PERSPEKTYWA
SUCRETTE
Nie
mogłam w to uwierzyć. Wciąż obawiałam się, że żyłam w śnie, z którego zaraz
okrutnie się wybudzę. Wyszłam przed dom napotykając uśmiech mojego chłopaka.
Stał przed bramą w poniedziałkowy poranek i wiernie na mnie czekał, ukazując mi
w ten sposób moją nową codzienność. Ból po uszczypnięciu udowodnił mi, iż to
realność, a nie wytwór mojego zdesperowanego serca. Ochoczo podbiegłam ku
Kastielowi, który czule mnie przytulił. Nie znajduję słów opisujących moje
szczęście. Te całe cierpienie dobiegło końca. Ścisnęłam mocniej Kasa w pasie,
nie chcąc go wypuszczać z rąk. On tylko zaśmiał się pod nosem, jak to on i
pocałował mnie delikatnie w głowę.
-
Nie klej się tak rzepie, bo twój tata mnie posieka. – Powiedział trochę
zakłopotany, a ja spojrzałam na morderczy obraz mojego ojca w oknie. No cóż,
jestem córeczką tatusia i pewnie dla niego jest to jeszcze nie do
zaakceptowania. Tym bardziej, że nie przepadał za bardzo za Kastielem… No nic,
z czasem się przyzwyczai. Tak jak ja, gdyż dalej nie dowierzałam w to, co się
właśnie działo w moim życiu. – Idziemy? – Zapytał uśmiechnięty, a ja kiwnęłam
głową i poszliśmy razem, spokojnym, nieśpiesznym krokiem.
Weszliśmy
do klasy, trochę niepewnie. Stresowałam się przed spotkaniem z Iris i
Lysandrem, którzy cały czas na swój sposób nam kibicowali. Przecież w piątek
jeszcze nas pocieszali, a tu w przeciągu weekendu wszystko się zmieniło. Tak
jak się spodziewałam, w związku najważniejsza jest rozmowa, bez niej, pewnie
dalej tkwilibyśmy w tych bolesnych nieporozumieniach, nie mając pojęcia o tym,
co w ten sposób traciliśmy. Ujrzałam tą parkę stojącą razem, więc po szybkim
wymienieniu spojrzeń z Kastielem, podeszliśmy do nich z głupimi uśmieszkami.
Popatrzyli na nas wielkimi oczami, najwyraźniej zszokowani faktem, iż stoimy
obok siebie i się nie gryziemy.
-
Stało się coś? – Zapytała lekko skrępowana, jakby nie chciała nadepnąć na minę.
-
Właściwie to bardzo dużo. – Odparłam zawstydzona susząc zęby. Dziewczyna
złapała się za policzki, powoli przyjmując do świadomości swoje odważne przypuszczenie.
-
Nie mówcie, że… - Zaczęła, ale zauważając moje przytakujące kiwanie głową, zakryła
swoje rozwarte usta. Lys zaczął klepać Kasa po ramieniu, w akcie gratulacyjnym,
a radosna Iris uściskała nas mocno. – Nareszcie! Tak się cieszę! – Dodała.
-
Sucrette czyli tą osobą, o której wspominałaś mi na urodzinach był Kastiel?
Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem? – Pytał sam, siebie zdekoncentrowany
Lysander, masując opuszkami palców przemęczoną skroń.
-
Spoko Lys, ja też. – Trącił Kastiel z politowaniem dla swojej ślepoty. W sumie
w tym wszystkim to każdy okazał być się niewidomym. Zresztą to już nie ważne,
teraz liczy się to, iż w końcu nasze uczucia się dosięgły.
Dzień
w szkole minął dość szybko, a ja nie miałam jeszcze okazji rozmówić się z pewną
panną. Więc kiedy ubrana w kurtkę czekałam na Kastiela przed szkołą i zauważyłam
jej plecy kierujące się do domu, od razu bez zastanowienia podeszłam do Debry
idącej wraz z Rozalią.
-
Hej dziewczyny. – Zawołałam, a one odwróciły się, zwracając na mnie swoją
uwagę. Przystanęły zaciekawione moim zagadaniem. Debra znów założyła swoją
maskę wyższości nade mną, lecz tym razem nic sobie z tego nie robiłam.
Postanowiłam nie przejmować się takimi bezwartościowymi ludźmi. Zacisnęłam
pięść, próbując powstrzymać się przed wybuchnięciem. Muszę być rozważna i
opanowana, nie chcę pokazywać przed nią swoich słabości. – Debra wiesz z jednej
strony powinnam ci przywalić za to wszystko, natomiast z drugiej podziękować. –
W zdziwieniu uniosła jedną brew do góry.
-
Co masz przez to na myśli? – Zainteresowała się, a ja zerknęłam na milczącą Rozalię.
-
Roza to ten poniedziałek, w który możesz mi pogratulować. – Białowłosa zamrugała
zdziwiona, jednak dość szybko zorientowała się, o co mi chodzi, gdyż pełna szczęścia
rzuciła mi się na szyję.
-
Suuucrette szczęścia, pomyślności i gromadki dzieciaków! Normalnie uszczypnij
mnie! – Piszczała ściskając mnie i dusząc, jednakże ja tylko patrzyłam na
głupią minę nic nie kumającej Debry, dającą mi mnóstwo satysfakcji.
-
O co chodzi? – Zapytała ulegając swojej ciekawości.
-
Jestem z Kastielem. – Wyjawiłam pełna dumy. Złośnica poczerwieniała na twarzy,
przepełniona zazdrością i oburzeniem. To śmieszne, jak szybko potrafi zmienić
swoją postawę, ponieważ w ułamku sekundy pozbyła cię pomidorowego odcienia z
policzków. Wyprostowała się, zadarła nos i prychnęła z wyolbrzymioną pogardą
dla mnie.
-
Taaa? Naprawdę? Jakoś niczego nie zauważyłam. Jesteś pewna, że to nie wymysł
twojej wyobraźni? – Ironia to chyba jej broń.
-
Debra przestań już. – Zbulwersowała się Rozalia, która najwyraźniej miała już
dość podłego charakteru swojej przyjaciółki. Szczerze, to nie dam się jej
zaczepką. Wiem, że próbuje mnie zmanipulować i wpędzić w niepewność…
-
No co? Widziałaś coś po nich? Według mnie nic między nimi nie ma. Niczego nie
widzę…
-
To może otwórz oczy. – Usłyszałyśmy gburowaty ton, więc wszystkie trzy
spojrzałyśmy na Kastiela zatrzymującego się tuż obok mnie.
-
Kas… – Zaczęła osłupiała, lecz on perfidnie ją zignorował, spoglądając na mnie
z czułym uśmiechem. Wyciągnął do mnie dłoń, którą z wielkim biciem serca nieśmiało
złapałam.
-
Na razie Roza. – Rzucił ciągnąc mnie ostrożnie za sobą. Odeszliśmy w
towarzystwie podekscytowanego wiwatu białowłosej. Ha! Mam nadzieję, że Debra
zapadła się pod ziemię.
Wyszliśmy
z Demonem na wieczorny spacer, tak jak to było za dawnych czasów. No, może z
małą różnicą, w końcu nie robiliśmy tego jako przyjaciele, a jako para. Na samą
myśl o tym czuję jak wszystko w środku mnie zaczyna się gotować. Każda chwila
spędzona razem z nim, nawet, gdy jest zwykłym dokuczaniem, staje się moim
unikatowym, szczęśliwym wspomnieniem. Moja poduszka przestała być mokra, no i
zyskałam motywację do wyjścia z łóżka. Z Kastielem jest lepiej, niż mogłam to
sobie wyobrazić. Mam nadzieję, że ten stan będzie utrzymywał się już na zawsze.
Pogrążona we własnym świecie rozmyślań, nawet nie spostrzegłam, kiedy dotarliśmy
na wzgórze, gdzie kiedyś Kastiel obiecał mi, iż nie da mi spokoju od swojej
osoby. Po części spełnił swoją obietnicę. Spuściliśmy psa i sami usiedliśmy na
kłodzie. W ciszy wpatrywałam się w gwiazdy, które migotały teraz tysiąc razy
intensywniej, niż zwykle.
-
Zauważyłeś jak piękne jest to niebo? – Przerwałam otulającą nas ciszę,
zafascynowana na nowo odkrytymi urokami naszej planety.
-
Nie… – Szepnął spokojnym tonem, zaskakując mnie. Przeniosłam spojrzenie na
Kastiela, a on zamiast podziwiać nocne niebo, wbijał swoje oczy we mnie,
próbując przebić mnie na wskroś. I jak ma cokolwiek dostrzec, skoro nie patrzy?
– …Bo twoja uroda je przyćmiewa. – Początkowo myślałam, że się przesłyszałam,
potem, iż to Lysander podpowiedział mu ten tekst, lecz dostrzegając jego powagę
i niewyraźne rumieńce, zdałam sobie sprawę, jak wiele musiało go kosztować
powiedzenie mi czegoś, co nie jest w jego stylu. Moje motyle w brzuchu znów
zaczęły szarżować, gdy Kas zaczął powoli się do mnie zbliżać. Delikatnie wsunął
rękę pod moje włosy, obejmując kark i pozostawiając po sobie przyjemną smugę po
jego zimnym dotyku. Drżałam, wypełniona pragnieniem bycia w jego ramionach.
Jego usta coraz bardziej skracały dystans między nami, serce biło mi jak
szalone. Zaślepiona tymi wariującymi uczuciami, zamknęłam oczy. Czekałam… Czekałam…
I się nie doczekałam. Czułam tylko jego oddech subtelnie pieszczący moją brodę.
-
Właśnie coś sobie przypomniałem paskudo. – Odparł cicho, więc mimowolnie
otworzyłam oczy.
-
Co? – Dopytałam zniecierpliwiona. Przez tyle lat marzyłam o tych czułościach,
nie chcę żeby mi ich nie dawał.
-
Że nie powiedziałaś mi jeszcze, co ty do mnie czujesz. – Odsunął się kawałek,
zabierając mi moją upragnioną bliskość…
-
Czy to nie oczywiste? – Myślałam, iż wystarczająco pokazuję po sobie moje
uczucia wobec niego. W miłości słowa są często zbędne, bo co z tego, że powiem
mu „kocham” jeśli nie czuję tego całą sobą?
-
Nie. Może tylko mnie zwodzisz… - Zsunął dłoń z mojego karku na ramię,
powiększając przepaść między nami. Nie, ja nie chcę jej znowu czuć i w niej
tkwić…
-
No co ty, Kaaaas… - Nie ufa mi? A może znowu się ze mną droczy? Chyba raczej to
drugie.
-
To powiedz to.
-
Nie.
-
No powiedz, co ci szkodzi. – Ciągnął uparcie. Tę cechę mamy wspólną, jesteśmy
prawdziwymi osłami.
-
Nie wymuszaj tego u mnie.
-
No to cię nie pocałuje. – Jego jeden kącik ust zadziornie uniósł się do góry .
Naiwny myśli, że tym hasłem coś wskóra? Pfff jaki pewny siebie, jakbym nie
mogła normalnie funkcjonować bez jego buziaków… Pff…. Dooobra. Coś w tym jest.
No bo, tyle lat o tym wszystkim marzyłam, a on teraz w taki niemądry sposób
odbiera mi moje przywileje.
-
To szantaż?
-
Tak. – Odpowiedział z głupkowatym uśmieszkiem.
-
Nie bądź dzieckiem.
-
Nie to nie. – Odburknął kompletnie się ode mnie odsuwając. Ehh, co ja z nim mam…
-
Dobra, dobra. Powiem ci to, jeśli mnie pocałujesz. – Odwróciłam kota, ogonem.
To ja tym razem przejmę inicjatywę tego przekomarzania się. Wezmę to, co mi się
należy, nie koniecznie dając mu to, czego on pragnie.
-
Ja tu dyktuję warunki. – Oburzył się niezadowolony obiegiem spraw.
-
Nie to nie. – Przekornie zacytowałam jego słowa, a on spojrzał na mnie walcząc
ze sobą. W końcu uchwycił mój podbródek i ponownie się przybliżył. Złączył
nasze usta w namiętnym pocałunku, który odbierał mi resztki mojego racjonalnego
myślenia. Po prostu odpływałam… Wiec, gdy odebrał mi moją przyjemność, poczułam
wypełniającą mnie zimną pustkę. Jestem zachłanna, bo chcę więcej i więcej. Aż
wstyd mi za to…
-
No więc słucham. – Oblizał usta, niecierpliwie wyczekując mojej odpowiedzi.
-
Dałeś się nabrać. – Pokazałam mu język, roześmiana. I co, łyso mu? To zawsze on
góruje w dowalaniu mi, cieszy mnie, że chociaż teraz mogę mu porządnie
dokuczyć.
-
Tyyy! Oszustko niewyrośnięta. Już nigdy cię nie pocałuję.
-
Jakoś to przeżyję. – Odwrócił się do mnie tyłem i skrzyżował ręce, widocznie
obrażony. Był nie do poznania. Ach, ta jego upierdliwość i te nowe strony
siebie, jakie dopiero teraz zaczął mi pokazywać… Są takie urocze. Nie będę się
jak na razie z nim droczyć, przesunę to na późniejsze chwile, tymczasem niech
łapie tą swoją nagrodę i satysfakcję. Przysunęłam się do jego ucha i szepnęłam
cicho. – Kocham cię głuptasie.
~
KONIEC ~
__________________________________________________________________
Hej kochane! Jakby coś, to jeszcze dzisiaj pojawi się dodatkowy rozdział o Kastielu (tylko muszę go napisać - szczerze mówiąc). A tak co myślicie o tej historii? To pierwsze opowiadanie, które zakończyłam i powiem, że poczułam taki smutek wewnętrzny... Cóż... :)
Ohayo!
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wcześniej, niezbyt przepadam za Kastielem, ale twoje opowiadanie bardzo (ale to bardzo) mnie wciągnęło. Chyba nawet zaczęłam czuć do niego nutkę...sympatii(?)Czuję smutek, który zawsze mnie prześladuje, gdy kończę opowiadanie i wiem, że więcej nie pojawi się rozdział opowiadający o dalszych losach bohaterów (ale tu wchodzi wyobraźnia! ^.^)
Rozdział był genialny (jak zawsze) i mogliśmy zobaczyć to słodkie połączenie czułości z droczeniem się Awwww.
Pozdrawiam i życzę weny.
Ohayo mówi się do godziny 12 ;) tak na przyszłość
UsuńWiem, wiem, Haruś, ale ja tak zawsze. Wybaczysz mi to moje niedopaczenie? Następnym razem będzie poprawnie, obiecuję!
UsuńNie, nie , nie ! Jak możesz kończyć już to opowiadanie. Nie wiem co powiedzieć... rozdział jest naprawdę piękny, cudowny <3 ale ten smutek związany z końcem jest okropny. Nie obraziłabym się gdybyś zaczęła pisać kolejne opowiadanie o Kastielu, ale tak pewnie nie będzie. Więc muszę się pogodzić z końcem :( Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń~KASSINIELLA~
Aaaaaa jaka słodzizna :3 Nie kończ tej historii, ja chce czytać o ich związku to takie słodziutkie :)
OdpowiedzUsuńRozdział powalający, nic tylko czekać na ten dodatkowy :3
Pozdrawiam i życzę dużo weny moja droga ;*
Popatrzeli literówka!(bosz jaki radar literówkowy xD) To tak smutno że się skończyło ale i wszystko ma swój Koniec. Oby Demeq był dłuższy. WENY KOCHANA!
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz że jak czytam twoje opowiadania to mam ciarki na plecach ? No jak ? Pozatym rozdział cudo i te nowe strony Kastiela *-* Jeszcze mam małe pytanie. Zdecydowałaś z którym z chłopców będzie kolejne opowiadanie ? :) I czy tutaj się pojawi. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOjj nie mam pojęcia :D
UsuńTak, zdecydowałam się na Nataniela (przez większość głosów) i na Dimitra (bo osobiście chciałam o nim pisać) :) i tak, wszystkie opowiadania, z wyjątkiem Alice, będą pojawiać się na tym blogu ^^ pozdrawiam :*
Jezuśku! Helena mam zawał słodyczy!! Wreszcie Debra ma utartego ryja!! Hahahaha jest bardzo psychiczna, ale poprostu to jest takie sweety i w ogóle, że aż mi nerki wykręca? Dobra, NEVERMIND :P Rozdziałem jestem zachwycona! Pozdro i wesołego jajka?! ❤
OdpowiedzUsuńOo dziękuję :) Wzajemnie ♥
UsuńO Boże mój zaciesz bezcenny XD
OdpowiedzUsuń