PERSPEKTYWA
SUCRETTE
Słowa
Debry krążyły w moim umyśle spychając mnie powoli w ramiona depresji. To
śmieszne, że taka ostrość otworzyła mi oczy. To nie Kastiel był ślepcem, tylko
ja. Wiem to. Ile błędów popełniłam i ile ran wyrządziłam. Kierowałam się
dziecięcym egoizmem zrodzonym przez moją osobistą tragedię, nie zauważając jak
bardzo krzywdziłam w ten sposób Kastiela. Nie. Specjalnie to czyniłam, bo
chciałam go ukarać za…? No właśnie! Za mój brak zaufania. Wstyd mi. Muszę
zmierzyć się z tym upokorzeniem i pierwszym krokiem w zmianie mojego życia będzie
spotkanie Kentina, na którego właśnie czekałam w parku. Boję się zmierzenia z
odpowiedzialnością za moją głupotę, lecz póki z nim nie zerwę, to nie ruszę na
przód. Pragnę Kastiela, ani na moment nie zniknął z mojego serca, dlatego chcę
o niego zawalczyć, jeśli to jeszcze możliwe. Chcę udowodnić mu, że nie jest dla
mnie śmieciem, tak jak wmówiła mu to Debra. Dłonie zaczęły mi się pocić pod
wpływem wzrostu stresu, gdy zauważyłam zbliżającego się Kena. Nie mogłam uciec,
nie było odwrotu. Czas przeskoczyć lęk. Wstałam drętwo, a chłopak przytulił
mnie na powitanie.
-
Cześć kochana. – Odparł odsuwając się. Uśmiechał się czule, jak to miał w zwyczaju.
Tak się cieszy… Jestem naprawdę okropna. Jak mogłam wykorzystać jego dobroć?
Nie chcę go zranić. – Wszystko okej? – Dopytał zmartwionym tonem, dostrzegając
moją markotność. Opuściłam głowę, ponieważ nie mogłam patrzeć w jego
szmaragdowe błyszczące niewinnością kryształki.
-
Kentin przepraszam… - Wydukałam ledwo co, czując trzęsienie ziemi tylko pode
mną.
-
W porządku Sucrette. – Położył mi dłoń na ramieniu, która wydawała mi się
wyjątkowo ciężka. Niepewnie popatrzyłam na niego, czekając na jakiś wyraz żalu,
zawodu, wściekłości lub innych smutnych emocji, jednakże on tylko uśmiechnął
się niewyraźnie. – Wiedziałem, że tak będzie. Przeczuwałem taki finał naszej
historii, od momentu, kiedy cię poznałem. Zawsze w twoich myślach był on. Mam
nadzieję, iż tego nie pożałujesz i w końcu będziesz szczęśliwa. – Oznajmił
bezpłciowym głosem. – No to co, żegnamy się? – Aż tak obojętne mu to, co się
właśnie stało? Pełna pytań przytaknęłam głową, a chłopak uśmiechnął się jeszcze
raz, po czym zaczął iść w stronę, z której uprzednio przyszedł. Stałam
osłupiała, wtapiając puste spojrzenie w jego oddalające się plecy. To już
koniec? Takie to proste, zakończenie z kimś, czegoś? Nie. Pewnie znów popełnię
błąd, ale nie mogę tego tak zostawić. Nim się zorientowałam rzuciłam się, aby
go przytulić. Objęłam go mocno, zatrzymując go w ten sposób.
-
Kentin chciałam się w tobie zakochać, naprawdę. Jesteś cudownym chłopakiem i na
pewno nie raz tego pożałuję! Jestem pewna, że gdzieś czeka na ciebie twoja druga
połówka, którą na sto procent nie jestem ja… - Wydukałam jak katarynka. Plecy
chłopaka w moich objęciach stały się zimne, tak jak jego dłoń, dotykająca
mojej.
-
Sucrette ja wiem, wiem. Dziękuję, ale teraz chciałbym zostać sam. – Jego głos
drżał w tak dobrze znajomy mi sposób. Nie muszę widzieć jego twarzy, aby
wiedzieć, że po jego policzkach musi płynąć przedstawicielka smutku. Faktycznie
lepiej będzie jak go zostawię samego. Mężczyźni nie lubią pokazywać się w
chwili słabości, muszę to zrozumieć. Puściłam go z cichym: przepraszam.
Mimo
że zrobiłam coś okropnego to im byłam dalej miejsca zbrodni, to czułam ulgę.
Czy to dobrze? Czy to kolejny wyraz mojego podłego charakteru? Nie jestem tego
w stanie ocenić, jedyne co wiem, to iż czuję się lepiej. Bez tej presji. Usłyszałam
dźwięk telefonu, więc siłą rzeczy sięgnęłam do kieszeni. Moje serce zamarło na
moment, widząc nazwę dzwoniącego.
-
Halo? – Ciężko było powstrzymać zaskoczenie.
-
Sucrette jest problem z Demonem. Poważny! Przyjdź proszę! Nie dla mnie, dla
niego! – Odezwał się roztrzęsiony głos Kastiela. Nie kłamie. Słyszę tą
szczerość, nie mógłby udawać.
-
Już biegnę! – Uprzedziłam nim jak oszalała pomknęłam w kierunku jego mieszkania.
Czułam się rozdarta, ale pesymistyczne myśli związane z psem pchały mnie do
przodu. Mknęłam niczym wiatr…
Podbiegłam
bliżej do czekającego przed furtką Kastiela. Zatrzymałam się naprzeciwko niego.
O dziwo nie czułam zmęczenia moim szybkim przybyciem w to miejsce. Adrenalina
trzymała mnie jak narkotyk. Skrzyżowałam z Kastielem ponure spojrzenie. Jego
zgarbiona postura i osępiały stan zdradzał, że nie jest dobrze. Po części ja za
to odpowiadam, doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Jednakże nie czas myśleć
o naszych uprzedzeniach w związku z nami.
-
Co z Demonem? – Zapytałam od razu, mając w głowie same negatywne scenariusze.
-
Chodź i zobacz. – Odpowiedział bezpłciowo. Emocje najwidoczniej opuściły
skorupę jego pobliźnionego ciała. Pewnie linia jego życia pochyła w dół, kompletnie
go dobijała. Zaprosił mnie do środka parterowej rezydencji. Dawno już mnie tu
nie było, a i tak nic się nie zmieniło. No może oprócz bałaganu i obcości. Te
miejsce było mi kiedyś drugim domem… Nieważne, to przeszłość. Teraz dziwił mnie
brak merdającego ogona oraz powitalnego szczekania. Ten czteronożny buntownik
nie przepuszczał okazji do pokazania swojego dzielnego pilnowania terytorium,
więc skoro tym razem sobie odpuścił to musi być z nim źle. Kastiel zaprowadził
mnie do swojej na wpół otwartej sypialni. Nakazał wejść mi pierwszej, tak też
zrobiłam i przeraziłam się. Zakryłam dłońmi otwarte szeroko usta. Nie dowierzałam
własnym zmysłom.
-
Demon? – Wydukałam mieszanką szoku i rozpaczy. Zwierzak leżał na boku, jak
nieżywy kamień. Opadłam na kolana i przysunęłam się do jego wychudzonego
cielska, które niedawno tryskało energią. Pogłaskałam szorstką sierść. Nie
reagował. Nawet uchem nie drgnął. Oddychał tylko ledwo wyczuwalnie.
-
Leży już tak trzeci dzień. Weterynarz powiedział, że to przez jego stan
psychiczny. Nie chce jeść. Nie chce pić. Nic. – Wyjaśnił Kas siadając na łóżku.
Demon co z tobą? Czyżbyś nie chciał już żyć? Nie pozwolę się poddać. Nie dam ci
odejść. Nie możesz zostawić Kastiela. Tylko ciebie ma, tylko ty go nie
zawiodłeś. Zawsze przy nim tkwiłeś, więc nie opuszczaj go, tak, jak ja to zrobiłam.
-
Już ja mu dam! – Oznajmiłam zawzięcie, zastanawiając się, co zrobić.
-
Co zamierzasz? – Zainteresował się.
-
Masz strzykawkę?
-
Coś się znajdzie. – Nie dodawał żadnych zbędnych uwag. Posłusznie wstał i
powędrował w stronę łazienki. Stał się poważny w swojej trosce o pupila. Nie
wiedziałam, że potrafi taki być. Znaliśmy się tyle lat, a jednak są aspekty
jego osobowości, o których nie miałam pojęcia. Naprawdę jesteśmy nieznajomymi,
choć łączył nas kawał lat przyjaźni. Raniłam Kastiela pewnie głębiej i
boleśniej, niż mogłam sobie to wyobrazić. Przyniósł mi przyrząd razem z
kubkiem. Domyślił się mojego planu ocalenia psa. Nabrałam wody, a Kastiel
usiadł obok mnie na podłodze. Położył głowę Demona na swoich nogach, aby była
wyżej. Powoli wlałam mu w kąt ust niewielką ilość płynu, w przestrzeń między
policzkiem a zębami. Co jakiś czas będę mu podawała niedużą dawkę, by zaczął
dochodzić do siebie. Najpierw trzeba zadbać o jego pragnienie, potem będę się
martwić o jedzenie. Bez tego drugiego na razie da radę, gorzej, gdybyśmy
doprowadzili do odwodnienia jego organizmu. Gdy mu się polepszy, podamy trochę
pokarmu. Pogłaskałam go delikatnie po główce. Nasze dziecinne zachowanie i nasz
egoizm wpędził go w taki stan. Zaniedbaliśmy podległą nam istotkę przez swój niewyjaśniony
upór.
-
Kastiel co się z nami stało? – Rozległ się mój rozżalony głos.
-
Codziennie zadaję sobie to samo pytanie. – Opadłam głową na jego twarde ramię.
Choć miałam przed sobą chorego Demona, poczułam spokój powstały od jego
bliskości.
-
Boję się. Co jeśli Demon nie otworzy oczu? – Dopytałam zdruzgotana, jednak
chłopak objął mnie ostrożnie, przytulając się. Znów obdarzył mnie swym ciepłem
i bezpieczeństwem.
-
Wybraliśmy silnego psa. Podniesie się, zobaczysz. – Starał się zabrzmieć
pewnie, ale ja i tak wyłapałam lichą nadzieję i wątpliwość. Nie! Trzeba
wierzyć! Ma rację. Demon zawalczy!
Ooo... Jakie to smutne ;-; Aż serce mi się kraje... Rozdział zajebisty, ale dobijający pozytywnie moje serducho <3
OdpowiedzUsuńWreszcie rozdział! Pięć dni to zdecydowanie za długo xd Super tyle mogę powiedzieć. Su wreszcie zerwała z Kentinem. Tak!!! Czekałam na ten moment odkąd zostali parą :) Teraz wreszcie zawalczy o Kastiela <3 Ale martwię się o Demona oby nic mu się nie stało, choć myślę, że jego ciężki stan zbliży ich do siebie i mam nadzieję, że tak będzie :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Spokojnie to tylko pięć dni... tak tylko pięć xd Życzę duuuużoooo weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń~KASSINIELLA~
Biedny Demon :(
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny :D
Nie mogę się doczekać następnego, przesyłam dużo weny ;3
Pozdrawiam :*
Cześć!
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie krótko, zwięźle. Nie połączył ich Lysiek (chociaż liczyłam na niego), sami też nie potrafili się dogadać, więc zrobi to DEMON! Fantastycznie.
Myślałam, że w tym rozdziale zacznie już ich ze sobą łączyć, a tu proszę, wplatasz kolejny wątek. Fajnie, jak zwykle zaskakujesz czymś nowym. Lubię to w Twoich rozdziałach. Nigdy nie można przewidzieć do końca, co się dalej wydarzy.
Mam nadzieję, że Demon szybko wróci do zdrowia, a ci dwoje w końcu się dogadają.
Pozdrawiam;)
Aaaa rozdział, kocham, dziękuję, wielbię lecę czytać
OdpowiedzUsuńNo to tak mnie zdarzały się cięższe rzeczy i po przeczytaniu muszę stwierdzić że Su jest dosyć słaba psychicznie. Ale dosyć hejtów! Mega fajny rozdział i muszę ci wyznać że uwielbiam twój styl pisania jest taki przyjemny :) Pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Haruka ❤
OdpowiedzUsuńO Chryste! Jak Demon kopnie w kalendarz, to ja go chyba kopne w dupsko na przebudzenie! Co za pies ;^^; Żal mi go i po raz kolejny jestem zdruzgotana zachowaniem tych dwóch niedorajd! Ja w Kazika i Suśke nie wierze ;^^^;
OdpowiedzUsuń~Pozbawiona chęci do dalszego życia bez Demona, Martyśka ♥