Doprowadzająca
do szczęśliwego porozumienia.
Czekałam
na uruchomienie się laptopa, aby wreszcie posłuchać śpiewu Lysandra. Nie wiem
do końca, czy tego chcę, zważywszy na to, co się między nami dzieje. Psuje się,
bo przez jego tajemnice oddalamy się od siebie. Myślę, że to właśnie na tej
płycie odnajdę wytłumaczenie jego dziwnego zachowania. Cd włożone i po
wciśnięciu przycisku startu po pokoju rozległ się dźwięk perkusji oraz gitary w
spokojnej balladzie. Po chwili dołączył się do nich piękny, głęboki, wypełniony
pasją głos… Zmarszczyłam brwi, spoglądając jeszcze raz na plastikową okładkę.
Zatrzymałam odtwarzanie i włączyłam koncertowe nagranie muzyka. Ech? To przez
mutację, czy co? Zupełnie przestałam rozumieć… Do głowy przyszło mi tylko jedno
pytanie, otóż: „Dlaczego?” Zdenerwowana wyjęłam kartkę i długopis. Cała
roztrzęsiona spisałam słowa piosenki, po czym udałam się do wyjścia. Nie
wytrzymam do jutra, muszę sobie to wyjaśnić. Zżera mnie to, więc możliwe, iż
nie przetrwam nocy nim nie zacznę znowu orientować się w sytuacji. Matka mnie
zabije za nocne wymykanie, ale trudno. Szczelnie owinięta w kolorowy szalik
powędrowałam w stronę ruiny, gdzie prawdopodobnie przesiaduje mój chłopak.
Weszłam przez okno, napotykając na drodze
tych samych zbirów, co za pierwszym włamaniem. Na szczęście zostałam
zapamiętana i obyło się bez nieprzyjemności. Blondyn, który niegdyś mnie
uratował uprzejmie zaprowadził mnie do Lysandra. Siedział na wzmacniaczu
rozmawiając z pijącym coś Kastielem. Jego policzki stały się bielsze, kiedy
zobaczył moje niewyrośnięte ciałko w tym niebezpiecznym miejscu. Zmartwiony, szczerze
czy nie, podszedł do mnie prędko.
- Co ty tu robisz o tej porze? – Objął
mnie ramieniem, a ja spojrzałam na niego złowrogo.
- Przyszłam do ciebie. Musimy
porozmawiać. – Powiedziałam stanowczo, co rozbawiło czerwonowłosego buntownika.
- Mała teraz mamy próbę, więc odłóż
pogaduszki na później. – Dodał z wrednym uśmieszkiem. Oderwałam się od
Lysandra, aby stanąć na ich prowizorycznej scenie.
- Dobrze się składa. Może zaśpiewamy
razem? – Zaproponowałam, na co tylko ujrzałam zdziwione miny.
- Ty potrafisz śpiewać? – Dopytał
zdębiały Kastiel, biorąc w ręce swoją gitarą elektryczną.
- Trochę. To co? – Popatrzyłam po nich
pewna siebie, kładąc dłonie na swoich biodrach. Zerknęłam na Lysandra, który
chyba nie był zbyt zadowolony z mojej obecności. Może mnie znienawidzić za to,
do czego teraz zmierzam, ale nie podoba mi się sposób w jaki mnie traktuje.
- Niech będzie. – Odparł Kastiel, a ja
uśmiechnęłam się fałszywie. Zdjęłam kurkę, by czuć się swobodniej. Jednak za
nim odłożyłam ją w kąt, wyjęłam z kieszeni zgięte kartkę z tekstem piosenki.
Wręczyłam ją Kastielowi, jednak nie oglądał jej zbyt długo, w końcu przecież to
jeden z jego hitów. Odebrałam mu papier i przybliżyłam się do Lysia, do
stosującego wysokość mikrofonu na statywie do mojego wzrostu.
- Proszę oto tekst. – Oznajmiłam z
sztucznym uśmieszkiem. Wziął kartkę i zaczął zaznajamiać się z treścią. Dobrze
znanym mu utworem. Popatrzył po mnie wystraszonym wzrokiem. Tak, słuszne jest
jego poczucie strachu…
- Su… - Zaczął
niepewnie, lecz ja nie chcę teraz tego wysłuchiwać.
- Zaczynamy! – Rozkazałam, prostując się.
Tyle razy słuchałam już tej piosenki, że nie potrzebowałam spisanych słów.
Pamiętałam je doskonale. Kastiel zaczął brzdękać, więc otworzyłam usta
wydobywając z siebie niegdyś codzienny śpiew. Na początku doskwierała mi
niewielka chrypka, od braku przygotowania, lecz z każdą kolejną frazą mój głos
stawał się czystszy. Ale coś jest nie tak, gdzie towarzyszący mi wokal muzyka?
Ten wyjątkowy ton? Zerknęłam na Lysandra, który stał wrośnięty w podłogę. Nie patrzał
na mnie, tylko jego pusty wzrok wbijał w trzymaną kartkę. Jego dłonie trzęsły
się od poczucia winy. Pewnie doszło to do niego. Jego kłamstwo musi go męczyć.
Szturchnęłam go w ramię, aby zachęcić do śpiewania, jednak on tylko spojrzał na
mnie jak zbity pies. No nie! Umilkłam. Zabrakło mi tchu. Łzy rozmazały mi
obraz. Kastiel przestał grać, wszystko ucichło. No, może tylko chłopcy w pokoju
obok nie wyłączyli swoich śmiechów i krzyków. Było drętwo, a gęsta atmosfera
dusiła nas wszystkich.
- Ej jednak idźcie ze sobą pogadać. –
Doradził wielki Kas, odczuwając tą niezręczność.
- Chodź Sucrette. – Odezwał się milczek,
kierując się w stronę pokoju, z którego grzecznie wyprosił pijane towarzystwo.
Aż dziw, że tak po prostu wyszli. Usiadłam sztywno na kanapie, układając w
głowie plan jak zacząć. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. – Przepraszam. –
Usłyszałam drżący głos, choć nie odważyłam się podnieść głowy, aby zobaczyć
właściciela.
- Powiesz mi dlaczego to ukrywałeś?
- Sam nie wiem. To było głupie. –
Uklęknął przede mną i ujął moje dłonie jak najdelikatniejszą lalkę. – Poczułem
się zagrożony.
- Wiesz jakie to zbędne. Tłumaczyłam ci
to przecież. – Chciałam popatrzeć mu w oczy, ale przysłaniały mu je przydługie
kosmyki. Odgarnęłam je, a on spojrzał na mnie nie pewnie. Uśmiechnęłam się
ciepło, bo nie potrafiłam się na niego już dłużej złościć. Nie chcę być dla
niego wredna, dostrzegłam jak mu wstyd. - Usiądź proszę. – Poklepałam miejsce
obok, więc ulegle zajął je. – Posłuchaj mnie i odpędź od siebie już ten lęk bycia
mniej ważnym. Ty jesteś dla mnie najważniejszy! To ciebie dotykam, przytulam,
całuję i kocham. Jesteś dla mnie cenny jako człowiek. Muzyka to nienamacalna
fala, a muzyk to tylko jej źródło. – Pogłaskałam jego policzek.
- Przepraszam, już rozumiem. – Przytaknął
głową, niewyraźnie się do mnie uśmiechając.
- Cieszę się. – Usiadłam na jego udach i
wtuliłam się w jego tors. Objął mnie, przyciskając mocniej. Pozwolił mi
usłyszeć bicie swojego szalonego serca. Łącząc wszystkie fakty, muszę upewnić
się jeszcze pod jednym względem. - Czyli te tajemnice z Rozalią dotyczyły
właśnie tego?
- Tak. Nie chciałem, żebyś dostała tamtą
płytę. – Wyjaśnił bez owijania w bawełnę. Jestem pewna, iż mnie nie okłamuje.
Nie tym razem. Ulżyło mi. Kamień z serca.
- Lys to było straszne. Bałam się, że to
coś poważniejszego.
- Jeszcze raz przepraszam za wszystkie
przysporzone ci zmartwienia. – Wyraził skruchę, delikatnie głaszcząc moje
plecy.
- Okej. Teraz jest mi dużo lepiej. A
powiedz, co z twoją imprezą urodzinową? Nie chcesz mnie na niej? – Klepnął się
znacząco w czoło.
- Zupełnie o niej zapomniałem. – Wyjawił zawstydzony,
a ja zaśmiałam się rozbawiona jego przypadłością.
- Ojj co ja z tobą mam... – Westchnęłam
już spokojniejsza. Dobrze, iż udało nam się dojść do porozumienia bez krzyków i
niepotrzebnych słów, których z pewnością później byśmy żałowali.