Poznająca
szczegóły jej przeznaczenia.
Od zerwania z
Lysandrem minęło pięć dni. Nie było momentu, kiedy żal i tęsknota mnie opuściły.
Choć mój mózg cały czas podpowiadał mi, że dobrze postąpiłam, to całe moje
ciało, serce, nerwy, krzyczały, iż to był mój największy błąd. Przez ten stan
rozdarcia, moja egzystencja kończyła się na otwarciu i zamknięciu oczu na
dobranoc. W między czasie wylewałam z siebie potoki łez, żeby w środku nocy
uzupełnić zapas wody w organizmie… Całe dnie leżałam w łóżku. Moja matka i
ojciec próbowali zmusić mnie do pójścia do szkoły, ale żadna ich prośba,
rozkaz, groźba, szantaż, nie przynosiły oczekiwanego efektu. Nawet nasłali na
mnie Alexy’ego, lekarza i psychologa… Są straszni. Mój pokój gościł wiele
osobistości w ciągu tego okresu, ale widok niego, aż spowodował mały szok.
- Te mała! Obiecałaś
nie krzywdzić Lyśka. – Rzekł Kastiel, siadając na brzegu mojego materaca.
Spojrzałam na niego przez opuchlizny, po czym odwróciłam się tyłem i nakryłam
przemoczoną kołdrą. Kto go wpuścił? Czy moja rodzicielka zgłupiała zapraszając
do środka tego farbowanego buntownika z mordem w oczach? Zresztą. Wszystko mi
jedno. Mógł mnie zabić, udusić, zakopać. Ulżyłby mi w cierpieniu. – Ej! Nie
ignoruj mnie! – Warknął, gdy jednym, brutalnym ruchem ściągnął ze mnie koc. Nie
drgnęłam. Zastygłam. Niech już sobie idzie. Prosiłam, lecz nie zaznałam
spokoju. On złapał mnie za bezwładną rękę i pociągnął do siadu. Jak lalka
poddałam się mu. Usiadłam. Bez życia. Wyprana z chęci do niego. – Matko boska.
Po co żeście zrywali, skoro teraz macie tak wyglądać? Pieprzeni romantycy.
Laska ogarnij się. Wykąp. Umaluj. Ubierz bluzkę z dekoltem, czy te
staroświeckie ciuszki i idź po drugą szansę u Lysa. – Mówił jak koleżanka, kilkukrotnie
lekko klepiąc mnie po policzku, jakby chciał mnie wybudzić. On nie rozumiał.
Był głupi.
- Daj mi spokój. –
Wydusiłam zachrypłym głosem, stał się taki, przez brak używania.
- Ja pierdziele. Jak
ty chcesz wystąpić na koncercie? – Wystraszył się, a ja zmarszczyłam brwi.
Przesłyszałam się, prawda? Zerwanie z Lysandrem równało się z pożegnaniem
wszystkich naszych wspólnych elementów. Łącznie z planami i przyjaciółmi. Więc
co do jasnej cholery, on, wielki, mający wszystko w dupie Kastiel, robił w
moich czterech kątach? I do tego chyba miał zamiar zastąpić mi najlepszą
kumpelę.
- Nie rozumiem. –
Wydukałam, ściskając ze sobą moje dłonie.
- Ja też. Wyjaśnij mi,
o co wam poszło do kurwy, bo mamy szansę na wybicie się, a przeżywam jebnięte
deja vu, tylko z tą różnicą, że dotyczy mojego przyjaciela. – Wyłapałam co
najmniej dwa przekleństwa. Musiał być już na skraju wkurzenia. Nic dziwnego.
Rozwaliłam związek jego kumpla. Jedynego. Najlepszego.
- Chodziło o muzyka. –
Wyjaśniłam krótko. Nie spodziewałam się wyjawienia tego właśnie jemu, ale skoro
uraczył mnie swoją wizytą, to czemu by go nie wykorzystać. Duszenie w sobie,
rozrywało mnie powoli. Tak przynajmniej będę miała pierwszy krok w stronę
ogarnięcia się i powrócenia do fałszywie szczęśliwej rutyny. Fałszywej, bo gdy
zasmakowałam prawdziwego szczęścia przy boku Lysandra, wydawało mi się
nieosiągalne przybliżenie się chociażby w połowie do tamtych uczuć…
- Co? Wiedziałem. Cały
czas go przekonywałem, żeby cię z tym gnojem nie poznawał. – Czerwona lampka
zaświeciła mi się gdzieś w zakamarkach umysłu. Zaskoczona popatrzyłam na
chłopaka przede mną. Wściekły ściskał moją pościel… Ale to nie to było w tamtym
momencie ważne…
- Jak to, ty go przekonywałeś?
To ty mu robiłeś wodę z mózgu? Przez ciebie tak się z tym bronił? Przez ciebie
mnie oszukał?! – Tyle rozpaczliwych pytań wypłynęło z moich popękanych od
odwodnienia ust. Ostatnie, wykrzyczałam, czując jak oczy i gardło
niemiłosiernie mnie szczypały od chęci wypuszczenia z siebie smutku, lecz
brakowało im pośredników – moich słonych łez.
- Tak… W czym niby cię
okłamał? On nigdy tego nie robi, nie oszukuje. – Powiedział, przekonującym
tonem. Miałam już dość. Mówił tak, ponieważ istniała między nimi męska solidarność.
Bo niczego nie wiedział… Nie miał pojęcia o nas… Żadnego.
- Ty też łżesz,
broniąc go. My nie byliśmy tak naprawdę razem. Udawaliśmy. – Wyjawiłam, nie
przejmując się konsekwencjami. I tak było po fakcie. Lecz ku memu zdziwieniu
nie dostrzegłam w postawie buntownika żadnego cienia zaskoczenia. Spokojny,
sprawiający wrażenie chętnego do szczerej rozmowy, zasiadł obok mnie.
- Wiem. Powiedział mi.
Wszystkim wyznał prawdę, jednakże wyglądał na tak szczęśliwego, iż
postanowiliśmy go wesprzeć w zdobyciu ciebie i w tej szopce. Myślisz, że czemu
Rozalia tak szybo się z tobą zaprzyjaźniła, czemu cię niejako zmusiłem do
wyznania i dlaczego akurat w tamtym momencie do szatni zszedł Lys? Albo chociaż
po co Alexy zaprosił Lysandra do siebie
na noc? Miało wyglądać to na naturalne, a tak naprawdę nic nie było
przypadkiem. Pomogliśmy waszemu… Jakby to nazwał poeta?... Przeznaczeniu. –
Poczułam się, jakby ktoś zdjął mi klapki z oczu. Całokształt moich ostatnich
momentów ze wspomnień rozjaśnił mi się.
- Przeznaczeniu? Nasza
cała relacja była ukartowana. – Wypowiedziałam te pełne goryczy słowa. Niczym
nie kierował los. Byliśmy marionetkami w rękach innych ludzi. W ogóle tego nie
świadomi.
- Nie. Przecież nikt z
nas nie miał wpływu na wasze uczucia. Sami się w sobie zakochaliście. –
Uśmiechnął się niewinnie, jednakże po chwili jego kąciki warg opadły w dół. –
Coś was połączyło, więc to, co teraz robicie jest parodią. – Dodał, prychając
wykończony naszymi problemami. Widać, nie obeszła go cała ta sytuacja. W końcu była
to jego ciężka praca, którą my zmarnowaliśmy… Czułam się zagubiona. Nie
rozpoznawałam już niczego, co było moją wolnością, a co manipulacją.
- Może ciebie nigdy
nie okłamał. Ja natomiast trwałam cały czas w fałszu. Wcisnął mi bajkę. –
Oznajmiłam, pozbawiona jakiejkolwiek emocji w głosie. Byłam jak lustro,
odbijałam wszystko, tracąc w tym samą siebie.
- O czym mówisz? –
Dopytał marszcząc brwi.
- Podał mi numer Alana
jako muzyka. – Wyznałam, co skwitował pokręceniem w zadziwieniu głową i
lekceważącym machnięciem ramionami. Zdenerwowała mnie jego pobłażliwość do
zachowania Lysandra.
- No i? Chciałaś
przecież. – Prychnął.
- Tak, owszem,
chciałam. Muzyka, nie jego falsyfikat, który służył do kontrolowania mnie. –
Opuściłam wzrok, podkuliłam nogi, a gdy chciałam je objąć moimi ramionami,
Kastiel uniemożliwił mi moje zamierzenie. Zaczął szamotać moim ramieniem, jak
skurzonym dywanem. Zerknęłam na niego pytająco, ale jego twarz umalowana czymś
w rodzaju połączenia zdziwienia i rozwiązania zagadki, odtrąciła ode mnie
wszelakie pytania. Byłam tylko osłupiała. Całkowicie.
- Czekaj… Bo chyba się
pogubiłem. Kto według ciebie jest tym zasranym muzykiem?
- Dakota. – Oznajmiłam
otępiała. Kastiel zerwał się do pionu jak oparzony.
- Ten tani playboy?
Proszę cię, nie rozśmieszaj się. On nawet na trzeźwo drze japę gorzej niż zarzynana
sarna. Kto ci wcisnął ten kit? – Zadrwił, prześmiewczo dla mojej naiwności.
- On… - A właściwie ja
sama… Klepnęłam się w czoło, orientując się w swojej głupocie. Co ja
najlepszego zrobiłam? Nabrałam się. Zamiast ufać Lysandrowi, to powierzyłam
moje zaufanie jakiemuś śmieciowi… Nie słucham intuicji, podpowiadającej mi, iż
coś było nie tak. Nie! Posłuchałam się, ale źle ją zinterpretowałam. Jestem
beznadziejna.
- Laska, dałaś mu się
wrobić. Co za gnój! Niech ja go dorwę! Zabiję śmiecia, on jest gorszy niż Alan.
Bo tamten, to tylko na Debrę się uwziął… – Rozdrażniony krążył po moim pokoju.
Prawie buchał od wstrzymywania nerwów. Nie dziwiłam mu się. Sama czułam się
okropnie wściekła. Na siebie! W końcu Kastiel odetchnął ciężko, po czym zasiadł
na wcześniejszym miejscu. Popatrzył mi w oczy. Westchnął i powiedział: – Mała,
skoro się zrobiło między nami tak cukierkowo szczerze, to coś ci opowiem, ale
będziesz musiała oddać mi za to przysługę i zachować do dla siebie. Jasne?
- Dobrze. –
Przytaknęłam głową, na co on położył się na moim łóżku, tuż obok mnie. Pod
głowę podłożył sobie swoje skrzyżowane ręce, a nostalgiczne spojrzenie wbił w
biały sufit. Rozłożył się jak u psychologa, jakby miał mi to powierzenia długą,
wyczerpującą historię.
- Przygotuj się.
Nastaw uszu, bo niczego nie będę ci powtarzał. – Kiwnęłam potwierdzająco głową,
następnie powtórzyłam jego czynność. On chrząknął dwukrotnie, rozgrzewając
swoją krtań. Wytężyłam słuch, zamykając oczy. Chciałam w pełni wsłuchać się w
barwę jego głosu.
___________________________________________________________________
Hej! Jeszcze raz przepraszam za mój żarcik pod wcześniejszym rozdziałem. To nie koniec. Teraz wszystko będzie się powoli wyjaśniać. Przyszykujcie się na jeszcze kilka fragmentów :) Pozdrawiam cieplutko i do następnego ♥
O ty trollllllu.... Nawet nie wiesz jak ja się ostatnio zlękłam kiedy pod postem widniał wielki napis ,,TO JUŻ KONIEC". To był poprostu zawał, ale uratowałaś mój mózg xd Do następnego ❤
OdpowiedzUsuńW takim momencie kończyć rozdział? Bawiąc się w Polsat tak? Wybacze Ci to jeśli następny rozdział będzie równie dobry co ten, albo lepszy (ale chyba to jest niemożliwe że )
OdpowiedzUsuńCzemu takie krótkie?
OdpowiedzUsuńI kurde czekaj kolejny tydzień... Wytrzymiem? Pojęcia nie mam. ty bezduszna istoto, skazujesz mnie na cierpienie!!! :/
Jak mogłaś wbić zardzewiałą siekierę w serce swojej rodzonej czytelniczce?!
UsuńZgadzam się z koleżanką wyżej :)
OdpowiedzUsuńMoja droga bawisz się w Polsat, chyba w lipcu będę musiała o tym z tobą porozmawiać w cztery oczy :D
Rozdział zajebisty XD Chceeee więcej :3
Pozdrawiam :*
W taki momencie. Nie spodziewałam się że to tak się rozwiąże,ale dobrze że chociaż raz na coś Kastiel się przydał. To stwierdzenie z marionetkami było idealne :(
OdpowiedzUsuńWreszcie znalazłam chwilę by skomentować xD Czytałam to w dniu premiery,a całkowicie wypadło mi z głowy. Nigdy nie lubiłam Dakoty sama jego twarz doprowadzała mnie do szewskiej pasji, a teraz to już w ogóle lachociąga nie lubie.. By tak perfidnie oszukać naszą SU i narobić przykrości Lyśkowi ;< Niech Kasteil rozwali mu ryj.. NIe lepiej niech Lysiek i Su go załatwią!
OdpowiedzUsuńHeh przeczytałam! Ale chyba nie masz zamiaru skończyć mi opowiadania przed pikanterią??! No chyba nie!HHahha je mogłam powstrzymać śmiechu od "ja pierdziele " XD to było najlepsze! Pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Harusia ❤
OdpowiedzUsuńLysiu wróć ;'( xd tak wiem ze jestem walnieta ale kurde niech on juz do niej wroci xdd
OdpowiedzUsuń