25 marca 2016

Sucrette & Kastiel dodatek

~ ROK PÓŹNIEJ ~

PERSPEKTYWA KASTIELA

Zawiał chłodnawy wiatr niosąc ze sobą kolorowe, wyschnięte listki. Tkwiłem na ławce, przyodziany w ciszę i spokój. Krajobraz parku stawał się coraz smutniejszy, doprawdy nie lubię tych łysiejących drzew. Ciemnozielony, pachnący przy koszeniu trawnik skrywał się pod barwnym dywanikiem. Kolejna jesień. Ile to już minęło, od naszego poznania? Przeniosłem wzrok w dół, na moje uda, służące tymczasowo za poduszkę. Sucrette korzystająca z ich usług, była moją drogą przyjaciółką, noszącą teraz miano mojej dziewczyny. Dotknąłem niewinnie jej bladego policzka. Zgarnąłem przydługie włosy, nigdy nie uczesane. Pasują do jej roztrzepanego charakteru. Prawdziwy z niej rozbójnik, lecz mimo to, dobre ma serce. Ja to wiem, jestem przy niej kawał czasu. Przez podstawówkę, gimnazjum, a teraz liceum. Podążałem za nią, jak prześladowczy cień. Byłem przy niej w każdej sytuacji, no prawie, nie licząc naszych burzliwych momentów. Jest dla mnie całym światem, codziennością, bez której nie wyobrażam sobie mojej egzystencji.

Delikatnie muskałem kciukiem zarys jej twarzy. Opuszkami kościstych palców przejechałem do płatka ucha po jej gładkiej skórze. Odnalazłem dziurkę po kolczyku. Może sprezentuję jej jakąś biżuterię, by mogła ją zapełnić? Powędrowałem dalej, krawędzią narządu słuchu, aż po samą kość policzkową. Zataczałem kółeczka, zauroczony. Nagle moja dłoń została zatrzymana. Obiekt łaskotania miał najwyraźniej dość. Przebudzona przekręciła się ostrożnie, nie puszczając mojego nadgarstka. Teraz jej smukła buźka była na wprost. Miedziane oczy błyszcząc wtapiały się w srebro moich tęczówek.
- Co ty robisz kochany? – Rzuciła miłe określenie, do którego jeszcze nie zdążyłem przywyknąć, choć minął już rok. Od początku naszej znajomości byłem dla niej okrutny i myślałem, że nic między nami się nie zmieni, a tu proszę. Moje serce już od dawna przestało cierpieć z niespełnionej miłości.
- A tak miałem ochotę cię pomiziać, knypku. – Posłałem jej ciepły uśmiech, byłem szczery. Nie musiałem kombinować, jak to było zazwyczaj w okresie naszej przyjaźni.
- Więc to tak zboczuku? – Przysunęła moją rękę i… Ucałowała palec wskazujący! Mimowolnie zrobiło mi się cieplej. Niegdyś połknięte motyle, znów próbowały wydostać się na zewnątrz. Zwyczajny gest, a sprawiał mi tyle szczęścia. Nie był to pierwszy taki pocałunek, niemniej jednak poczułem się uszczęśliwiony. Pokazywała mi w ten sposób, jaki cenny dla niej jestem. Dokuczliwie pstryknąłem ją w nos. Ta podrażniona zabrała swą łepetynkę, podnosząc się do siadu. Przetarła oczy, po czym rozejrzała się dookoła. – Ej, gdzie jest Demon? – Sam także skopiowałam zachowanie. Wystraszony, aż wstałem, nigdzie nie widząc czarnego psa.
- Demon! – Zawołała głośno. Zwierz od razu reagował na nasze głosy, więc czemu tym razem nie przyleciał? – Kastiel nie widzę go nigdzie!
- Kurde, gdzie on poleciał? – Burknąłem zdenerwowany. – Chodź go szukać. – Rozkazałem, ruszając w swoją stronę. Słyszałem tylko jej desperackie nawoływania, kiedy oddalałem się od ławki… Zaraz, zaraz. Mam deja vu… Przeogromny strach dał mi kopa, abym czym prędzej pobiegł do Su. Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie przy tej chwili stało się „to”. Poznała tego głąba i w skutkach wszystko między nami zaczęło się psuć…

PERSPEKTYWA SUCRETTE

Gdzie on jest? Ten mały czarny łobuz? Rozglądałam się uważnie w poszukiwaniu Demona. Wiem, że jak na psa jest wystarczająco poradny, ale... Zatrzymałam się. Stanęłam jak wryta widząc Kentina ze swoim mopsem, a przy nim rozbrajającego owczarka. Eee… Czy ja mam deja vu? Odnoszę wrażenie, że już podobna sytuacja się odbyła, cóż nieważne. Podeszłam do chłopaka z przyjacielskim uśmiechem. Dawno go już nie widziałam.
- Cześć Kentin. – Odparłam na powitanie. On spojrzał na mnie swymi szmaragdowymi oczami, które nawet teraz próbowały mnie oczarować. Wodziły mnie swoim pięknem.
- Witaj Sucrette. Coś ciągnie tą twoją bestyjkę do mnie. – Oznajmił z beztroskim uśmiechem. Cieszę się, że nie ma do mnie żalu za nasz mały epizod w przeszłości. Tak jak mu się przyglądam, to raczej nie zmienił się od tamtego czasu. Wciąż rozsyła wokół aurę dobroci, na którą się złapałam z moim obolałym sercem. – Wyglądasz inaczej. – Dodał po chwili, gdy jego wzrok dokładnie mnie zlustrował.
- Tak? – Zapytałam zdziwiona, oglądając moje rozdwojone końcówki. Chyba trzeba zmienić tę fryzurę. On poklepał mnie po ramieniu, jak dobrego przyjaciela.
- Widzę, że miłość ci służy. Jednak Kastiel dba o twój uśmiech. Ma szczęście. – Zaśmiał się pod nosem, przy okazji jakoś mnie zawstydzając. – Ach widziałem też, iż nawet zadbał o twój sens porannego opuszczania łóżka. – Przypominał nasze skrawki rozmowy, lecz tym aspektem mnie zaskoczył. Jak to widział?
- Co masz na myśli? – Zdziwiłam się, czując jak zmarszczki między brwiami mi się powiększają.
- Nie wiesz? – Dopytał zaskoczony, po czym wyciągnął z kieszeni swoich spodni moro telefon. Zaczął w nim czegoś szukać, a ja coraz bardziej się dziwiłam. Dopiero, kiedy Ken pokazał mi selfie Kastiela ze mną śpiącą u boku i jeszcze z niezrozumiałym dla mnie dopiskiem „i kto teraz jest na wyższym poziomie?”, wszystko pojęłam. Zbladłam. Jaki wstyd. Czy ta farba zaszkodziła już Kastielowi na mózg? Zabiję go! Uciekłam spojrzeniem gdzieś w bok, chcąc zapaść się pod ziemie. Udało mi się dostrzec tego szkodnika. Stał niedaleko i gapił się na nas, jakbyśmy popełniali zbrodnie w biały dzień.
- Miło było cię znów zobaczyć, tymczasem żegnam się, bo muszę kogoś zamordować. Trzymaj się. – Rzekłam starając się zachować spokój. Roześmiany Kentin pogłaskał mnie po mojej rozczochranej czuprynie.
- Okaż mu cień litości. Papa. – Pomachał mi ręką, a ja podbiegłam do Kastiela z żądzą mordu. Ten obrażony, zmierzył mnie zezłoszczonym spojrzeniem.
- Co to za łaszenie się do innego? – Burknął nadąsany. Zacisnęłam pięści, starając się nie popełnić morderstwa przy świadkach. Dopiero w domowym zaciszu wypruję mu flaki.
- Kastielku. – Zaczęłam łagodnie z wyszczerzonymi w uśmiechu zębami, jakbym pomalowała je sobie czymś niesmacznym. – Mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić, dlaczegóż to, wysłałeś Kentinowi zdjęcie, jak sobie słodko obśliniałam twoje ramię podczas snu?! – Kładłam syczący nacisk na każde słowo.
- Demon, co to za ucieczki? Nie ładnie tak. Zły piesek. - Zanucił, schylając się do psa, by go pogłaskać. Bezczelnie mnie zignorował. Wzięłam głęboki wdech i wydech, wdech i wydech… To nie pomaga!
- Kastiel masz pięć sekund, żeby wiać. – Rzuciłam wkurzona, a on zapiął psa na smycz i teatralnym krokiem ruszył przed siebie. Szedł, nawet się nie oglądając. Po chwili jednak schował się za drzewem. Szczerze? To już nie ogarniam jego zachowania… Co on chce się bawić w chowanego? Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc siłą rzeczy sięgnęłam po niego. - Co? – Wydusiłam sama do siebie, spostrzegając dzwoniącego. To oczywiście był Kastiel! Zupełnie osłupiała odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Chcesz jeszcze zobaczyć psa? – Powiedział całkiem poważnie swym niskim, lekko zmutowanym głosem.
- Eee, tak? – Ta odpowiedź brzmiała bardziej jak pytanie, niż twierdzenie.
- Zostaw przysięgę na papierze o niekrzywdzeniu pana Kastiela przy najbliższym drzewie. To jest okup, rozumiesz? – Właśnie nie do końca rozumiem sytuację. Czy ja jestem w ukrytej kamerze? Czy on jednak porzuca gitarę, by wstąpić do kabaretu? A może do cyrku, jako klaun? Nawet nie potrzebna mu charakteryzacja… Ech… Westchnęłam. Bez słowa odrzuciłam połączenie i powolnym krokiem powędrowałam w stronę żartownisia. Im byłam bliżej, tym mniejszą miałam ochotę na zabicie go. Po prostu walnę go w ryj i na tym się skończy wymierzanie mu sprawiedliwości. Oparłam się ramieniem o korę i zajrzałam za pień. Pustka. Gdzie on zniknął? Rozmył się w powietrzu, czy jak? Poczułam stukanie w ramię, więc się odwróciłam i zanim, jakkolwiek zareagowałam, zostałam uchwycona za kurtkę i czule pocałowana. Zamknęłam oczy, rozpływając się w dobrze znanym uczuciu. Wiem, do kogo należą muskające mnie usta, czyje dłonie ochładzają mój policzek. Czyj był ten zapach i to ciepło. Po chwili odsunął się z niewinnym uśmieszkiem, który rozkruszył całą moją złość na niego.

ZŁOŚCIMY SIĘ I WYBACZAMY
TAKA JUŻ JEST, TA NASZA MIŁOŚĆ
- SUCRETTE & KASTIEL -

16 komentarzy:

  1. Jakie to PIĘKNE !!! Przyznam szczerze, że prawie się popłakałam a kiedy to czytałam uśmiech nie schodził mi z twarzy :* Cudownie zakończyłaś tą opowieść <3 Więc pozostaje mi życzyć by kolejne twoje opowiadania były równie piękne jak to. Pozdrawiam serdecznie :*
    ~KASSINIELLA~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo jakie słodkie :3
    Na miejscu Su bym zabiła Kasa za te zdjęcie :) To było zabawne z tym telefonem :)
    Szkoda że nie powstanie ciąg dalszy o nich :( no niesety
    Życzę ci dużo weny przy innych historiach :3
    Pozdrawiam :*
    PS: wróć kiedyś do tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju takie kawaii 💠 zakończenie nic dodać nic ująć ;)pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Haruka ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤#Spam serduszkowością❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym chciała jeszcze :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również chęnie bym jeszcze poczytała. Cały czas mam na mordce uśmiech. Wspaniała ta historia <3

    OdpowiedzUsuń
  7. ohohoohoohohohoohohohoohhoohohohoohohohohohohoohohohohooh Jakie Kawaii *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę mi smutno, że to już koniec..

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!

    Co tu dużo pisać? Wszystko ma swój koniec i niestety ta historia też. Trochę przykro, bo osobiście uważam, że to było najlepsze, jak do tej pory, z Twoich opowiadań. Poprzednie też są świetne, ale to było pełne emocji. Każdy rozdział wzbudzał w czytelniku radość, niedowierzanie, smutek, a nawet gniew, złość. Wszystkie fragmenty były nimi przesiąknięte. W doskonały sposób potrafiłaś wszystko tak opisać, że człowiek się w to wczuwał. Współodczuwał wszystko z bohaterami.
    Co to postaci, nie były one banalne, bynajmniej. Zarówno Su jak i Kas mieli skomplikowane osobowości. Trzeba było trochę pomyśleć, wczuć się w ich role, żeby zrozumieć ich wybory, żeby zbyt pochopnie ich nie ocenić.
    No i to, co mniej najbardziej ucieszyło: dałaś im szczęśliwe zakończenie, chociaż mogłaś wszystkich zaskoczyć i rozwalić całkowicie ich znajomość. Osobiście uwielbiam szczęśliwe zakończenia, dlatego jestem strasznie zadowolona, że udało im się w końcu pogodzić i dojść do porozumienia, chociaż jestem przekonana, że gdybyś postanowiła dalej ciągnąć tę historię, to jeszcze nieraz spotkaliby na swojej drodze ogromne problemy :)
    Podsumowując, to opowiadania należy do grona moich ulubionych i pewnie jeszcze nieraz do niego wrócę, żeby na nowo przeżyć te ich niełatwe relacje. Oczywiście troszkę jest smutno, że to już koniec, ale z drugiej strony nie mogę się już doczekać Twoich kolejnych opowiadań, które, mam ogromną nadzieję, pojawią się już niebawem.

    Ściskam Cię mocno i życzę dużo weny;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O jeju jak mi smutno, że to koniec :( ale szczerze mówiąc zakończone w odpowiednim momencie :) Świetnie opowiadanie, genialna całość, cudowna miłość! Dziękuję Ci za całe opowiadanie i serdecznie pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no... to nie może być koniec. Nie zgadzam się! Przez te Twoje opowiadanie sama się rozkleiłam. Czytałam te wszystkie rozdziały na jednym tchu, z czego niektóre doprowadziły mnie do łez. Idąc z rozmazanym tuszem, widniejącym na policzkach, rodzice pytali się mnie co się stało, że płakałam. Powiedz, że będzie jakakolwiek tego kontynuacja :/..

    OdpowiedzUsuń
  12. Cała historia bardo mi się podobała ^^ zaś wszystkie rozdziały przeczytałam za jednym razem ;)
    Uwielbiam twój styl pisania (chociaż, że znalazły się w treści drobne błędy) i tą niezbyt przesłodzoną słodycz bohaterów (wiem głupio napisałam XD)
    Dlatego napiszę ci, że była to świetna (jak nie boska) historia ^-^ (aż mnie kusi, aby przeczytać twoje opowiadanie z Lysandrem :)i chyba to niedługo zrobię XD)
    Przesyłam dużo weny i pozdrawiam ^-^
    PS Przepraszam za tak chaotyczny komentarz, ale jestem tak zachwycona tym co napisałaś, więc nic sensowniejszego nie mogłam napisać XD
    ~Domi L

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytając wykreowaną przez ciebie historie, czułam jak bym wróciła do swoich własnych wspomnień, które uległy mimowolnej deformacji, by na koniec przeistoczyć się w zupełnie inną historię. Masz bardzo przyjemny styl. Dziękuje za to wspaniałe zakończenie, bo niestety życie nie każdemu wymachuje przed nosem scenariuszem z happy endem. Co gorsza często my sami mu na to pozwalamy. Pozwalamy na to złe zakończenie przez własną dumę i chęć odpłacenia się innym pięknym za nadobne. Milczenie nie zawsze jest złotem, nie wtedy gdy w grę wchodzi miłość. Wtedy to czysta trucizna, na którą antidotum może być tylko szczera rozmowa ale nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. A potem jest już za późno… Nie wiem dlaczego to pisze, na ogół nie jestem zbyt wylewna ( to pewnie kolejna przyczyna mojego nieszczęścia) ale potraktujcie to dziewczyny jako dobrą rade. Jeśli kogoś kochacie ze szczerą wzajemnością nie pozwólcie mu odejść, walczcie o tą osobę do samego końca.
    Pozdrawiam ciepło autorkę i czytelników.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!