Zrodzona
w nutach tajemniczości.
Światła. Iskrzące, migoczące, tęczowe
odblaski. Nagromadzenie indywidualnych ludzi, tworzących w tamtej chwili
jedność. Piski, krzyki służące, jako improwizujące tło dla głośniej, rockowej
muzyki. Tłum porwany ostrą melodią skakał w jej rytm. Fanów wypełnia energia i szczęście. Zakochani w
dźwiękach, będący w swoim pięknym świecie.
Analizowałam otoczenie, podbierając
daleko w tyle ścianę. Nie uczestniczyłam w tym zbiorowisku, byłam tam, jako
opiekunka mojej młodszej siostry, której nie widziałam tak samo, jak muzyków.
Pilnowałam toreb, odgrywałam rolę psa, licząc, że małolacie nic się nie stało.
Zaciągnęła mnie siłą, obiecała wspaniale spędzony czas, jednakże wcale świetnie
się nie bawiłam. Zespół nie był zły, lecz to nie to, co poruszało moje serce.
To było jak z miłością, trafia w ciebie nim się obejrzysz. Czekałam na strzałę,
aczkolwiek ta tutaj nie była zbyt celna. Kapela przewodnia skończyła swą grę.
Po ponad godzinie zeszła ze sceny na przerwę. Byli w końcu ludźmi, musieli
kiedyś złapać oddech. Wiedziałam to doskonale, sama kiedyś stałam w ich
miejscu. Stare dzieje. Prezenter usilnie próbował przekazać coś widowni. Tymczasem
ja skupiłam się na podchodzącej do mnie blondynce z dwoma kucykami. Czarna
koszulka przesiąknięta potem przykleiła jej się do ciała. Na niej widniało logo
zespołu. Zmęczone fioletowe oczka, zawdzięczające swą barwę soczewkom
kontaktowym, wbiła w swojego podartego pluszowego królika.
- Su idziemy do łazienki? – Zapytała,
wręczając mi zabawkę. Królewna pewnie chciała bym ją naprawiła. Potrafiła być
wnerwiającym bachorem, ale mimo to była moją kochaną, jedyną siostrą. Dlatego
lubiłam spędzać z nią czas i trochę ją rozpuszczać. To chyba nie był mój wpływ,
że takie miała usposobienie. Czasem jednak zdarzało jej się być na wyraz
dojrzałą. Mogłam rzec, iż miała dwie osobowości. Tę dziecinną, i tę dorosłą.
- Pewnie. – Schowałam misia do torby.
Zajmę się nim później w domu. Gdy wstałam, by zaprowadzić członkinię rodziny do
ubikacji, nagle rozległo się delikatne brzdękanie gitary. Przystanęłam,
wsłuchując się. To był ktoś inny. Ktoś inny grał.
- Su? – Zawołała zniecierpliwiona
nastolatka.
- Cicho teraz. – Burknęłam. Tłum, jakby
też się posłuchał, ponieważ ściszył natężenie wydawanego przez siebie hałasu.
Zamknęłam oczy, kiedy razem z wolnym pieszczeniem strun wydobył się łaskoczący
moje bębenki, piękny, męski głos. Głębszy niż ocean, urzekał bardziej, niż cokolwiek
na tym wielkim świecie. Wyjątkowy, czystszy niż umysł noworodka. To była ta
strzała, o której wspominałam. Ugodziła mnie w serce, a jej trucizna rozeszła
się po całym moim ciele. Objęłam się przesiąknięta melodią. Dałam się jej
ponieść. Przed oczami pojawiły mi się najpiękniejsze ilustracje. Czułam
szczęście, którego nie dałam już rady w sobie utrzymać. Opuściłam parę łez,
spokojnych, radosnych kropel. Ślad po nich na moich policzkach z pewnością
mienił w scenicznych światłach. Uwiedziona lutnią Orfeusza wyemigrowałam w objęcia
Apolla, greckiego boga sztuki. Zatrzymał się czas, nikogo nie było wokół. Tylko
ja, otulona pożegnalnym już akompaniamentem. Przygnębiający koniec, boleśnie
sprowadzający mnie na ziemię. Nim się spostrzegłam, tajemniczy muzyk zniknął ze
sceny szybciej, niż się na niej pojawił.
- Su czyżby ci się podobało? – Zapytała
Nina, ciągnąc mnie za bluzę.
- Tak. Chciałabym wiedzieć, kim był.
Mogłabym słuchać jego twórczości zawsze i wszędzie. – Westchnęłam. Ale to nic,
na plakatach musiała być jakaś wzmianka o nim. Nie mogło być tak, iż to był niezaplanowany
występ, który miał tylko umilić oczekiwanie.
- Dowiem się tego dla ciebie, a teraz
chodźmy do łazienki. – Uśmiechnęła się malutka. Kochane było jej pragnienie
pomocy. Objęłam ją ramieniem, po czym wyszłyśmy w poszukiwaniu toalet.
Po powrocie do domu, przeszukałyśmy z
siostrą wszystko, cały Internet, lecz artysta był nie do odnalezienia. Żadnych
informacji. Zrozpaczona, straciłam już nadzieję, na wierne prześledzenie jego
płyt. No i co zrobić? Pozostało mi tylko przypomnieć sobie tą ulotną chwilę w
śnie, póki była w mej pamięci w miarę wyraźna. Czas lubił niwelować
wspomnienia, jednakże ono na tyle mocno się we mnie wpoiło, aby pozostać na
długo. Z tymi myślami, odpłynęłam daleko w wyśniony świat.
W szkole nie byłam popularnym osobnikiem.
Jakoś nie wykazałam się na tyle dobrym pierwszym wrażeniem, aby klasa nie mogła
się beze mnie obyć. Wszyscy tu podzieleni byli w grupy, które na siłę starały
się być zamknięte dla pozostałych. Ja byłam ignorowanym samotnikiem, mającym jednego,
prawdziwego przyjaciela. Tak go postrzegałam. Był godny tego miana. Alexy, bo
tak miał na imię, przywitał mnie swym szerokim uśmiechem. Był dość specyficznym
chłopakiem. Wystrojonym w pstrokate ciuszki z włosami zafarbowanymi na błękit i
tęczówkami podobnego odcienia, jak u mojej siostry. Codziennie w innym zestawieniu
kolorystycznym. Jedynym, nieodłącznym elementem jego stroju były bezcenne
słuchawki. Nigdy jednak, nie pokazał mi, czego w nich mógł słuchać.
- I jak było na koncercie? – Zapytał
głośno, siedząc ze mną w ławce. Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, ktoś klepnął mnie
od tyłu w ramię.
- Byłaś wczoraj na koncercie? – Padło
pytanie, nie wiadomego źródła. Szukając właściciela, obejrzałam się. Okazał być
się nim…
Lysieł c:
OdpowiedzUsuńKolejne cudne opko :) Ale ty masz super pomysły dziewczyno, zazdroszczę :) I tu też czekam na kolejny, życzę powodzenia i weny!
OdpowiedzUsuńCUDEŃKO WOOO ODPAŁ MÓZGU C; jeżeli to Lysiusieniek to jestem w piekło wzięta xd pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka
OdpowiedzUsuńBardzo krótki rozdzialik z niewielką ilością treści, szkoda. Wyłapałam sporo błędów interpunkcyjnych i parę ortograficznych, ale nie wiem, czy jest sens je teraz wypisywać, skoro to było rok temu. Pomijając błędy, poprawnie zapisujesz dialogi, co się chwali :) Masz też całkiem przyjemny, kwiecisty styl, co doceniam, choć robisz bardzo krótkie zdania i czytanie tego jest nieco męczące. Ale zobaczę, jak zmieni się Twój styl w następnych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuń