25 listopada 2015

Sucrette & Kastiel part IV

PERSPEKTYWA SUCRETTE

Do szkoły dziś wyjątkowo nie szłam razem z Kastielem. Pewnie nie chciało mu się wstać. Co za leń. Chociaż nie byłam lepsza. Często razem z nim uciekałam z lekcji. Robiłam to tylko po to, by spędzić z nim czas sam na sam. Ugh. Zawiał lodowaty wiatr, strącając z głowy mój kaptur i rozwiewając dość długie włosy. Zima się zbliżała, mogłam to stwierdzić, sugerując się coraz pochmurniejszą pogodą. No i kolejny rok minie, a ja nie zrobię żadnych postępów na ścieżce miłości. Skazana na tą boleść, musiałam w końcu się jej wyzbyć. Przez myśl przeleciał mi obraz chłopaka z wczoraj. Jeszcze się nie przełamałam, aby napisać. Choć po ciętej prowokacji ze strony Kasa bardzo mnie kusiło. Niby odpisałam mu na nocnego sms’a, ale wcale mu nie wybaczyłam. Planowałam pokazać mu, że z łatwością potrafię kogoś poderwać. Miałam nawet pomysł, który wcielę w życie nie ważne, jakim kosztem.

Zostawiłam kurkę oraz szalik, po czym wychodząc z podziemnej szatni powędrowałam w stronę sali, gdzie powinnam mieć pierwszą lekcję. Na korytarzowych ławkach siedziała część mojej klasy głośno rozmawiając. Spostrzegłam moją oddaną przyjaciółkę, emanującą spokojem. Rude warkoczyki i piegi w jej przypadku dodawały tylko uroku. Była śliczna, trochę wyższa ode mnie. Zwyczajna, miła dziewczyna, nie żaden kanon piękna wzbudzający kompleksy.
- Cześć Iris. – Zagadałam, a ona odrywając się od książki spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się na powitanie. Zrobiła mi miejsce obok siebie, z którego skorzystałam.
- Cześć Su. Kastiel chory czy wagaruje? – Zapytała zaintrygowana. – Chociaż sądzę, że to pierwsze.
- Z czego to wnioskujesz?
- Bo zawsze jesteście razem. – Jak to przyjaciele, jakoś się tak trzymaliśmy. Doskonale wiedziałam, jak to musiało wyglądać z zewnątrz. Uznawali nas za nierozłączną parę, co mnie cieszyło. I dobrze. Przynajmniej laski się koło niego tak nie pałętały, a znałam przynajmniej takie dwie, które chętnie zatopiłyby swoje tipsy w jego sercu. Jeden plus tej popapranej relacji.
- Szkoda, że tylko jako przyjaciele. – Mruknęłam, ciężko wzdychając. Dziewczyna objęła mnie ramieniem.
- Nie bądź smutna. Wolę twoją weselszą wersję. Chcesz dzisiaj iść ze mną do sklepu muzycznego posłuchać nowości? Może kogoś poznasz ciekawego. – Zaproponowała, próbując mnie jakoś rozweselić. Lubiłam z nią tą czynność, więc chyba się skuszę. Właśnie! Musiałam jej wspomnieć o wczorajszym zajściu w parku.
- Właściwie to kogoś poznałam. – Zaczęłam cicho, trochę się zawstydzając. Zabrała rękę.
- Naprawdę? Kogo? – Wyczułam w jej głosie nutkę zaskoczenia połączoną z podekscytowaniem.
- Nazywa się Kentin. Ma cudne, szmaragdowe oczy. – Uśmiechnęłam się na wspomnienie pięknych tęczówek.
- Ojej. To przecież twój ulubiony kolor. I  co? Umówiliście się? – Zainteresowała się coraz bardziej przejęta. Schowała książkę do plecaka, by całkowicie poświęcić mi swą uwagę.
- Nawet do niego nie napisałam. – Westchnęłam jakoś zażenowana. Popatrzyła z byka, marszcząc brwi w zadziwieniu.
- Dlaczego?
- Kastiel napędził mi pietra i kompleksów. Co jeśli mu się nie spodobam? – Zdołowałam się trochę. Dobrze wiedziałam, iż nie byłam atrakcyjna. Cały czas było mi to wytykane przez tego, dla którego chciałam wyglądać najpiękniej. Przykre to. Oparłam łokcie o kolana, lekko się garbiąc. Policzki schowałam w dłoniach.
- Su jeśli dał ci swój numer to musiałaś mu się spodobać. Kastiela nie słuchaj, znasz go. On zawsze ma swoje widzimisię. – Poklepała mnie po ramieniu, wywracając oczami.
- Myślisz, że powinnam napisać? – Podniosłam się, wypełniana pozytywnym ładunkiem słów Iris.
- Jak najbardziej. A jeśli naprawdę się boisz waszego spotkania to zaproponuj układ 2x2. – Zademonstrowała przy pomocy znaku „peace”.
- To znaczy? – Dopytałam, nie bardzo łapiąc się w jej logice.
- On weźmie kolegę, ty zabierzesz mnie. Jeśli nie ma nieczystych zamiarów to się zgodzi. – To jej talent, motywowanie mnie, wspieranie. Miała dobry plan. Z przyjaciółką u boku nie będę sikać w majty. Przy okazji od razu dowiem się jej zdania.
- Ok. To napiszę do niego wieczorem. – Zapewniłam.
- Witajcie panienki. Co takie uśmiechnięte? – Dołączył się do nas nasz najprzystojniejszy członek gangu o pięknym imieniu Lysander. Jego widok zapierał dech w piersiach, nawet mi, wyglądał jak książę z marzeń, snów. Wyróżniał się, był dość specyficznym osobnikiem, gdyż lubował się w staromodnych czasach. Zawsze był trochę zdystansowany, małomówny, lecz mimo to był oddanym przyjacielem. Nie jedna dziewczyna została zauroczona jego pięknym spojrzeniem, choć sam nie wykazywał żadnych chęci, by jakąś nazywać mianem tej swojej jedynej.
- Witaj. - Wstałam, by przytulić się do niego na powitanie. Tak robiliśmy zawsze, nie było w tym podtekstów. Szybko wymieniliśmy uścisk, po czym wróciłam na miejsce.
- Su poznała chłopaka. – Pochwaliła się Iris. Ta to ma język.
- Naprawdę? – Uniósł w zaskoczeniu jedną brew do góry. Trochę mnie spłoszyła jego reakcja. Czy to, aż tak dziwne?
- A tam poznałam. Wręczył mi tylko swój numer i to wszystko. – Rzekłam pochmurnie.
- To już coś. – Posłał mi pokrzepiający uśmiech.
- Tylko, żeby nie zniknął tak jak ci twoi wcześniejsi zalotnicy. – Odparła Iris, przypominając sobie wszystkie moje wcześniejsze przygody z moimi domniemanym adoratorami.
- Sama nie wiem, co robiłam nie tak, że z dnia na dzień przestawali się odzywać. – Załamałam ręce. Na serio. Wszystko było dobrze, szło elegancko. Coraz bardziej się zbliżaliśmy, a tu nagle *benc* i koniec znajomości. Bez żadnych wyjaśnień, nic. Jak stali, tak przepadli.

- Dziwnee. – Przeciągnął Lysander, uciekając gdzieś w bok wzrokiem. Nawet on ze mnie kpił. Co za łoś!

________________

Witajcie serdecznie :) Chciałam Wam bardzo podziękować za wszelakie słowa motywacji zawarte w komentarzach :3 Przyznam szczerze, że o ile poniedziałek był u mnie superowy to środa mnie dobija. Dzień mi się niesamowicie dłuży, straszne :/ Ale taka jet równowaga naszego życia. Raz jest dobrze, raz jest źle. Byle by się nie załamywać, prawda? No więc, pozdrawiam Was i do następnego ~ ♥

2 komentarze:

  1. Oj Su, Lys wcale z ciebie nie kpi, on po prostu wie dlaczego tak się dzieje, a dokładnie kto sabotuje twoje związki ;) Coś czuję, że tym razem Kas będzie musiał się do sabotażu szczególnie przyłożyć, bo z Kentinem tak łatwo mu nie pójdzie.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tak cudownego jak ten, już zaczynam odliczać dni. Życzę mnóstwa weny i czasu.
    Ps. Jak przeczytałam końcówkę w mojej głowie ni z tego ni z owego pojawiła się wizja Kasa i Lysa jak czatują za doniczką, obserwując potajemnie randkę Su i planują jak ją zepsuć. Rozwaliła mnie ta wizja.
    Pozdrawiam i jeszcze raz przesyłam dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!

    Muszę Ci się przyznać, że to moje ulubione opowiadanie:) Co oczywiście, że nie oznacza, że nie doceniam Twojej innej twórczości! Na każdy rozdział czekam z niecierpliwością i spełnieniem moich marzeń byłoby, gdybyś dodawała codziennie coś... xD Wspominałam już, ze jestem zachłanna.

    Co do tego parta. Cóż... Kas broni "dostępu" do Su jak jakiś Cerber. Ja sobie go wyobrażam jako trójgłowego psa, który warczy i pokazuje ostre zęby, z których spływa mu ślina (fuj xD) i straszy tych wszystkich adoratorów naszej Suśki :) A Lysander stara się go jakoś uspokoić, ale jego wysiłki spełzają na niczym. Wizja koleżanki Luny jest chyba lepsza ;)

    Może Su wzięłaby na tą podwójną randkę Kastiela zamiast Iris? Byłoby ciekawie ;) Krew by się polała.

    Środa skończyła się już jakiś czas temu, czwartek już się kończy powoli, a jutro już piąteczek! So, head up!

    3maj się ciepło w ten mroźny listopad;) Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się coś nowego.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!