Żałująca podejmowania pochopnych
decyzji.
Przybita wczorajszym dniem siedziałam na
drugim schodku prowadzącym na drugie piętro w mojej szkole. Czekałam na
Lysandra, z którym miałam przeprowadzić konwersację na… W sumie to nie
wiedziałam na jaki temat. Przez głowę przelatywała mi mroczna myśl, twierdząca,
że mógł się dowiedzieć o moim działaniu na własną rękę w odnalezieniu muzyka,
tym samym robiąc coś za jego plecami, na co się nie godził. Szczerze? Byłam
wypruta z emocji, wciąż tkwiłam w szoku. Bodźce dzisiejszego dnia w ogóle się
mnie nie imały. Wszystko było mi jedno, nawet to, czy mój ukochany zechce ze
mną zerwać. Miałam okres bezsilnego spadania w dół… Tępo patrzyłam w podłogę,
lecz nawet jej nie widziałam. Moje oczy przykryła czarna smoła, powodując
chwilowy brak władności nad tym zmysłem. Ręce były ciężkie, jakby wypchane
kamieniami, dlatego opierały się bezwładnie o moje podkulone kolana. W takiej
pozycji, zastał mnie Lysander wyłoniony znikąd. Nie zarejestrowałam jego
obecności, dopóki nie położył swojej dłoni na moim nadgarstku i delikatnie mnie
pogłaskał.
- Co się stało moja droga? Czy to wpływ
moich nierozważnych słów? – Przemówił zmartwionym głosem, próbując spojrzeć w
moje puste oczy. Zapytał mnie o to, więc wnioskuję, że nic nie wiedział na
temat poznania Dake. Tak, Dake. Już nie był tajemniczym, zmysłowym i
majestatycznym wyobrażaniem mojego muzyka. To było złudzenie, wymysł mojego
serca. Nie postrzegałam tego w realistyczny sposób, dlatego czułam się
zawiedziona. Milczałam, walcząc z łzami, rozmazującymi mi obraz. Nie mogłam otworzyć
ust, bo wtedy przegrałabym. – Przepraszam cię. Nie chciałem cię zranić. Gdybyś
ty mi tak powiedziała… Naprawdę mi przykro. – Nie Lysandrze, nie musisz wyrażać
tej skruchy, pozbądź się tego zachrypłego głosu wypełnionego żalem i tego
smutnego spojrzenia. Nie chodziło mi o ciebie, nie miałam ci tego za złe. Sama
już sobie nie ufałam… - Chciałbym wymazać te słowa, lecz nie mam takich
możliwości. Ale czy pozwolisz mi to naprawić? Powstrzymam siebie i zaufam ci,
bo doskonale wiem, iż nie zawiodłabyś mnie. Moja nieuzasadniona zazdrość i nieufność
były śmieszne, niedorzeczne. Znów pragnę cię wspierać, więc postanowiłem
zapoznać cię z muzykiem. – Odparł, a ja jakby wyrwana ze snu popatrzyłam na
niego. Uśmiechnął się niewyraźnie, dopiero w tamtej chwili spostrzegłam, że
jego oczy są lekko opuchnięte. Ostrożnie podparłam dłonie o jego blade policzki
i palcem wskazującym oraz środkowym delikatnie przejechałam po linii
opuchlizny.
- Wyspałeś się? – Zmieniłam temat,
zmartwiona.
- Nie bardzo. Praktycznie całą noc
myślałem o tym wszystkim. Ale to nic. Powiedz kochana, na kiedy mam nas umówić
z muzykiem? – Nie spał, bo tak przejął się naszą kłótnią? Och, musiał mnie
naprawdę bardzo kochać, a ja w to wątpiłam. Działam wbrew niemu, zamiast być cierpliwą.
Przecież on nie chciałby mnie krzywdzić. Znów opuściłam spojrzenie, krytykując
siebie za moją głupotę.
- Ja już nie chcę go znać. – Burknęłam cicho.
Nie potrzebowałam więcej spotkań z tym playboyem. Byłam przekonana, że on nie
tworzył muzyki z pasji, jaką wyczuwałam w jego głosie. Robił to, aby móc mieć
większy dostęp do dziewczyn, przecież nie jedna marzy o romansie z muzykiem, a
ja już miałam swojego. Zjechałam rękoma na ramiona Lysandra i objęłam go,
następnie przycisnęłam go do siebie, mocno przytulając. Miałam już swój
muzykalny skarb i nie doceniałam go, przez co prawie naraziłam się na stratę
jego ciepła. – Kocham cię. – Szepnęłam, powodując, iż chłopak odwzajemnił mój
gest.
Lysander trzymał mnie mocno za dłoń
podczas wędrówki do ruin, gdzie mieliśmy poćwiczyć wspólną grę. Przestałam się
już przejmować tożsamością muzyka. To, kim był, nie powinno mi przeszkadzać w
kochaniu jego muzyki. Spojrzałam na Lysandra, a on wyczuwając mój wzrok na
sobie, również na mnie zerknął i uśmiechnął się czule. Miałam nadzieję, że
nigdy nie dowie się o tym, iż poznałam muzyka. Nie chciałabym, aby nas to
poróżniło.
Weszliśmy do środka przez otwarte
wejście, które kiedyś z pewnością wypełniały drzwi. Kastiel czekał na
prowizorycznej scenie. Wszystko przygotował, jego ogarnięcie w tym temacie było
zadziwiające. Widać, brał to na poważnie, tylko go chwalić za to.
- Lys tym razem masz swój notatnik? –
Zapytał buntownik zadziornie pokazując język. Lys zmarszczył brwi i pomachał mu
wspomnianym przedmiotem, co Kastiel skomentował cichym chichotem.
- Su proszę. – Powiedział uprzejmie
Lysander, wręczając mi jego własność. – Będziemy ćwiczyć tą piosenkę. – Wzięłam
notatnik, po czym przeniosłam spojrzenie na tekst, zagłębiając się w nim. Miał
talent do pisania, piosenka była piękna. Nic dziwnego, że Dake korzystał z jego
literackich zasobów.
- Posłuchaj melodii. Jak będziesz gotowa,
to możesz włączyć swój wokal. – Uprzedził Kas, nim wydobył ze swojej gitary
pierwsze dźwięki. Wsłuchałam się, cicho dodając słowa, które z każdym kolejnym pogłaśniałam,
aż płynnie wszystko się połączyło, tworząc wspaniały utwór.
- Dzięki za dzisiaj. – Powiedziałam na dowiedzenia
Lysandrowi przed furtką mojego domu. Chciałam już odejść, lecz chłopak złapał
mnie za rękę. Spojrzałam na niego, a on zaczął szperać w torbie.
- Wiem, że nie chciałaś ze względu na
mnie, ale naprawdę przestałem mieć z tym problem. Proszę, weź chociaż płytę i
numer telefonu. Możecie mieć taki kontakt. – Uśmiechnął się podając mi opakowanie
cd i zgiętą na pół kartkę. Wyglądało to trochę, jakby na siłę mnie namawiał, by
sprawdzić samego siebie. Wyznaczył sobie wyzwanie, traktując mnie jako
przedmiot tego celu. Nie mogłam mieć mu tego za złe, robił to dla mnie.
Przełamywał się.
- Nie zmuszaj się do tego. – Oznajmiłam,
a uśmiech chłopaka stał się jeszcze większy.
- Nie zmuszam się. Wręczając ci te
rzeczy, powierzam ci także moje zaufanie. Nasz związek nie przetrwa bez niego. –
Powiedział, pokazując swój rozsądek. Naprawdę starał się. Byłam okropna, robiąc
mu na przekór. Żałuję spotkania z Dake. Opuściłam głowę i niechętnie wzięłam
ofiarowane rzeczy. Czułam się paskudnie, Lysander tak bardzo się zmieniał i
naginał dla mnie, a ja śmiałam nazwać go egoistą. To ja nią byłam, przez cały
czas. – Sucrette co się dzieje?
- Nic. Dobranoc. – Rzekłam uciekając do
domu. Nie miałam odwagi nawet na niego spojrzeć. Doświadczałam okropnych wyrzutów
sumienia.
Wykąpałam się, gdyż liczyłam na to, że
woda zmyje ze mnie te wszystkie negatywne myśli, ale to nie poskutkowało. Wciąż
byłam kłamczuchą. Usiadłam na łóżku z migającym telefonem w dłoniach.
Otrzymałam wiadomość od numeru zapisanego na kawałku papieru od Lysandra. Wciąż
wahałam się, czy ją przeczytać, lecz w ostateczności zdecydowałam się z nią zapoznać.
„Witaj Sucrette. Twój ukochany chłopak poprosił mnie, abym do ciebie napisał.
On jest wspaniałą osobą, a ty musisz dla niego wiele znaczyć, skoro przyszedł
do mnie z taką prośbą. Już zdążyliśmy się poznać, ale jeśli miałabyś taką
ochotę, możemy zrobić to ponownie. Bardziej oficjalnie. Chętnie się z tobą
zaprzyjaźnię, gdyż jestem otwarty na przyjaciół, bliskich mi osób. Nie
pozostawiaj mnie bez odpowiedzi. Pozdrawiam.” Zupełnie nie spodziewałam się
czegoś takiego, po tym płytkim podrywaczu. Kolejny raz zwiodły mnie pozory.
Może zapomnę o tym pierwszym złym wrażeniu i na nowo wyrobie sobie o nim opinię.
Dam mu szansę, każdy na nią zasługuje.
Następnego dnia siedziałam w ławce, kiedy
podekscytowany Kastiel zajął miejsce obok mnie. Zaskoczona spojrzałam na niego,
a on położył mi dłoń na ramieniu. Jego oczy błyszczały, jakby znalazł sposób na
zdobycie ogromnej ilości pieniędzy.
- Su mam pomysł! – Prawie, że wykrzyknął
to zdanie. Brakowało mu jeszcze świecącej żarówki lewitującej nad jego
czerwonymi kudłami.
- Jaki? – Dopytałam, zaciekawiona. Pewnie
będzie to coś głupiego, ale mimo to i tak zainteresowało mnie jego pobudzenie.
- Co powiesz na…