28 listopada 2015

Sucrette & Lysander rozdział 3

Obdarzona siłą do poszukiwań

Śladem za mną podążali ci, od których, z rozkazu Alexyego, miałam trzymać się z daleka. Patrzyli w telefon, przytrzymywany przez Kastiela. To z niego wypływał dźwięk. Nie zauważyli mnie, byli zupełnie pochłonięci oglądaniem nagranego fragmentu. Minęli mnie. Wybacz Alexy, nie mogłam cię posłuchać. Bezmyślnie pobiegłam za nimi. Obiegłam ich, żeby zagrodzić im dalszą drogę. Zainteresowani podnieśli wzrok.
- Co to za piosenka? – Przeszłam do rzeczy.
- Ta? – Zapytał, wyciągając do mnie rękę z urządzeniem. Pokazał mi nagranie, lecz nie było na nim wokalisty, tylko jacyś idioci, w tym Kastiel, papugujący na widowni śpiewaka. Perfidnie krzywili mordy, udając brzdękanie na wymyślonych gitarach…
- Kpisz sobie? – Zdenerwowałam się. Zezłościł mnie brak poszanowania do twórczości innych.
- No nie. Ten koleś wył, jakby mu się coś wżynało w dupę. – Wyłączył odtwarzanie i schował komórkę do tylnej kieszeni czarnych dżinsów. Zacisnęłam dłonie w pięści. Opuściłam głowę w pożałowaniu dla tej okropnej opinii. Przydługie włosy opadły mi na twarz, zakrywając oczy. Przygryzłam dolną wargę, próbując uspokoić zszargane nerwy. – A co podobała ci się jego nutka? Fance Winged Skull? Nie gadaj bzdur.
- Właśnie, że mi się spodobał. – Oznajmiłam dumnie, prostując się. Dotknęłam się w okolice serca. – Jego głos trafił tu. – Klepnęłam się dwukrotnie. – Nie żadne Winged Skull, tylko on, „wyjec”! Nigdy więcej nie obrażaj go w mojej obecności! – Dodałam zaparcie. Lysander popatrzał zaskoczony, zresztą tak samo jak czerwono-włosy buntownik. – Nie czekając na kolejną dawkę durnych słów z jego strony, odwróciłam się na pięcie. Szybkim tempem ruszyłam przed siebie, zadowolona ze stanięcia w obronie swej miłości. Postanowiłam! Może pod wpływem adrenaliny, może, by zrobić na złość tamtej małpie, ale odnajdę wokalistę. – Słyszysz? Odnajdę cię! – Wypowiedziałam myśl na głos, aby dotarła do mojego umysłu.

Po naprawianiu maskotki mojej młodszej siostry, zapukałam do jej pokoju. Krótkie „proszę”, po którym weszłam do środka. Blondynka siedziała tyłem do drzwi, skupiona na monitorze.
- Cześć Nina. – Burknęłam przysuwając sobie krzesło obok niej. Zajrzałam jej przez ramię. Była w trakcie czytania jakiejś dyskusji na forum społecznościowym. Nie orientowałam się w tym za bardzo, bo ja korzystałam tylko z telefonu i poczty elektronicznej.
- Cześć. Dobrze się składa. Właśnie zaczęłam szukać twojego muzyka. – Posłała mi uśmiech, odrywając na chwilę wzrok od wyszukiwarki.
- Wpadłaś na coś?
- Nie. Ale mam plan, zostaw to mi. – Mrugnęła mi fioletowym oczkiem, pełna zawziętości. Miałam nadzieję, że nie wpakuje się w jakieś nieprzyjemności. Martwiłam się o nią.
- Co ty kombinujesz?
- To sekret. Musisz tylko cierpliwie poczekać na skutki. Okej? – Skierowała do mnie najmniejszy palec w akcie zawiązania obietnicy. Uśmiechnęłam się i zahaczyłam swój.
- Okej. Właściwie to przyszłam zapytać, czy chcesz swojego królika? Zszyłam go. – Nina przytaknęła głową, odjeżdżając na krześle do tyłu.

Następny dzień mijał mi dość kiepsko. Kastiel podburzył przeciwko mnie klasę, która mierzyła mnie pełnym pożałowania, dla mojego gustu muzycznego, wzrokiem. Ach, w końcu coś działo się wokół mnie. Mogłoby być to nawet zabawne, gdyby było to coś pozytywnego. Tymczasem czułam się nieswojo. Na szczęście w tej kaleczącej moją duszę szarości znalazło się światełko otuchy. Alexy starał się mnie jakoś pocieszać i sprawiać, abym nie przejmowała się nieprzychylną atmosferą. Tak też starałam się czynić. Próbowałam ignorować zaczepki pewnej blondynki i jej koleżanek. Cóż, najwięcej zrobię, gdy to oleję. Zauważyłam też coś, co trochę mnie zaskoczyło. Lysander jakby zmienił do mnie nastawienie. Jego płachta społecznej wyższości opadła. Nie raz przyłapałam go, jak skrycie mi się przyglądał. Odnosiłam wrażenie, że próbował swymi magicznymi oczętami wpłynąć na moją podświadomość i sprowokować do zagadania go. Nie za bardzo ogarniałam, o co dokładniej mogło chodzić tej białej czuprynie, ale jego prześladowanie mnie wzrokiem sprawiało, iż czułam się niezręcznie. Pod presją.

Lekcje dobiegły końca. Jeszcze nigdy, aż tak nie cieszyłam się z tego powodu. Przy żegnaniu się z bliźniętami, kątem oka spostrzegłam wychodzącego ze szkoły Lysandra. Był otoczony znajomymi, lecz oczarowana jego urodą widziałam tylko jego. Skrzyżował ze mną wzrok. Znowu, jednak tym razem nie spuszczał go, dopóki nie minął mnie w szkolnej bramie. Ale co to? Czy ja się przesłyszałam? Czy popadałam w paranoje słuchowe? Nie miałam pewności, ale zdawało mi się, że w chwili, kiedy znalazł się obok mnie, szepnął ciche: „Do widzenia panienko”. Nie, to było niemożliwe. Popatrzyłam jeszcze za nim, na jego plecy, gdy nagle przysłoniła mi je uśmiechnięta twarz Alexego.
- Nie odpływaj. – Powiedział, czochrając mnie po włosach. Wybudził mnie z amoku. Wróciły zmysły, a świat znów stał się przykry.
- Wybacz. – Rzekłam, opuszczając lekko głowę.
- Spoko, już się przyzwyczaiłem. – Objął mnie radośnie ramieniem. – Co do naszej propozycji… Co ty na to? – Zapytał. Eh? Jakiej propozycji? Nic mi nie wiadomo.
- O czym mówisz?
- No o nocy filmowej u mnie. Najpierw pójdziemy na mały shopping, a potem zrobimy sobie seans. Dla poprawy humoru.
- Może być. – Tak, przydałoby mi się zajęcie czymś wolnego czasu, bo gdy miałam go za dużo zaczynałam myśleć. A to wiązało się z tęsknym wspomnieniem koncertu.
- Jej super! – Krzyknął w podekscytowaniu, ściskając mnie mocno.
- Armin idziesz z nami? – Skierowałam pytanie w stronę grającego chłopaka. Przejęty zwalczaniem pikselowych wrogów nawet na mnie nie spojrzał przy udzielaniu krótkiej odpowiedzi „nie”. Ten to nigdy się nie zmieni, nie obchodziła go realność. Też dobrze.

Po kolacji stwierdziłam, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza, więc wyszłam na wieczorny spacer. Otulona szalikiem wędrowałam przez park, zastanawiając się nad ostatnimi zdarzeniami. Mróz pewnie pokolorował moje policzki na czerwono. Któreś z kolei pociągnięcie nosem dało mi znak, że czas wrócić. Już miałam zrobić krok w stronę ciepłego domu, gdy mignęła mi znajoma czerwona czuprynka snująca za sobą zapach papierosów. Szedł razem z Lysandrem. Na plecach miał zawieszony futerał na gitarę. Co? To ten cynik grał na czymś? Musiałam ocenić jego możliwości! Jak prześladowca zaczęłam podążać za chłopakami, w duchu ponownie przepraszałam mego przyjaciela. Znów go nie posłuchałam.

8 komentarzy:

  1. No no no ja cię Lysssiuniu. Dziękuję za zrobienie tego fan fiction. Rozdział suuupeeerrr tylko błagam zmień patrzała patrzeli proszę 🙏. Pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haruś o co chodzi z "błagam zmień patrzyła patrzeli proszę" - bo chyba wdarla Ci się literówka i nie wiem, co mam zmienić :*
      Nie ma sprawy, to ja dziękuję za czytanie i pozytywne komentarze ^^ pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń
    2. Chodzi o to że na samym początku masz ; Patrzeli w telefon a tak to super rozdział

      Usuń
    3. Ok już poprawiłam :D Dzięki za wyłapanie błędu ♥ :*

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle cud miód malina, już nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
    Ps. Ten blog został przeze mnie nominowany do LBA, pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3 Proszę, niech Lys zwróci na nią więcej uwagi ;3

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!