12 listopada 2015

Sucrette & Lysander rozdział 1

Zrodzona w nutach tajemniczości.

Światła. Iskrzące, migoczące, tęczowe odblaski. Nagromadzenie indywidualnych ludzi, tworzących w tamtej chwili jedność. Piski, krzyki służące, jako improwizujące tło dla głośniej, rockowej muzyki. Tłum porwany ostrą melodią skakał w jej rytm.  Fanów wypełnia energia i szczęście. Zakochani w dźwiękach, będący w swoim pięknym świecie.

Analizowałam otoczenie, podbierając daleko w tyle ścianę. Nie uczestniczyłam w tym zbiorowisku, byłam tam, jako opiekunka mojej młodszej siostry, której nie widziałam tak samo, jak muzyków. Pilnowałam toreb, odgrywałam rolę psa, licząc, że małolacie nic się nie stało. Zaciągnęła mnie siłą, obiecała wspaniale spędzony czas, jednakże wcale świetnie się nie bawiłam. Zespół nie był zły, lecz to nie to, co poruszało moje serce. To było jak z miłością, trafia w ciebie nim się obejrzysz. Czekałam na strzałę, aczkolwiek ta tutaj nie była zbyt celna. Kapela przewodnia skończyła swą grę. Po ponad godzinie zeszła ze sceny na przerwę. Byli w końcu ludźmi, musieli kiedyś złapać oddech. Wiedziałam to doskonale, sama kiedyś stałam w ich miejscu. Stare dzieje. Prezenter usilnie próbował przekazać coś widowni. Tymczasem ja skupiłam się na podchodzącej do mnie blondynce z dwoma kucykami. Czarna koszulka przesiąknięta potem przykleiła jej się do ciała. Na niej widniało logo zespołu. Zmęczone fioletowe oczka, zawdzięczające swą barwę soczewkom kontaktowym, wbiła w swojego podartego pluszowego królika.
- Su idziemy do łazienki? – Zapytała, wręczając mi zabawkę. Królewna pewnie chciała bym ją naprawiła. Potrafiła być wnerwiającym bachorem, ale mimo to była moją kochaną, jedyną siostrą. Dlatego lubiłam spędzać z nią czas i trochę ją rozpuszczać. To chyba nie był mój wpływ, że takie miała usposobienie. Czasem jednak zdarzało jej się być na wyraz dojrzałą. Mogłam rzec, iż miała dwie osobowości. Tę dziecinną, i tę dorosłą.
- Pewnie. – Schowałam misia do torby. Zajmę się nim później w domu. Gdy wstałam, by zaprowadzić członkinię rodziny do ubikacji, nagle rozległo się delikatne brzdękanie gitary. Przystanęłam, wsłuchując się. To był ktoś inny. Ktoś inny grał.
- Su? – Zawołała zniecierpliwiona nastolatka.
- Cicho teraz. – Burknęłam. Tłum, jakby też się posłuchał, ponieważ ściszył natężenie wydawanego przez siebie hałasu. Zamknęłam oczy, kiedy razem z wolnym pieszczeniem strun wydobył się łaskoczący moje bębenki, piękny, męski głos. Głębszy niż ocean, urzekał bardziej, niż cokolwiek na tym wielkim świecie. Wyjątkowy, czystszy niż umysł noworodka. To była ta strzała, o której wspominałam. Ugodziła mnie w serce, a jej trucizna rozeszła się po całym moim ciele. Objęłam się przesiąknięta melodią. Dałam się jej ponieść. Przed oczami pojawiły mi się najpiękniejsze ilustracje. Czułam szczęście, którego nie dałam już rady w sobie utrzymać. Opuściłam parę łez, spokojnych, radosnych kropel. Ślad po nich na moich policzkach z pewnością mienił w scenicznych światłach. Uwiedziona lutnią Orfeusza wyemigrowałam w objęcia Apolla, greckiego boga sztuki. Zatrzymał się czas, nikogo nie było wokół. Tylko ja, otulona pożegnalnym już akompaniamentem. Przygnębiający koniec, boleśnie sprowadzający mnie na ziemię. Nim się spostrzegłam, tajemniczy muzyk zniknął ze sceny szybciej, niż się na niej pojawił.
- Su czyżby ci się podobało? – Zapytała Nina, ciągnąc mnie za bluzę.
- Tak. Chciałabym wiedzieć, kim był. Mogłabym słuchać jego twórczości zawsze i wszędzie. – Westchnęłam. Ale to nic, na plakatach musiała być jakaś wzmianka o nim. Nie mogło być tak, iż to był niezaplanowany występ, który miał tylko umilić oczekiwanie.
- Dowiem się tego dla ciebie, a teraz chodźmy do łazienki. – Uśmiechnęła się malutka. Kochane było jej pragnienie pomocy. Objęłam ją ramieniem, po czym wyszłyśmy w poszukiwaniu toalet.

Po powrocie do domu, przeszukałyśmy z siostrą wszystko, cały Internet, lecz artysta był nie do odnalezienia. Żadnych informacji. Zrozpaczona, straciłam już nadzieję, na wierne prześledzenie jego płyt. No i co zrobić? Pozostało mi tylko przypomnieć sobie tą ulotną chwilę w śnie, póki była w mej pamięci w miarę wyraźna. Czas lubił niwelować wspomnienia, jednakże ono na tyle mocno się we mnie wpoiło, aby pozostać na długo. Z tymi myślami, odpłynęłam daleko w wyśniony świat.

W szkole nie byłam popularnym osobnikiem. Jakoś nie wykazałam się na tyle dobrym pierwszym wrażeniem, aby klasa nie mogła się beze mnie obyć. Wszyscy tu podzieleni byli w grupy, które na siłę starały się być zamknięte dla pozostałych. Ja byłam ignorowanym samotnikiem, mającym jednego, prawdziwego przyjaciela. Tak go postrzegałam. Był godny tego miana. Alexy, bo tak miał na imię, przywitał mnie swym szerokim uśmiechem. Był dość specyficznym chłopakiem. Wystrojonym w pstrokate ciuszki z włosami zafarbowanymi na błękit i tęczówkami podobnego odcienia, jak u mojej siostry. Codziennie w innym zestawieniu kolorystycznym. Jedynym, nieodłącznym elementem jego stroju były bezcenne słuchawki. Nigdy jednak, nie pokazał mi, czego w nich mógł słuchać.
- I jak było na koncercie? – Zapytał głośno, siedząc ze mną w ławce. Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, ktoś klepnął mnie od tyłu w ramię.
- Byłaś wczoraj na koncercie? – Padło pytanie, nie wiadomego źródła. Szukając właściciela, obejrzałam się. Okazał być się nim…

4 komentarze:

  1. Kolejne cudne opko :) Ale ty masz super pomysły dziewczyno, zazdroszczę :) I tu też czekam na kolejny, życzę powodzenia i weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDEŃKO WOOO ODPAŁ MÓZGU C; jeżeli to Lysiusieniek to jestem w piekło wzięta xd pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo krótki rozdzialik z niewielką ilością treści, szkoda. Wyłapałam sporo błędów interpunkcyjnych i parę ortograficznych, ale nie wiem, czy jest sens je teraz wypisywać, skoro to było rok temu. Pomijając błędy, poprawnie zapisujesz dialogi, co się chwali :) Masz też całkiem przyjemny, kwiecisty styl, co doceniam, choć robisz bardzo krótkie zdania i czytanie tego jest nieco męczące. Ale zobaczę, jak zmieni się Twój styl w następnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!