…
Zdenerwowałam się. I to jak! Wręcz wkurzyłam się na niego. Ile razy miałam mu
mówić, udowadniać, iż jest dla mnie ważny. Prawie, że najważniejszy. Kurde, nie
mogę całkiem oślepnąć jego widokiem. Mam prawo do swojego życia, nie chcę mu
wszystkiego poświęcać, bez przesady… Zacisnęłam pięści.
- Lysander nie jesteś bożkiem do
czczenia. Jesteś człowiekiem! Zwyczajnym chłopakiem! Ogarnij się w końcu! –
Krzyknęłam pełna złości, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam biegiem do
domu. Może byłam za ostra, ale należało mu się. Niech w końcu się ocknie i
zrozumie, czym jest normalny związek, bo jego zaborczość kiedyś mnie uwięzi.
Tak jak, i jego!
Usiadłam przed laptopem, dalej
zezłoszczona. Podjęłam decyzję. Chciałam polegać na Lysandrze, ale zawiodłam się
na nim. Nie mogłam na niego liczyć, nie wspierał mnie, ani przez moment. Nie
miałam w nim oparcia, którego się spodziewałam. Trudno. Spotkam się z muzykiem
tylko raz. Poznam go i poproszę o płytę, potem przyznam się do tego Lysandrowi.
To będzie mniejsze zło… Kurde, to i tak nie było słuszne… Pełna wątpliwości
ostatecznie napisałam do nieznajomej. Boże, boję się konsekwencji, lecz pokusa
była zbyt kusząca…
Coś czuję że posunięcie Sucretty może zniszczyć nieco relację z Lysandrem.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, nie mogę się doczekać następnego :3
Pozdrawiam :*
Ale się porobiło :P i jaka niewyżyta ta Su xD
OdpowiedzUsuńHaha mam jakieś złe przeczucia co do tożsamości muzyka, ale nie będę wnikała haha Nie bardzo mi się podoba zachowanie Su co do Lysandra, ale nie dziwie się jej zbytnio :D
OdpowiedzUsuńNwm czemu wydaje mi się że muzykiem będzie wiktor XDDD i nagle okazuje się że to kuzyn Lysa XD jak czytałam ten rozdział to chciałam napisać ; wydaje mi się że jest zbyt bardzo cukierkowo. Ale nawet nie musiałam ;) czekam na odpowiedź a propos muzyka w następnym rozdziale :) Pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Harusia ❤
OdpowiedzUsuńMam kilka uwag co do tego bo nie rozumiem
OdpowiedzUsuń1. O co chodzi z tym muzykiem?
2. Dlaczego Lys tak się zachowuje?
3. Dlaczego Su się tak zdenerwowała??
WYTŁUMACZCIE MI!
Fajnie by było gdyby Lys się dowiedział o tym co ona planuje i ona by się z nim spotkała. On by ją próbować zamordować ponieważ okazało się że jest wielkim psychopatą. Lys na początku by był oporny żeby do niej pójść (na to spotkanie) ale w końcu się poddał i poszedł tam do niej. W ostatniej chwili Lys rzuca się na tego niby muzyka i sam pozostanie mocno ranny. Su zadzwoni na pogotowie i pojedzie z nim do szpitala. Tam powie Lysander wszystko Su że go znał za dzieciństwa. Lys mu kiedyś zrobił coś złego i on ten muzyk zaprzysięgł zemstę no a dalej to nie wiem ^^
Hej :) spróbuję rozwiać Twoje wątpliwości:
Usuń1/2. W pierwszym rozdziale Sucrette zakochała się w głosie tajemniczego muzyka, o którym słuch zaginął. Ona chce poznać jego tożsamość, no, bo kto by nie chciał znać swojego idola? Od siostry dostała notatnik, pozostawiony przez muzyka na zapleczu koncertu i okazało się, że owy przedmiot należał do Lysandra. Su pytała o to Lysia, ale on milczał, nie chcąc jej niczego powiedzieć, więc Su postanowiła sama się upewnić i poprosiła Roze o płytę Kastiela i Lysandra, gdzie po odsłuchaniu, wyszło na jaw, że Lysander nie jest tym muzykiem, którego ona szuka. Lysio zna tożsamość tego jej muzyka, ale przez swoją zazdrość i niepokój, iż Su może go olać dla tego muzyka, nie chce jej tego zdradzić.Ogólnie Lysiu chce być dla Su na pierwszym miejscu, żeby interesowała się tylko nim itd, a oczywistym jest, że jeśli pozna muzyka podzieli swoją uwagę pomiędzy dwóch chłopaków. (oczywiście na innej płaszczyźnie, ale kocha i Lysa, i twórczość muzyka)
3. Su zdenerwowała zaborczość Lysia. To, że chce ją mieć tylko dla siebie. Ze nie wspiera jej w czymś, co jest dla niej ważne.
Mam nadzieję, że udało mi się Ci wszystko wyjaśnić, jak coś, to pisz :)
Ciekawy ten Twój pomysł ^^
No nieźle się porobiło i to w dodatku jak Su wygarneła Lysowi..ostro. On poprostu wydaje mi się że się boi iż ją straci dlatego jest taki zaborczy ale właśnie to między innymi czyni go wyjątkowym <3 Ehh wydaje mi się że z tego co zrobi Su może wyjść lekkie zamieszanie bądź rozczarowanie albo i też zdziwienie. Jednym słowem Lysio boi się że straci swoją pierwsza miłość. Przynajmniej opisane uczucia tak to wyrażają ale nw czy go dobrze odczytałam haha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dobrze odczytałaś :)
UsuńWiesz, w związku pojawia się jakiś cień zaborczości, on nie jest zły, gdy ma granice. A Lysiu jest zazdrosny o zainteresowania Su dotyczące muzyka. Ja bym dostała na głowę, gdyby mój chłopak miał do mnie pretensje o wokalistów, których twórczość kocham... :D
Również pozdrawiam :*
:* Cudeńko! Pięknie! Kocham! xD Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek! ^-^ Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję :D
OdpowiedzUsuń