30 stycznia 2016

Sucrette & Kastiel part XV

PERSPEKTYWA SUCRETTE

Wyprana z emocji sięgnęłam po sukienkę. Jednak nie potrafiłam jej na siebie wciągnąć. Stałam na środku bolesnej przestrzeni, ślepo patrząc na podłogowe kafelki. Czarna dziura w mojej klatce piersiowej wciągała mnie w rozpacz. Moje ciało stało się drżącą skorupą. Nie potrafiłam przyjąć do świadomości tego, co zaszło przed chwilą. Czułam na sobie znikome ciepło Kastiela, jego dotyk, pocałunki, będące dla niego tylko zabawą. Te ślady boleśnie wżynały się w moją skórę, by przesiąknąć do roztrzęsionego serca. Zniewolił mnie, dał mi się posmakować, żeby uzależnić. Nie miałam pojęcia, jak łatwo doprowadzi mnie do stanu podobnego do głodu narkotykowego. Tak bardzo go pragnę, lecz nie mogę pozwolić sobie na więcej, bo gdy przedawkuję to zasnę w długowieczny sen cierpień gorszych już od samej śmierci. Zostawił mnie samą z upokorzeniem i zhańbieniem. Wstyd mi, że jeszcze ośmielam się za nim tęsknić.

Zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju Lysandra. Czułam strach przed ujrzeniem Kastiela. Chociaż serce łomotało mi jak opętane, musiałam się przełamać. Zacisnęłam drżące pięści, uniosłam podbródek do góry, wmawiając sobie siłę i dumę, którą utraciłam w łazience. Nacisnęłam klamkę, uchylając drzwi. Szybkie oględziny wnętrza. Uff. Nigdy, aż tak mi nie ulżyło, że kogoś nie widzę. Trzeba uciekać, póki mam do tego okazję. Ken na mój widok zerwał się na równe nogi. Jednakże ja nawet nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, zresztą nikomu stąd.
- Kentin idziemy już. – Odparłam łamliwym głosem. Nie spodziewałam się, że tak trudno będzie mi wydobyć z siebie dźwięk. Odwróciłam się na pięcie, skrycie zakrywając oczy. Nie, proszę! Jeszcze nie teraz. Dopiero, gdy dojdziemy do domu… Słyszycie moje łzy? Posłuchajcie się, ten jeden raz.
- Pożegnajcie od nas chłopców. – Usłyszałam za sobą zatroskany ton, widać nie udało mi się zagrać, iż wszystko okej. Znajoma dłoń uchwyciła moją, a mój policzek został przyklejony do kojącego ciepła.
- Su… Uważajcie na siebie. – Ostrzegła Iris pewnie z tym swoim zmartwionym wyrazem twarzy. Kentin pociągnął mnie ze sobą. Jego dbanie i czuwanie nade mną pozwoliło mi na bezgraniczne zaufanie w bezpiecznym wyprowadzeniu z tego cholernego domu. Poczułam powiew świeżego powietrza. Wyszliśmy już? Uniosłam wzrok, spoglądając na Kastiela wychodzącego zza zasłony zakrywającej taras. Gdy nasze oczy się spotkały, on zatrzymał się jak wryty, a mi przeszedł bolesny dreszcz po linii kręgosłupa. Gdyby nie ciągnięcie przez Kena, zastygłabym jak kamień. Uciekłam spojrzeniem na boje buty, ściskając mocniej mojego wybawiciela.

Szliśmy w grobowej ciszy. Robiliśmy małe kroki pogrążeni w własnych myślach. Noc była chłodna, więc wtuliłam się w puchaty szalik. Już dawno puściłam rękę Kentina. Nie mogłam jej trzymać, jakbyśmy byli parą zakochanych. Nie, kiedy czuję się rozchwiana emocjonalnie.
- Sucrette czy… - Zawahał się, widać ciężko mu przychodzi zadanie pytania. - … Stało się coś między tobą, a Kastielem? – Zmarszczyłam brwi skołowana. Opuściłam głowę uginając się pod jego wierzącym we mnie wzrokiem. Westchnął ciężko, biorąc moje milczenia za twierdzącą odpowiedź. – Czy to do niego było skierowane tamto wyznanie? – On znów o tym. Wyrzuty sumienia krążyły w moich żyłach, obierając sobie za źródło depresję. Zabolał brzuch, na którym wyżywał się mój stres. Wszystko stało się takie zagmatwane.
- Sucrette nie milcz tak. – Przesiąkł do mojej małżowiny usznej zrozpaczony głos.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Ja i Kastiel to szmat czasu w przyjaźni. Był przy mnie zawsze, teraz jednak odszedł. Zerwał ze mną znajomość.
- Nie wygląda na to. – Odparł z lekkim wyrzutem. Zebrałam w sobie resztki odwagi i popatrzyłam na niego.
- Ale tak jest. – Oznajmiłam twardo. – Deklarował, że to koniec, po czym wyrzucił mnie ze swojego życia jak przedmiot. Jeśli ma zachciankę to sięga po mnie, by po chwili zabawy odstawić, bo się zdążył znudzić. – Zatrzymaliśmy się. Kentin przypatrywał mi się zaskoczony. Nie potrafię stwierdzić, czy to przez moje słowa, czy przez spływające po policzkach krople. – Nie wiem, czy on wie, co to miłość. Jak to jest, kochać kogoś tak bardzo, że pozwalamy sobą pomiatać, obrażać i ranić. Kiedy dla dobra tej drugiej osoby, jesteśmy zdolni skazać siebie na cierpienie. Czy zna smak łez? Czy też zna stan, gdy nie możesz jeść, spać, funkcjonować przez ciągłe myślenie o tej drugiej osobie? Jak to jest budzić się i zasypiać wypełnionym nieodwzajemnionym uczuciem? Jaka nie przyjemna jest wciąż mokra poduszka? Codziennie wstawanie bez chęci do życia? Czucie pragnienia nie otworzenia rankiem oczu? Jak to jest…
- Dobrze. Już dobrze. Uspokój się. – Przytulił mnie mocno, pozwalając na spokojne dojście do siebie.
- Kentin przepraszam cię. – Głaszcząc moje włosy, oparł swój podbródek o czubek mojej głowy.
- Nie płacz, proszę. Nie chcę cię mu oddawać, skoro doprowadza cię do takiego stanu. Wiesz, że jestem w stanie pokazać ci, co to szczęśliwa miłość. Jeśli będziesz chciała o nim zapomnieć, nie bój się wykorzystać w tym celu mnie. Chciałbym być tym, który zadba o twój uśmiech i abyś odzyskała sens porannego opuszczania łóżka. – Oznajmił spokojny, tonem pełnym cierpliwości oraz nadziei.
- Kentin dziękuję, ale ja tak nie mogę. – Pociągnęłam nosem.
- Wiem. – Burknął smutno.

Niedzielny dzień minął mi z prędkością światła. Podjęłam decyzję o zaczęciu nowego życia. Bez Kastiela, którego mam już po dziurki w nosie. Dość łez, dość rozpaczania. Postaram się wyzbyć wszystkiego, co było źródłem nieszczęścia. Moja osobowość nie pozwala mi przyjąć uczuć Kentina. Nie w takim stanie. Wpierw muszę ustatkować moje serce. Siedziałam na łóżku z chęcią pójścia spać. Wyznaczyłam sobie za cel, nie myślenie o „pewnej osobie”. Nawet udało mi się zignorować jego telefony. Niech spada na drzewo. Wycierałam właśnie włosy, kiedy kolejny raz tego dnia odezwała się moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Jej, to się szczerze nie spodziewałam.
- Halo? – Odebrałam zaskoczona.
- Su, gdzie jesteś? – Eee? Co to za pytanie? Zmarszczyłam brwi i niepewnie odparłam:
- W domu.
- Powiedz mi, czy ty jesteś z Kentinem? – Zmarszczki na czole pogłębiły się w zadziwieniu na łamiący się, piszczący głos Rozalii. Trochę zaczęłam się niepokoić.
- Czemu jesteś taka roztrzęsiona, co się dzieje? – Zmartwiłam się, bo dziewczyna raczej nie dzwoni do mnie z taką dawką emocji. Zazwyczaj rozgaduje się o swoich nowych, unikatowych nabytkach w shoppingu.
- Odpowiedz! Kochasz Kastiela? – Ech?
- Przecież wiesz… - Westchnęłam przygnębiona.
- Kochasz, czy nie? – Zabrzmiało poważnie, nie wiedziałam, że stać ją na taką dominację.
- Kocham. – Odpowiedziało za mnie niespokojne serce. Kurcze! Czemu wtedy, kiedy nie chcę o nim rozmawiać, ona rozpoczyna ten temat?
- Szlak! – Prychnęła. – Nie wiem, czy powinnam… Kurde powiem ci. Debra dzwoniła do mnie i chwaliła się, iż wymyśliła plan jak zaciągnąć Kasa do łóżka. Sucrette wiesz jaka ona jest. Jeśli jej na czymś zależy to użyje wszystkiego, aby to zdobyć. – Znieruchomiałam ogarnięta niewytłumaczalnym strachem. Mój niepokój wzrósł, jakby przeczuwał wielką tragedię.
- Po co mi to mówisz? – Starałam się, by mój głos był naturalny, więc dlaczego mnie zawodzi i drży?
- Nie rozumiesz? Biegnij do niego i zapobiegnij tej zdradzie.
- Jakiej zdradzie? Kastiel nie jest moją własnością, nic nas nie łączy. – Wykrzyczałam zdenerwowana. Nie na nią, tylko na siebie. Jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi, mającymi wspólną przeszłość, która i tak nie ma znaczenia. To co było, to było.
- Suśka ty nic nie wiesz, co? Lysander mnie zabije, ale trudno. Kastiel cię kocha, szaleje za tobą. Zerwał waszą przyjaźń, ponieważ chciał zawalczyć o twoje serce. Wczoraj coś się między wami wydarzyło, prawda? Gdy zobaczył, że zwinęłaś się z Kentinem najpierw ogarnęła go mała furia, a potem zalał się w trupa. Nie mogliśmy go ogarnąć, wciąż bełkotał jak wiele dla niego znaczysz. Wszyscy, łącznie z nim myśleliśmy, że ty i Ken to para.  On jest durny. Głupi jak but. Boi się odrzucenia, boi się skompromitowania. Ty najlepiej to wiesz, jakim jest tchórzem. A dziś, możliwe, iż za zasługą Debry podda się. Leć do niego. – Co ja mam myśleć? Jej słowa weszły mi jednym uchem, by wyjść drugim. Przeleciały przeze mnie, w ogóle nie przyswojone przez mój umysł. Mimo jej słów, nie będę rzucać się do gonitwy za nim.
- Pogięło cię? On ma chyba rozum i pohamowanie?
- Su to jest facet. Nie zapominaj. W dołku nie za bardzo używają mózgu. No i jak półnaga laska wejdzie mu do łóżka to pokieruje się tylko jednym.
- Rozalia… - Dalej nie jestem pewna.
- Ten ostatni raz zawalcz o niego. Ty bądź tą, która wykona pierwszy krok w stronę waszego wspólnego szczęścia.
- Ostatni raz! – Zawtórowałam wstając z łóżka.
- Do dzieła mała. Zadzwonię do Debry, żeby zdobyć ci czas. Mam nadzieję, że w poniedziałek wam pogratuluję. – Zawołała podekscytowana. Niech mi pożyczy tego swojego entuzjazmu, bo dalej się waham, czy dobrze postępuję. W końcu miałam o nim zapomnieć.

Zadzwoniłam do drzwi w towarzystwie szczekania Demona. Osoba, która mi otworzyła rozsypała mój światopogląd.
- Ty tu? – Zapytała rozczesana Debra, szczelnie owinięta kołdrą z łóżka Kastiela.
- Gdzie Kastiel? – Udawałam nie przejętą jej stanem, choć miotały mną różnego rodzaju emocje. Od złości, po obrzydzenie. Pies nie wybiegł mi na przywitanie, tylko gdzieś zamknięty rozpaczliwie skomlał.
- Kąpie się. – Chciałam wejść do środka, lecz zatarasowała mi ręką przejście. – Wiesz, to nie jest za dobry moment.
- Niby czemu? – Zmierzyłam ją byczym spojrzeniem, mając ochotę zdzielić ją w ten głupi ryj.
- Bo widzisz ja i Kas… - Zarumieniła się, uśmiechając pod nosem w zawstydzeniu. Dobrze rozpoznawałam ten wyraz. Nie mogę w to uwierzyć. Spóźniłam się.
- Zrobiliście „to”?
- Eee, tak głupio prosto z mostu o tym mówić. – Nie udawaj cnotki, gadaj zaraz, bo nie wytrzymam.
- Zrobiliście? – Wydusiłam przez zaciśnięte zęby.
- Tak. – Odsunęła trochę przykrycia, pokazując w ten sposób świeże malinki na szyi. Zrobiłam chwiejny krok do tyłu. Co? Nie mogę tego pojąć. Straciłam go, bezpowrotnie. To koniec. Nie wybaczę mu tego. Tknąć ją… Bo ja mu nie dałam? Tak? Jak nie ja, to inna? Zawiodłam się. Jak on mógł mi to zrobić? Ulec jej i niby mnie kochając? Gówno jest dla niego cenniejsze. Gdybym była dla niego ważna to trzymałby ręce przy sobie. Rozpacz. Czuję żal, nienawiść, wściekłość. Jak ja mogłam uwierzyć w paplaninę Rozalii? – Ach Kastiel jest taki cudowny. Niby delikatny, a jednak gwałtowny. A jaki jest Kentin? – Czy ta laska jest normalna? Odpowiedziałam jej środkowym palcem, po czym uciekłam z miejsca zbrodni na moim sercu. Zabili mnie! Moją miłość. Biegłam przed siebie nic nie widząc. Oślepłam, ogłuchłam. Wiatr rozwiewał moje łzy. Nie mogę! Opadłam na kolana. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, nie udźwignęły tego ciężaru. Wrzasnęłam, kuląc się. Dusiłam się płaczem, wszystko mnie bolało. Rzygać mi się chciało. Rozrywało mnie na malutkie kawałki. Sypałam się jak ruina. Wtem rozległ się dzwonek mojego telefonu. Cała zasmarkana, zapłakana wygrzebałam go, bo wiedziałam kto jest po drugiej stronie. Potrzebuję go.
- Kentin pomóż mi… - Wyjęczałam do słuchawki.

___________________________________________________

Hej Kochane moje! Mam dla Was trochę przykrą wiadomość. Otóż dzisiejszy rozdział o Lysandrze się nie pojawi. Jednak nie martwcie się, w następną sobotę nadrobię to i tak jak było z Kasem wrzucę dwa fragmenty :) Wybaczcie mi po raz kolejny :<

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam uwielbiam uwielbiam :)
    Cudowny rozdział :D
    Miałam nadzieję że Su zdąży, przyznam że mnie zaskoczyłaś takim zakończeniem rozdziału. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny :-*
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehhh... Dobrze,że chociaż notkę dałaś *kicha*
    Bardzo fajny, jak zwykle, oczywiście!! Nawet wydaje mi się dłuższy :)
    Mam nadzieję, że Debra tylko nastraszyła Suśkę i Kas dowie się, że byłą u niego w domu. Roza! Dzięki Ci za telefon do Su! A ty, czerwony łbie, zamiast schlać się na trupa mogłeś do niej iść -.-
    Pozdrawiam i przesyłam wenę ;*
    PS Życz mi powrotu do zdrowia, bo tak mi głowa nawala, że ledwo siedzę. ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Maru Mi jestem zawiedziona zawsze czekam na rozdział z Lysem dziś też cały dzień waruje na twoim blogu a lysa ani słychać ani widać mam nadzieję że zrekąpensujesz się :'( rozdział okej ale debra ugh pozdrawiam i życzę dużo weny zawiedziona Haruka :'(((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale cię zniszczyłam nie było źle nie jestem zawiedziona xd spokojnie Lys.... Jest ok każdemu się zdarza ;>

      Usuń
  4. Dziewczyno!Rozwaliłaś mnie po całości tego to bym w życiu się nie spodziewała.Myślałam , że Su zdąży przed Debrą ale niestety nie :( Myślałam , że Kastiel jest inny ale najwyraźniej myśli tylko "tą" częścią ciała, a Debry nienawidzę, ale mam nadzieje, że jeszcze naprawisz relację między Kasem a Su. Już nie mogę się doczekać nexta.Myślę czym mnie tym razem zaskoczysz.Pozdrawiam :*
    ~KASSINIELLA~

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudeńko!!! Jak ty potrafisz tak pisać? Też chciałabym tak opisywać sytuacje i w ogóle. Przy Tobie to jestem amatorką :(.
    Masz taki talent, że...nie wiem co powiedzieć. Chyba tylko tyle, że znowu zaczynam zazdrościć. No nic, taka jestem i chyba kiedyś mi przejdzie.
    Co do rozdziału, mówiłam że był cudowny? Mówiłam i nie wiem co mogę jeszcze o nim powiedzieć.
    Ta Debra to naprawdę....ghrr...nawet nie będę pisać. A Kastiel, po prostu świnia! Jeżeli okaże się że to zrobił, to jednym słowem ma u mnie przechlapane.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Weny i czasu!
    Ps. zapraszam na kolejny rozdział!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świecie kolejny cud pojawił się. Maru Mi masz naprawdę wielki dar. Z niecierpliwością wyczekuje kolejnego rozdziału z Kastielem jak i również z Lysandrem . Pozdrawiam /// Twoja wierną czytelniczka <3

      Usuń
  6. Rozdział cudeńko. Po prostu extra. A Kastiel? Świnia jakich wiele na tej planecie. Ale mam nadzieję, że wszystko się potoczy tak jak chyba wszystkie tutaj chcemy :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!

    Rozdział przeczytałam, gdy się pojawił, ale z komentarzem docieram dopiero dzisiaj, bo miałam troszkę zwariowany weekend i nie mogłam znaleźć czasu #złaja.

    No proszę... Tak liczyłam na Lyśka, a tu Roza wyznała uczucia Kasa (jakkolwiek to brzmi xD). Dobrze... Po kolei...

    Cieszę się, że Su postawiła jasno sprawą pomiędzy nią a Kentinem. Chłopak wie teraz na czym stoi i z czym mu się przyjdzie mierzyć. Chociaż z drugiej strony uważam, że zachowanie Su - te jej ciągłe ucieczki (może to trochę za dużo powiedziane, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi) i powroty, bo go potrzebuje, mogą mu narobić dużych, może nawet nie dużych - ogromnych! nadziei.

    Jeżeli chodzi o Kastiela... To już ostatnio wyraziłam dość jasno, co o nim myślę. Podtrzymuję wszystko to, co napisałam poprzednio. Dla mnie jest tchórzem przeokropnym i jeżeli taki był jego wielki plan zdobycia Su, to nic tylko pogratulować #brawoKASTIEL!
    Już któraś koleżanka wyżej napisała, że powinien za nią lecieć, a nie schlać się i zachować jak rozkapryszony bachor... Nawet nie będę już tego jego zachowania komentować, bo po prostu brak mi słów.

    Sytuacja z Debrą... Gdzieś tam wierzę, że to jest jeden wielki, cholerny misunderstanding i dziewczyna włamała się do jego domu, gdy się akurat kąpał i rozebrała do naga (ciąg dalszy wiadomy), bo jeżeli on faktycznie się z nią przespał to... Bleh... O tym też nie bardzo chcę myśleć...

    Jak zawsze zakończyłaś w takim momencie, że człowiek ma ochotę krzyknąć - God WHY?, ale taki już ten Twój urok. Niestety musimy czekać te pięć dni na dalsze losy Su i Kastiela.

    No to czekam. Nie pozostało mi już nic innego :)

    Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Oby Debra tylko to uknuła i cała sytuacja nie miała miejsca.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!