PERSPEKTYWA SUCRETTE
Randka z Kentinem wyszła
kiepsko. Chłopak sam w sobie jest fajny, ale Kastiel oczywiście musiał coś
odwalić. Nie ogarniam go w zupełności. Na szczęście Ken dał mi drugą szansę i
jutro znów się widzimy. Tym razem nic nie napomknę pewnym osobom, bo jak mi zaś
się wtrącą to pozabijam. Właśnie mijała ostatnia lekcja, która nieubłaganie się
dłużyła. Dzień ogólnie był taki to dupy. Nudny jak flaki z olejem. Lysander
trochę poprztykał się z Kasem, Iris zresztą też zrobiła mu kazanie za
wczorajszą akcje, ale teraz jest już okej. Ryczeli po nim, jakby go nie znali.
On już taki jest, problemowy. I albo się go akceptuje, albo nienawidzi. A
wnioskując po tym, że tylko my się z nim jako tako kumplujemy, dominuje to
drugie. Nie wiem co mi padło na mózg, żeby się w nim zakochać. Boże. Złapałam
się za głowę i spojrzałam na Amber, następnie na Debrę, które były wpatrzone w
niego jak w obrazek. Czy ja teraz jestem na ich poziomie intelektualnym? Się
stoczyłam. Chociaż ja znam go z innych stron, przecież spędziłam z nim
praktycznie całe życie. Poznałam jego lepszą, która skradła mi serce. Dawno
jednak w nim jej nie widziałam. Schował ją jak maskę podczas okresu
dojrzewania. Ciekawe jakim byłby chłopakiem? Może skrywa to wszystko przed tą
jedyną. Jednak chyba nigdy nie będzie mi dane się o tym dowiedzieć.
Pakując rzeczy
przyuważyłam coś interesującego. Otóż nasz kochany Lysio skrycie zerkał za
klasową pięknością, z którą jak dobrze pamiętam, świetnie bawił się w klubie.
Hmm… Czyżby ktoś, komuś wpadł w oko? Przełożyłam torbę przez ramię, po czym
podeszłam do przyjaciela i klepnęłam go dla oprzytomnienia w plecy. Ten
spojrzał na mnie trochę zaskoczony.
- Podoba ci się? –
Zapytałam prosto z mostu, a chłopak pokrył się rumieńcem. Strzał w dziesiątkę.
Ojej, chciałabym mu jakoś pomóc w zdobyciu jej względów, ale nie powinnam się
wtrącać. Tym bardziej w sprawy tego, który wręcz nienawidzi wtykania nosa w
cudze życie.
- Nie zaprzeczę. Urodziwa
z niej panienka. – Uśmiechnął się taki jakiś rozmarzony.
- Su idziesz? – Zawołał
Kastiel, opierający się o próg. Pogłaskałam Lysandra po ramieniu w akcie
dodania otuchy, po czym pożegnałam się z nim w uścisku, by udać się w
towarzystwie tego sabotażysty do domu.
Chłopak palił papierosa,
podczas gdy ja rozmyślałam nad zauroczeniem Lysa. Rzadko kiedy wspominał o
jakiejś dziewczynie, która by mu się podobała, a jak już o takiej powie, to
nigdy nie robi kroków, aby ją poderwać i kończy się klęską. Zerknęłam kątem oka
na zatruwającego się towarzysza. Nie mogę dać mu rad, gdy sama bawię się w
gierkę z własnymi uczuciami. Kentinem próbuje wyleczyć się z tej nieodwzajemnionej
miłości, żałosne. Komplikuję, nie wiedząc nawet na czym stoję. Lecz wybadanie
gruntu za bardzo mnie przeraża, a Kas nie daje się moim pułapką. Czemu te
pierwsze miłostki są tak trudne? Może dlatego, że po raz pierwszy wkładamy w to
serce.
- Su, hej, słyszysz mnie?
– Doszło do moich uszu, wołanie Kastiela. Zamrugałam oczami i spojrzałam na
niego pytająco.
- Co? – Odparłam, a on
przydeptał peta.
- Nic. Sprawdzam
łączność. – Uśmiechnął się głupkowato. Te jego pomysły, już myślałam, że mówił
coś do mnie konkretnego. – O czym tak gorączkowo myślisz?
- O Lysandrze. Przyznał
się, iż podoba mu się Rozalia. – Zdradziłam, nie chcąc wydać na światło dzienne
moich prawdziwych rozkmin.
- Serio? A jednak kręcą
go takie laski. – Skrzywił się lekko, co wydało mi się dość dziwne, zważywszy
na jego preferencje. Prawdziwy z niego maniak krótkich spódniczek, które
właśnie często nosi ta kształtna kobieta.
- Nie podoba ci się ona?
– Zapytałam zaintrygowana jego odpowiedziom.
- Tak średnio. Ma ładna
buźkę i ciałko, ale wydaje się taką słodką idiotką. – Odparł z przekąsem. To
nie takie dziewczyny mu się zawsze podobały? „Słodkie idiotki” jak on to
określił.
- To jaka dziewczyna jest
w twoim typie? – Popatrzył na mnie z tym swoim denerwującym uśmieszkiem.
- Co jeśli powiem, że ty?
– W zaskoczeniu zabiło mi szybciej serce, ale zaraz. Jedną chwilkę. Co proszę,
on powiedział? Kiedyś jak zapytałam go, o to czy mu się podobam bezczelnie
stwierdził, że podmioty kobiet go nie interesują. Zawsze wyzwał mnie od
dzieciuchów i od desek, więc nawet jeśli chciałabym mu w to uwierzyć, to nie
mogę. Sprowadzają mnie na ziemię słowa z przeszłości, krążące w odmętach mojego
zakompleksionego umysłu.
- Tym razem się nie
nabiorę. – Pokazałam mu język. Chętnie zamieniłabym go na środkowy palec, ale
zostawię go na inne momenty, których pewnie będzie jeszcze wiele.
- A szkoda. – Burknął
smętnie, chowając dłonie do kieszeni.
Siedzieliśmy w parku,
obserwując jak Demon rezolutnie biega za patykiem, który rzucamy mu na zmianę,
zmierzając się kto zrobi to dalej. W pewnej chwili Kastielowi zaczął grać
telefon, lecz on zupełnie to ignorując zaczął szarpać się z psem. Aportował,
przynosił, ale oddać nie chciał.
- Nie odbierzesz? –
Zapytałam, gdy po chwili ciszy znów zaczął dzwonić.
- Nie. To Debra. Od gatki
w klubie non stop do mnie wydzwania. Skąd ta żmija ma mój numer, nie mam
pojęcia. – Wyjaśnił wyrywając drewnianą zabawkę. Ta laska w desperacji potrafi
wszystko, więc wcale mnie nie dziwi, że jakimś cudem zdobyła jego numer. Kurde,
czuję się niespokojna, a nie powinno mnie to obchodzić. Każdy wie, jak ta
lafirynda na niego leci, ciekawe czy on sam zdaje sobie z tego sprawę. – Tak ją
omotać, przeszedłem samego siebie. – Popatrzył na mnie, jakby czytał w moich
myślach. Demon skakał po kolanach, żeby dosięgnąć trzymaną wysoko zdobycz.
Podciągnęłam się i opierając na ramieniu Kasa zabrałam mu patyk. Jednak powrót
do siedzenia utrudnił się, gdy on objął mnie, by następnie mocno ścisnąć w
duszącym geście.
- Ka – ah – Wykaszlałam ledwo
znajdując w sobie głos. Próbowałam się wyrwać, lecz bezskutecznie.
- No i co teraz,
sprzymierzeńcu Demona? – Oparł pewny siebie. Nie da się siłą, trzeba podstępem.
Odwzajemniłam akt, także go przytulając. Chłopak poluźnił uścisk, pozwalając
nabrać powietrza do płuc, jednak dalej mnie nie puszczał. Ta mała pieszczota
stała się inna, nie dokuczliwa lecz przyjemna. Podoba mi się, nie chcę byśmy
się od siebie oddalili. Jego bliskość zredukowała moje poczucie samotności w
tym wielkim świecie. Naiwnie wierzyłam, że on został stworzony dla mnie, a ja
dla niego. Nasze przeznaczenia splotły się, aby podążać wspólnie w przyszłość.
Tylko czemu, nie potrafię przeskoczyć najtrudniejszej przeszkody, jaką jest
szczere wyznanie moich skrywanych uczuć? Byłoby prościej, gdybym to z siebie
wydusiła. Ach, masło maślane. Ile już o tym myślę i nie widzę żadnych efektów?
- Kastiel… - Przerwała mi
głośna melodyjka. Chłopak zdenerwowany odsunął się, by wyciągnąć komórkę. Wstał
i odszedł kawałek, ale i tak słyszałam jego wkurzone „halo?” Popatrzyłam po
grzecznie siedzącym Demonie, machającym ogonem i nie spuszczającym bacznego
wzroku z zabawki. Zamachnęłam się, aby rzucić ją jak najdalej potrafiłam.
Podkuliłam nogi, zerkając na rudzielca, który marszcząc brwi kłócił się z osoba
po drugiej stronie słuchawki. Dobrze, że jej nie lubi. Kamień z serca.
Szkoda, że tak krótko. Twoje opowiadanie jest naprawdę fantastyczne. Akcja tak powoli się rozkręca, choć z wielkim zniecierpliwieniem wszyscy czekają na moment wyznania ^^ Trochę mnie irytuje zachowanie Kastiela. Takie wahania nastrojów, jakby był w ciąży XD Eh... Jak ja lubię brak weny na komentarz -_-
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńZbyt krótki, szanowny lordzie, zbyt krótki. To Roza nie jest z Leo? O.o Aaaaa... Ok... Nie wnikam.... Pfff... Czemu Ken...Tin nie da jej spokoju? Ja chcę więcej sytuacji z Kasem, a nie tym ,, udającym fajnego''. Tak samo jak Susan czekam ( i czekam, i czekam już XI rozdziałów) na moment wyznania! X( ILE JESZCZE XDDDD ?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, przesyłam 30 kg weny i prośbę o dłuższy rozdział ( mój zwierz rzekł, iż jest 9,5/10, tylko jak ja, chce dłuższy)!
Debra to jednak ma wyczucie czasu i wie kiedy przerwać ;-; Jestem ciekawa jak potoczy się to wszystko dalej.
OdpowiedzUsuńŚwiat chyba sprzysiągł się, żeby oni sobie nie wyznali uczuć! Albo sami panikują w ostatniej chwili i zmieniają szybko temat, albo ktoś im przeszkadza...
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że Su ma świadomość, że próbuje zrobić z Kentina substytut. Może jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, ale dalsze zagłębianie się w tę znajomość jest wprost proporcjonalne do krzywdy, którą mu wyrządzi, gdy w końcu powie mu, że kocha kogoś innego... Chyba, że chłopak okaże się lekiem na całe zło #KrystynaProńko
...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Supcio rozdział :3
OdpowiedzUsuńI was made for loving you baby, you were made for loving me...
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie!