Po wczorajszym wydarzeniu jakoś udało mi się
otrząsnąć. Stwierdziłam po prostu, że zachowam spokój. Przecież no nie tak, iż
między Natanielem, a Sucrette coś zaczynało iskrzyć. Nie, na pewno nie.
Przynajmniej to próbowałam wmówić swojemu zaniepokojonemu sercu. Nie czas na
troski, za niedługo było rozpoczęcie sezonu pojedynków, więc musiałam skupić
się na tym. Tak było dla mnie najlepiej, zająć umysł treningiem, aby nie
rozmyślać nad nową uczennicą. Oddychałam rytmicznie, podczas przemierzania
truchtem parku. Przez słuchawki do moich uszu płynęła specjalnie dobrana
muzyka, która motywowała mnie do danej czynności. Wybiegłam na chodnik
prowadzący do mojego domu i wtedy równo ze mną zaczął jechać czarny van. Tylna
szyba zsunęła się w dół, lecz zamiast zwrócić uwagę na pasażera, odwróciłam
spojrzenie na równo przycięty żywopłot po drugiej stronie. Wiedziałam do kogo
należał prześladujący mnie samochód. Myślałam, że ostatnim razem dałam im
jednoznacznie do zrozumienia, iż nie skuszę się na zaproponowany układ. Nigdy.
To wbrew mojemu honorowi. Udawałam głuchą na wulgarne bluźnierstwa skierowane
do mnie. Biegłam dalej przed siebie, nie wzruszona, dopóki nie zajechali mi
drogi. Bezczelnie wjechali na chodnik, więc przystanęłam wypuszczając z siebie
nagromadzone powietrze. Nie wyłączyli silnika, mimo to, że drzwi ze strony
kierowcy otworzyły się na całą możliwą szerokość. Jednak nie mogłam ujrzeć
właściciela pojazdu, bo widok przysłoniły mi falujące dolary brutalnie
wyrzucone z walizki. Opadały powoli, powodując u mnie rozszerzenie powiek i
rozwarcie ust w kompletnym zaskoczeniu. Samochód z piskiem wycofał się na ulicę
i odjechał, rozdmuchując papierowe pieniądze. Co za marnotrawco. Brak szacunku.
Rozejrzałam się dookoła, po równie zszokowanych ludziach, którzy w ułamku
sekundy ruszyli do zbierania banknotów. Byli zaślepieni ich zieloną barwą, jak
sępy wydziobywali desperacko każdy, oby tylko nic nie zostawić. Nagle jeden
mężczyzna wyprostował się bacznie oglądając rozdarty pieniądz. Podniósł go
wyżej, aby promienie słońca mogły go prześwietlić, jak rentgen. Fuknął zły, po
czym zgniótł go i wyrzucił.
- Ludziska opanujcie się. To podróbki. –
Burknął. Reszta zgromadzenia popatrzyła po stercie przy stopach, następnie
jakby nigdy nic, pozostawiali swoje zdobycze i odeszli. Przerażała mnie ich
chciwość. Realia świata...
- Zresztą są całe popisane. – Dodał na odchodne
młody blondyn, oglądając się jeszcze za mną, stojącą w amoku. Nie mogłam pojąć,
tego co przed chwilą się zdarzyło. Ostatnio moje zmysły lubią mnie zwodzić.
Zaintrygowana przykucnęłam, żeby zobaczyć, o co chodziło tamtemu chłopcu.
Wzięłam jeden w dłonie, następnie przeczytałam w myślach. „Mogą być twoje.”
Zmarszczyłam brwi, chwytając kolejny, na którym grubą kreską markera było
zanotowane. „Sprzedaj się.” Zapewne na każdym z nich, widniał inny zapis,
jednakże nie miałam zamiaru tego sprawdzać. Prychnęłam zniesmaczona, wracając
do przerwanej czynności.
Weszłam do szkoły grubo spóźniona. Sądząc po
natłoku uczniów na korytarzu, trwała właśnie przerwa, czyli oznaczało to tyle,
że pierwszą lekcję miałam już za sobą. Ukradkiem mijałam ludzi, udając się do sali,
w której według planu miałam matematykę. Chciałam przejść przez próg, kiedy
usłyszałam przeraźliwy krzyk ubrany w moje imię. Odwróciłam się i nawet nie
zdążyłam powiedzieć kulturalnego „dzień dobry” gdy zdenerwowana pani dyrektor
zaatakowała mnie swoim jazgotem.
- Panienko Roxano! Cały czas słyszę na ciebie
skargi od profesorów! Czemu lekceważysz szkołę?! – Pytała, a jej zwykle
idealnie upięty kok na główce, rozczochrał się pod wpływem energicznych ruchów
zdenerwowania. Kurde. Nie ma to jak przyjść i na powitanie dostać ochrzan.
Dzień zapowiadał się cudownie…
- Przepraszam. Po prostu często coś mi wypada.
– Oznajmiłam wyrażając skruchę, a w myślach przywołując wspomnienie rozmowy z
Kentinem, kiedy to faktycznie opuściłam lekcję. Nauczyciel musiał się na mnie nieźle
wkurzyć, skoro udał się ze skargą na dywanik naszej wielce zajętej dyrektorki.
- Wypada?! Dziewczyno zastanów się, co dla
ciebie powinno być priorytetem! Jeszcze raz usłyszę na ciebie jakieś
narzekania, to policzysz się z konsekwencjami swojego postępowania! – Ryknęła,
nim w maleńkich podskokach powędrowała do swojego gabinetu. Coś musiało ją
ugryźć, że postanowiła zwrócić mi uwagę. Zazwyczaj miała gdzieś swoich
podopiecznych. Weszłam do środka pomieszczenia, aby ujrzeć zarumienioną
Sucrette rozmawiającą nerwowo z Iris. Och, poczułam dziwne ukłucie w żołądku na
widok tej doskonałej pod każdym względem brunetki. Spuściłam głowę, lecz szybko
ją uniosłam, słysząc znajomy głos.
- Cze mała! Dyr się na tobie wyżyła, co? –
Zapytała Kim z grymasem na ustach. Ona z wyglądu przypominała trochę mnie, z tą
różnicą, że ona była ciemnoskóra. Z postawy byłyśmy prawie identyczne. Ten sam
wzrost, ta sama postura, chodź ja miałam bardziej wyrysowane mięśnie, no i ona
miała ciut większe cycki, nie żebym się z nią porównywała. Westchnęłam i
przytaknęłam skinięciem głowy.
- Co ją ugryzło? – Dopytałam i wtem poczułam oplatające
mnie ramię, pachnące mieszanką papierosów i męskiego dezodorantu. Zerknęłam kątem
oka na twarz Kastiela, która zresztą była niebywale blisko mojej. A jemu co?
Tak się łasić do mnie?
- Piesek jej uciekł, więc wynajęła nową do jego
złapania. – Rzekł, a cała nasza trójka popatrzyła na Sucrette, która
najwyraźniej zakończyła konwersację z Iris i w biegu minęła nas, wypadając na
hol. Biedna, każdy z nas musiał przejść przez ten etap. To było jak otrzęsiny.
- Współczuję jej. – Oznajmiła skruszona Iris
podchodząc ku nam. Jakoś zrobiło się
tłoczno wokół mojej osoby. Chciałam jej odpowiedzieć, ale przeszkodził mi
głośny rechot dochodzący z war Amber. Stała dumna na środku klasy i śmiała się
w niebo głosy razem ze swoją świtą. Gdy spostrzegła, że zwróciliśmy na nią
uwagę, ustabilizowała napad radości, po czym ręką strząsnęła z ramienia swoje bujne
loki.
- To piękne, jaki wpływ na ludzi ma moja osoba.
Aż się popłaczę ze szczęścia zaraz! – Rzekła niezmiernie szczęśliwa,
podpuszczając nas, żebyśmy łaskawie ją zapytali, co ma przez to na myśli.
- O co chodzi? – Zapytała Peggy, nastawiając na
wszelki wypadek mikrofon. Tak, ona była ciekawską duszą. Bez przerwy szukała
sensacji. Blondynka spojrzała po Kastielu, następnie po mnie i posłała mi złowrogi,
pełen pogardy uśmiech, a może zazdrości, kto to wiedział.
- Nowy uczeń dzięki mnie opuścił szkołę, nim zdążył
się zadomowić. Cienias! – Na początku stałam w osłupieniu. Czyżby mówiła o
Kentinie? No nie. Poczułam jak zalewa mnie chęć przywalenia jej. Moje dłonie
zacisnęły się w pięści, a obraz stał się przerysowany. Jak mogła! Do jasnej
cholery! Zabiję ją! Naprężyłam się, jednak w porę Kastiel rozpoznał moją bojową
postawę. Pociągnął mnie ku sobie, tak że przytuliłam się twarzą do jego klatki
piersiowej. Odetchnęłam, próbując się uspokoić.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś szmatą?! –
Warknął do księżniczki, żałowałam, iż nie widziałam jej miny. Kastiel był
naprawdę wspaniałym przyjacielem, gdyż chociaż nie obchodziła go cała ta afera,
wiedziałam, iż jej tak odpyskował, nie jako w mojej obronie. On znał mnie
dobrze. Miał pojęcie, jak bardzo się utożsamiałam z Kenem. Żałuję, że tak mało
wsparcia mu okazałam…
- A tobie nikt nie mówił, że się tak nie odzywa
do dziewczyny? – Usłyszałam upomnienie, a moje serce zamarło rozpoznając
właściciela. Przekręciłam głowę, aby spojrzeć na Nataniela stojącego tuż obok
nas. Nagle zrobiło się niezręcznie. Dostrzegł mnie, wtuloną w innego. Dopiero
wtedy doszło do mnie, jak to wyglądało. Od razu odsunęłam się od Kastiela,
który zerknął na mnie w zaskoczeniu, tak samo jak nasze towarzystwo.
- Nat… – Ucięłam, kiedy chłopak prychnął pod nosem i
ignorując mnie, ruszył do swojej ławki. Byłam zszokowana jego zachowaniem. Czy
on się na mnie obraził? A może zaistniała sytuacja, w której mnie przyłapał
wzbudziła w nim taką postawę.
________________________________________________
Miał być wczoraj, lecz jest dzisiaj.
Nienawidzę braku czasu.
Czekam na dalszy rozwój akcji :D
OdpowiedzUsuńAż chciałabym być świadkiem tej sytuacji XD
Czyżby Nat zazdrosny? Kastiel taki dobry przyjaciel xD genialny rozdział,życzę weny i czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńOj,a ja tu czekałam na jakiś głębszy tekst i nic :( xD Kastiel czyżby się czegoś naćpał?
OdpowiedzUsuńOjej dopiero dzisiaj wzięłam się za te historię i się nią wręcz zauroczyłam ! Bohaterka jest taka.. nawet nie umiem tego ująć. Ludzka no.. Nie jest ósmym cudem świata, nie zachowuje się jako cudowna kobieta. I co najważniejsze wreszcie ktoś zajmuje się bardziej ludzkim zajęciem jak boks a nie typowe malowanie paznokci! Leci do ulubionych po prostu jak nigdy tego nie mówie to Love Love !
OdpowiedzUsuń