- Dzień dobry, to ja jestem Nataniel,
potrzebujesz czegoś? – Zainteresował się, wyjątkowo podekscytowany. Nie
wyglądał, jakby kierował się tylko obowiązkiem, ale mogło mi się to tylko
wydawać. Nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków.
- Dyrektorka kazała mi się z tobą spotkać w
sprawie mojej teczki z dokumentami. – Wyjaśniła.
- Och, jesteś nowa. Oczywiście, że przejrzę
twoje dokumenty. – Odwrócił się i zaczął szperać w swoich papierach. Sucrette w
cierpliwym oczekiwaniu posłała mi przyjacielski uśmiech, na który niechętnie odpowiedziałam tym samym. Nie mogłam być dla niej wredna z egoistycznej pobudki,
jaką była moja zazdrość. Nataniel przejrzał odpowiednie rzeczy, po czym wrócił
do niej. – W sumie to brakuje kilku rzeczy w twojej teczce. Potrzebujesz
jeszcze zdjęcie do dokumentów, dwadzieścia pięć dolarów opłaty za teczkę, a co
najważniejsze, wygląda na to, że zapomniałaś dołączyć formularz z podpisem
swoich rodziców. Musisz go dostarczyć.
- Jesteś pewny? Sama przygotowywałam wszystkie
dokumenty. – Zmartwiła się, lekko denerwując się powstałymi kłopotami,
związanym z jej zapisaniem się do szkoły.
- W razie czego sprawdzę czy twój formularz nie
zawieruszył się wśród innych dokumentów. A ty zajmij się zdjęciem i opłatą. W
każdym razie, miło widzieć, że nowa, odpowiedzialna uczennica będzie uczęszczać
do naszej szkoły. – Uśmiechnął się przyjacielsko, a ona kiwnęła główką i
wyszła. Blondyn stał oniemiały, wciąż z radosną miną patrzył na drzwi, jakby
oczekiwał powrotu dziewczyny.
- Nataniel? – Zapytałam niepewnie, próbując ściągnąć
go na powierzchnię ziemi.
- Wydaje się miłą osobą. – Skierował na mnie
zadowolone spojrzenie, wzbogacone o błysk, który skutecznie mnie zaniepokoił.
Widziałam już gdzieś taki, dawno temu, kiedy to Kastiel poznał Debrę. Jego
szare tęczówki zabłyszczały w ten sam sposób, jak u Nataniela. Chciałam jakoś
zaprzeczyć jego stwierdzeniu, aczkolwiek nie umiałam znaleźć żadnego
konkretnego argumentu. Prawdą było, że rozsiewała wokół aurę dobroci i
sympatyczności. Nie miałam jej nic do zarzucenia, tym bardziej, iż wcale jej
nie znałam. Już przeczuwałam mój los, drogę wypełnioną cierpieniem przez
anielskość tej nowej osoby. – No Roxana. Uciekaj na lekcję. – Odparł, pokazując
swoją pilność. On powrócił na miejsce za biurkiem, ja bez żywotnie ruszyłam do
wyjścia. Czarny scenariusz zaczął się pisać, ciekawe ile będzie w nim zwrotów
akcji i improwizacji.
Weszłam do rozgadanej klasy. Na pierwszy rzut
oka, rzuciła mi się Amber siedząca jak królewna na blacie biurka i z wianuszkiem
fanek dookoła. Ignorując otoczenie, podziwiała swoje migdałowe paznokietki. Bez
namysłu mówiła, to co ślina przyniosła jej akurat na język.
- Widzieliście tą nową? Wyglądała jak jakaś sierota.
– Oczywiście już musiała kogoś określić po jednym spojrzeniu, bo nie wierzyłam,
iż księżniczka zniżyłaby się, aby z kimś zwyczajnie porozmawiać. Powłoka
zewnętrzna, to, to, co dla niej miało znaczenie. Przecież już kiedyś uraczyła
nas hasłem, że z brzydkimi dziewczynami się nie zadaje. Co za próżność. Dzieliła
z Natanielem ten sam dach, a tak się różnili. Podeszłam bliżej do siedzącej
samotnie Iris. Rudowłosa obserwowała znudzonymi oczami oferowane przez Amber
przedstawienie.
- Cześć. – Powiedziałam na powitanie, zajmując
miejsce za nią. Dziewczyna prędko się do mnie odwróciła i obdarzyła mnie swą
niewinną radością.
- Poznałam tą nową uczennicę. Zamieniłam z nią
parę zdań, kiedy rozglądała się po parterze. Była bardzo miła. Fajnie, że ktoś
taki do nas dołączy. – Opowiedziała cała w skowronkach. Uch. Tak łatwo przyszło
jej ją ocenić. To było takie dołujące, zważywszy na identyczne postąpienie
przez nią z Natanielem. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam nadawanie etykietek?
Prześladowała mnie ta historia z przeszłości, jak nikogo tutaj. Bolało mnie,
potępienie Nataniela i jego udawanie, że go to nie obchodzi. Gdyby rzeczywiście
to po nim spłynęło, nie wyglądał by na nieszczęśliwego...
- Iris nie dajmy się omamić pozorom. –
Poradziłam, lecz ona tylko podskoczyła ramionami, zupełnie tym nie wzruszona.
Zadzwonił dzwonek i równo z nim do klasy przybył Kastiel ze swoim przyjacielem
oraz ścigającą ich białowłosą pięknością. Iris zwróciła swoje ciałko w stronę
tablicy, kiedy buntownik zaczął kroczyć w moim kierunku.
- Witaj. – Uśmiechnął się delikatnie wysoki
przebieraniec, zasiadając za mną wraz z złotooką towarzyszką. Nigdy nie
mogłam się z nią dogadać, dzieliły nas zainteresowania. Ją interesowały
zakupy i moda, mnie boks i dres. Z bajkowym Lysandrem także nie potrafiłam znaleźć
wspólnego języka, cóż, był romantykiem pogrążonym we własnym świecie, więc
trudno było jako, tako się z nim zadawać. Tolerował mnie. Tak mogłam określić
nasze stosunki. Jedyną osobą, z którą byłam dość blisko, był właśnie Kastiel.
No, ale co się dziwić. Byłam dla niego jak kumpel do wygłupów. Nie zdziwiłabym
się, gdyby kiedyś poprosiłby mnie o pomoc w bójce. Chociaż to wątpliwe, gdyż
dobrze znał moją zasadę o nieużywaniu przemocy poza ringiem.
- Cześć wam. – Rzuciłam, ale zostałam
zignorowana. Rozalia zajęła się pstrykaniem na swoim smartfonie, a Lysander
odpłynął myślami, co jakiś czas zapisując coś w zeszycie. Kastiel poklepał mnie
po ramieniu z kpiącym uśmieszkiem.
- Powinnaś być mi niezłomnie wdzięczna za to, że
jako jedyny poświęcam ci uwagę. – Oznajmił pewny siebie.
- Nie jesteś jedyny. – Ostentacyjnie zrzuciłam z
siebie jego dłoń. On jednak nie miał zamiaru ustąpić i przysunął się do mojego
ucha.
- Chyba nie wliczasz w to tego szmataniela. Dla
niego nie znaczysz więcej, niż krzesło na którym kładzie swoje grube dupsko. –
Jego szept zmienił się w podniesiony głos, który trochę mnie przestraszył. Widać,
rany się nie zabliźniły.
- Opanuj się. – Powiedziałam spokojnym tonem. –
Czemu mi tak gadasz?
- Bo chcę ci otworzyć oczy, żebyś nie skończyła
jak ja. – Uciekł spojrzeniem w dół. Nie tylko ja żyłam przeszłością.
Ugrzęźliśmy. I nawet nie znajdywałam odpowiednich słów, aby dać mu odpowiedź.
Czekałam na Nataniela przed pokojem gospodarzy.
Jak mogliśmy, to szliśmy kawałek razem, dopóki nie rozdzieliło nas skrzyżowanie.
I z tego, co obiło mi się o uszy, dziś raczej miał wolne po lekcjach. Cieszyłam
się na samo wyobrażenie spędzenia razem czasu. W końcu zamyślony wyszedł z
pomieszczenia. Był nieobecny, nawet mnie nie zauważył. Wykonywał czynności z pamięci,
jak nakręcona laleczka. Zakluczył pokój i chciał odejść, lecz w porę złapałam
go za przedramię. Zaskoczony, wybudził się z rozmyślań. Odwrócił się do mnie, a
ja mogłam go puścić.
- Roxana potrzebujesz czegoś? – Zapytał udając
zainteresowanie, ale ja i tak wyłapałam w jego głosie zupełną obojętność na mój
rzekomy problem. Coś było nie tak. Nie wiem, czy to wpływ Kastiela, lecz coraz
bardziej martwiłam się o moją pozycję w życiu Nataniela.
- Wracamy razem? - Moja nadzieja na zapewnienie mnie o względach
u niego. Zwykle nie pytałam o to, gdyż była to nasza normalność. Lecz, tak jak
wspominałam rano, dziś był wyjątkowy dzień. Jego policzki pokryły się
nieśmiałym rumieńcem, a na usta wdarł się niewyraźny uśmiech. Pierwszy raz, od
dawna, wyglądał, jakby się na coś cieszył. Co takiego spowodowało u niego taką
radość? Niech zgadnę…
- Nie. Umówiłem się na oprowadzenie nowej
uczennicy. – Spodziewałam się tego, a i tak mnie zmroziło – Muszę już iść. Do
jutra. – Odparł, poprawiając jeszcze swój idealny krawat.
- Powodzenia. – Wydusiłam, starając się
zachowywać normalnie, choć zazdrość oraz strach targały mną, jak wiatr jesiennymi
liśćmi. Chłopak kiwnął głową na pożegnanie, następnie poszedł w stronę pokoju
nauczycielskiego, pewnie aby oddać klucz. Mogłabym stać i patrzeć, jak oddalają
się jego plecy, jednakże wolałam tego sobie oszczędzić. Po prostu pełna żalu
wyszłam na dziedziniec. Chciałam wykrzyczeć obelgi w stronę nieba, ale co mi to
da? Jedynie zdarte gardło. Wzięłam głęboki wdech, wciągając w siebie resztki
dobrych myśli. To jeszcze o niczym przecież nie świadczyło. Zauroczył go, ktoś
nowy, ale za chwilę się do niej przyzwyczai i stanie się, jak inni w szkole. Z
tą nadzieją spojrzałam przed siebie, na bramę szkolną. Już widziałam, co
czekało na mnie, a raczej kto, przy przekroczeniu jej.
Super! ^-^ Tak się cieszę na tą historię z Natem <3 - Nie da się ukryć, mój ulubiony chłopak z gry *-* Mam nadzieję, że Nat nie będzie się za bardzo interesował Suśką i jak najszybciej zacznie zwracać większą uwagę na Roxanę ^-^ Pozdrawiam i życzę dużej ilości wenki ~ WIKA <333
OdpowiedzUsuńPolsat!!! xD
OdpowiedzUsuńPolsat!!! xD
OdpowiedzUsuńRozdział cudo normalnie, genialnie opisane przez całą jego długość uczucie zazdrości które doświadcza główna bohaterka. A Nataniel serio wydaje mi się tutaj takim zaslepionym swoimi obowiązkami gdyż nie zwraca uwagi na to wszystko dokoła. Taka jego wizja z początkowych odcinków gry :)
OdpowiedzUsuńDużo weny !
Pozdrawiam, Ola :*
Ale będę ryczeć ;=;
OdpowiedzUsuńCzyżby Kas czekał na Roxy... Głupi Nat, niech nie patrzy na biedną nieporadną Su tylko niech spojrzy na zajebistą Roxy XD
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny kochana :3
Pozdrawiam :*
Extra rozdział ! Biedna Roxy :( Niech Nat się nią zainteresuje. Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń~KASSINIELLA~
To takie typowe a jednak jednak nie. Nie wiem jak to określić. Rozdział bardzo mi się podobał nic dodać nic ująć tylko chwalić! Pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Haruka ❤
OdpowiedzUsuń[...]szmataniel. [...] krzesło na którym kładzie swoje grube dupsko
OdpowiedzUsuńNie no, takie coś to tylko Kastiel XD
Dawno nie komentowałam :(, przepraszam za moją nieobecność i brak komentarzy (które bardzo ci się należały za tak wspaniałe rozdziałki). Czytałam wszystkie rozdziały i były naprawdę super!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że historia z Kastielem dobiegła końca :'(
Podoba mi się opowiadanie z Natanielem, chociaż ta postać w grze bardzo działa mi na nerwy (sama pojęcia nie mam czemu, ale jakoś nie trawię gościa).
Główna bohaterka jest fajna, ciekawa i ma interesujący charakter, dziewczyna bokser i szkolny prymus, bardzo ciekawe połączenie. Fajnie, że wprowadziłaś naszą Suśkę, która niesie ze sobą niezłe zamieszanie. Mam cichą nadzieję, że Su nie zainteresuje się Natem, tylko raczej Kastielem, on też zasługuje na szczęście, po tym co zrobiła Debra
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!!!
Kiedy będzie Lysio?
OdpowiedzUsuńW sobotę
UsuńHelo! It's me...
OdpowiedzUsuńWow, opowiadanie o Natanielu nieźle się zapowiada. Wybacz, że dopiero w trzecim rozdziale, ale albo szkoła mi nie pozwalała przeczytać, albo (przyznam się) nie chciało mi się.
Dobra zaczynam ;)Muszę to nadrobić...
I kieruje te pytanie do Debry: ,Jak mogłaś?'. Naprawdę, jak ona jednym czynem albo słowem może namieszać w całym opowiadaniu. Ta to ma talent na wpędzanie w kłopoty...
Kastiel? Rozumiem miał prawo się wkurzyć, ale sam przecież nie jest lepszy. Flirtuje chyba z każdą dziewczyną w szkole, kiedy Debra nie widzi...
Jak słyszę ,Szmataniel' to, no nie powiem, ja bym nie wytrzymała jakby całe kilka miesięcy tak do mnie mówiono...Szkoda mi go, a to przecież mój ulubiony chłopak z całej gry...
Melania? Wiedziałam, że pomiędzy nimi będzie realizacja o Nata...Chyba zawsze będzie...
Suzette chyba okropnie namiesza. A przynajmniej takie mam przeczucie...
Więc moja opinia jest taka jak powyżej;)
I czekam na następny rozdział...
Weny i do następnego!
Nadrobiłam 3 rozdziały i muszę napisać, że jakoś nigdy nie przepadałam za "szmatanielem". Moim ulubieńcem od początku był Kazik. Ale coś mnie wzięło. To, że bohaterka jest zakochana w Natanielu, nie przeszkadza mi, ponieważ lubię Twój styl pisania :) Ma coś w sobie "magicznego" i przykuwającego sporą uwagę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! :D