4 czerwca 2016

Sucrette & Lysander rozdział 28

Poznająca szczegóły jej przeznaczenia.

Od zerwania z Lysandrem minęło pięć dni. Nie było momentu, kiedy żal i tęsknota mnie opuściły. Choć mój mózg cały czas podpowiadał mi, że dobrze postąpiłam, to całe moje ciało, serce, nerwy, krzyczały, iż to był mój największy błąd. Przez ten stan rozdarcia, moja egzystencja kończyła się na otwarciu i zamknięciu oczu na dobranoc. W między czasie wylewałam z siebie potoki łez, żeby w środku nocy uzupełnić zapas wody w organizmie… Całe dnie leżałam w łóżku. Moja matka i ojciec próbowali zmusić mnie do pójścia do szkoły, ale żadna ich prośba, rozkaz, groźba, szantaż, nie przynosiły oczekiwanego efektu. Nawet nasłali na mnie Alexy’ego, lekarza i psychologa… Są straszni. Mój pokój gościł wiele osobistości w ciągu tego okresu, ale widok niego, aż spowodował mały szok.
- Te mała! Obiecałaś nie krzywdzić Lyśka. – Rzekł Kastiel, siadając na brzegu mojego materaca. Spojrzałam na niego przez opuchlizny, po czym odwróciłam się tyłem i nakryłam przemoczoną kołdrą. Kto go wpuścił? Czy moja rodzicielka zgłupiała zapraszając do środka tego farbowanego buntownika z mordem w oczach? Zresztą. Wszystko mi jedno. Mógł mnie zabić, udusić, zakopać. Ulżyłby mi w cierpieniu. – Ej! Nie ignoruj mnie! – Warknął, gdy jednym, brutalnym ruchem ściągnął ze mnie koc. Nie drgnęłam. Zastygłam. Niech już sobie idzie. Prosiłam, lecz nie zaznałam spokoju. On złapał mnie za bezwładną rękę i pociągnął do siadu. Jak lalka poddałam się mu. Usiadłam. Bez życia. Wyprana z chęci do niego. – Matko boska. Po co żeście zrywali, skoro teraz macie tak wyglądać? Pieprzeni romantycy. Laska ogarnij się. Wykąp. Umaluj. Ubierz bluzkę z dekoltem, czy te staroświeckie ciuszki i idź po drugą szansę u Lysa. – Mówił jak koleżanka, kilkukrotnie lekko klepiąc mnie po policzku, jakby chciał mnie wybudzić. On nie rozumiał. Był głupi.
- Daj mi spokój. – Wydusiłam zachrypłym głosem, stał się taki, przez brak używania.
- Ja pierdziele. Jak ty chcesz wystąpić na koncercie? – Wystraszył się, a ja zmarszczyłam brwi. Przesłyszałam się, prawda? Zerwanie z Lysandrem równało się z pożegnaniem wszystkich naszych wspólnych elementów. Łącznie z planami i przyjaciółmi. Więc co do jasnej cholery, on, wielki, mający wszystko w dupie Kastiel, robił w moich czterech kątach? I do tego chyba miał zamiar zastąpić mi najlepszą kumpelę.
- Nie rozumiem. – Wydukałam, ściskając ze sobą moje dłonie.
- Ja też. Wyjaśnij mi, o co wam poszło do kurwy, bo mamy szansę na wybicie się, a przeżywam jebnięte deja vu, tylko z tą różnicą, że dotyczy mojego przyjaciela. – Wyłapałam co najmniej dwa przekleństwa. Musiał być już na skraju wkurzenia. Nic dziwnego. Rozwaliłam związek jego kumpla. Jedynego. Najlepszego.
- Chodziło o muzyka. – Wyjaśniłam krótko. Nie spodziewałam się wyjawienia tego właśnie jemu, ale skoro uraczył mnie swoją wizytą, to czemu by go nie wykorzystać. Duszenie w sobie, rozrywało mnie powoli. Tak przynajmniej będę miała pierwszy krok w stronę ogarnięcia się i powrócenia do fałszywie szczęśliwej rutyny. Fałszywej, bo gdy zasmakowałam prawdziwego szczęścia przy boku Lysandra, wydawało mi się nieosiągalne przybliżenie się chociażby w połowie do tamtych uczuć…
- Co? Wiedziałem. Cały czas go przekonywałem, żeby cię z tym gnojem nie poznawał. – Czerwona lampka zaświeciła mi się gdzieś w zakamarkach umysłu. Zaskoczona popatrzyłam na chłopaka przede mną. Wściekły ściskał moją pościel… Ale to nie to było w tamtym momencie ważne…
- Jak to, ty go przekonywałeś? To ty mu robiłeś wodę z mózgu? Przez ciebie tak się z tym bronił? Przez ciebie mnie oszukał?! – Tyle rozpaczliwych pytań wypłynęło z moich popękanych od odwodnienia ust. Ostatnie, wykrzyczałam, czując jak oczy i gardło niemiłosiernie mnie szczypały od chęci wypuszczenia z siebie smutku, lecz brakowało im pośredników – moich słonych łez.
- Tak… W czym niby cię okłamał? On nigdy tego nie robi, nie oszukuje. – Powiedział, przekonującym tonem. Miałam już dość. Mówił tak, ponieważ istniała między nimi męska solidarność. Bo niczego nie wiedział… Nie miał pojęcia o nas… Żadnego.
- Ty też łżesz, broniąc go. My nie byliśmy tak naprawdę razem. Udawaliśmy. – Wyjawiłam, nie przejmując się konsekwencjami. I tak było po fakcie. Lecz ku memu zdziwieniu nie dostrzegłam w postawie buntownika żadnego cienia zaskoczenia. Spokojny, sprawiający wrażenie chętnego do szczerej rozmowy, zasiadł obok mnie.
- Wiem. Powiedział mi. Wszystkim wyznał prawdę, jednakże wyglądał na tak szczęśliwego, iż postanowiliśmy go wesprzeć w zdobyciu ciebie i w tej szopce. Myślisz, że czemu Rozalia tak szybo się z tobą zaprzyjaźniła, czemu cię niejako zmusiłem do wyznania i dlaczego akurat w tamtym momencie do szatni zszedł Lys? Albo chociaż po  co Alexy zaprosił Lysandra do siebie na noc? Miało wyglądać to na naturalne, a tak naprawdę nic nie było przypadkiem. Pomogliśmy waszemu… Jakby to nazwał poeta?... Przeznaczeniu. – Poczułam się, jakby ktoś zdjął mi klapki z oczu. Całokształt moich ostatnich momentów ze wspomnień rozjaśnił mi się.
- Przeznaczeniu? Nasza cała relacja była ukartowana. – Wypowiedziałam te pełne goryczy słowa. Niczym nie kierował los. Byliśmy marionetkami w rękach innych ludzi. W ogóle tego nie świadomi.
- Nie. Przecież nikt z nas nie miał wpływu na wasze uczucia. Sami się w sobie zakochaliście. – Uśmiechnął się niewinnie, jednakże po chwili jego kąciki warg opadły w dół. – Coś was połączyło, więc to, co teraz robicie jest parodią. – Dodał, prychając wykończony naszymi problemami. Widać, nie obeszła go cała ta sytuacja. W końcu była to jego ciężka praca, którą my zmarnowaliśmy… Czułam się zagubiona. Nie rozpoznawałam już niczego, co było moją wolnością, a co manipulacją.
- Może ciebie nigdy nie okłamał. Ja natomiast trwałam cały czas w fałszu. Wcisnął mi bajkę. – Oznajmiłam, pozbawiona jakiejkolwiek emocji w głosie. Byłam jak lustro, odbijałam wszystko, tracąc w tym samą siebie.
- O czym mówisz? – Dopytał marszcząc brwi.
- Podał mi numer Alana jako muzyka. – Wyznałam, co skwitował pokręceniem w zadziwieniu głową i lekceważącym machnięciem ramionami. Zdenerwowała mnie jego pobłażliwość do zachowania Lysandra.
- No i? Chciałaś przecież. – Prychnął.
- Tak, owszem, chciałam. Muzyka, nie jego falsyfikat, który służył do kontrolowania mnie. – Opuściłam wzrok, podkuliłam nogi, a gdy chciałam je objąć moimi ramionami, Kastiel uniemożliwił mi moje zamierzenie. Zaczął szamotać moim ramieniem, jak skurzonym dywanem. Zerknęłam na niego pytająco, ale jego twarz umalowana czymś w rodzaju połączenia zdziwienia i rozwiązania zagadki, odtrąciła ode mnie wszelakie pytania. Byłam tylko osłupiała. Całkowicie.
- Czekaj… Bo chyba się pogubiłem. Kto według ciebie jest tym zasranym muzykiem?
- Dakota. – Oznajmiłam otępiała. Kastiel zerwał się do pionu jak oparzony.
- Ten tani playboy? Proszę cię, nie rozśmieszaj się. On nawet na trzeźwo drze japę gorzej niż zarzynana sarna. Kto ci wcisnął ten kit? – Zadrwił, prześmiewczo dla mojej naiwności.
- On… - A właściwie ja sama… Klepnęłam się w czoło, orientując się w swojej głupocie. Co ja najlepszego zrobiłam? Nabrałam się. Zamiast ufać Lysandrowi, to powierzyłam moje zaufanie jakiemuś śmieciowi… Nie słucham intuicji, podpowiadającej mi, iż coś było nie tak. Nie! Posłuchałam się, ale źle ją zinterpretowałam. Jestem beznadziejna.
- Laska, dałaś mu się wrobić. Co za gnój! Niech ja go dorwę! Zabiję śmiecia, on jest gorszy niż Alan. Bo tamten, to tylko na Debrę się uwziął… – Rozdrażniony krążył po moim pokoju. Prawie buchał od wstrzymywania nerwów. Nie dziwiłam mu się. Sama czułam się okropnie wściekła. Na siebie! W końcu Kastiel odetchnął ciężko, po czym zasiadł na wcześniejszym miejscu. Popatrzył mi w oczy. Westchnął i powiedział: – Mała, skoro się zrobiło między nami tak cukierkowo szczerze, to coś ci opowiem, ale będziesz musiała oddać mi za to przysługę i zachować do dla siebie. Jasne?
- Dobrze. – Przytaknęłam głową, na co on położył się na moim łóżku, tuż obok mnie. Pod głowę podłożył sobie swoje skrzyżowane ręce, a nostalgiczne spojrzenie wbił w biały sufit. Rozłożył się jak u psychologa, jakby miał mi to powierzenia długą, wyczerpującą historię.

- Przygotuj się. Nastaw uszu, bo niczego nie będę ci powtarzał. – Kiwnęłam potwierdzająco głową, następnie powtórzyłam jego czynność. On chrząknął dwukrotnie, rozgrzewając swoją krtań. Wytężyłam słuch, zamykając oczy. Chciałam w pełni wsłuchać się w barwę jego głosu.

___________________________________________________________________

Hej! Jeszcze raz przepraszam za mój żarcik pod wcześniejszym rozdziałem. To nie koniec. Teraz wszystko będzie się powoli wyjaśniać. Przyszykujcie się na jeszcze kilka fragmentów :) Pozdrawiam cieplutko i do następnego ♥

9 komentarzy:

  1. O ty trollllllu.... Nawet nie wiesz jak ja się ostatnio zlękłam kiedy pod postem widniał wielki napis ,,TO JUŻ KONIEC". To był poprostu zawał, ale uratowałaś mój mózg xd Do następnego ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie kończyć rozdział? Bawiąc się w Polsat tak? Wybacze Ci to jeśli następny rozdział będzie równie dobry co ten, albo lepszy (ale chyba to jest niemożliwe że )

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu takie krótkie?
    I kurde czekaj kolejny tydzień... Wytrzymiem? Pojęcia nie mam. ty bezduszna istoto, skazujesz mnie na cierpienie!!! :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłaś wbić zardzewiałą siekierę w serce swojej rodzonej czytelniczce?!

      Usuń
  4. Zgadzam się z koleżanką wyżej :)
    Moja droga bawisz się w Polsat, chyba w lipcu będę musiała o tym z tobą porozmawiać w cztery oczy :D
    Rozdział zajebisty XD Chceeee więcej :3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. W taki momencie. Nie spodziewałam się że to tak się rozwiąże,ale dobrze że chociaż raz na coś Kastiel się przydał. To stwierdzenie z marionetkami było idealne :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie znalazłam chwilę by skomentować xD Czytałam to w dniu premiery,a całkowicie wypadło mi z głowy. Nigdy nie lubiłam Dakoty sama jego twarz doprowadzała mnie do szewskiej pasji, a teraz to już w ogóle lachociąga nie lubie.. By tak perfidnie oszukać naszą SU i narobić przykrości Lyśkowi ;< Niech Kasteil rozwali mu ryj.. NIe lepiej niech Lysiek i Su go załatwią!

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh przeczytałam! Ale chyba nie masz zamiaru skończyć mi opowiadania przed pikanterią??! No chyba nie!HHahha je mogłam powstrzymać śmiechu od "ja pierdziele " XD to było najlepsze! Pozdrawiam i życzę duzzzzzio weny Harusia ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Lysiu wróć ;'( xd tak wiem ze jestem walnieta ale kurde niech on juz do niej wroci xdd

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!