PERSPEKTYWA
KASTIELA
Nie
ogarniam w zupełności! Paliłem jednego papierosa za drugim stojąc samotnie w
miejscu, które kiedyś pokazała mi Sucrette. Dokładnie tutaj, na tym pnie
służącym mi jako podest złożyłem jej obietnicę. Nie dotrzymałem jej, choć wtedy
byłem o tym przekonany. Teraz, kiedy uczyniłem to, czego tak się bała, czy mogę
stwierdzić ważność moich słów? Był jakiś sens tamtych wypowiedzi? Czy było
warto przekreślać naszą przyjaźń? Odsunąć ją od siebie? Wyciągnąłem rozłożoną
dłoń w stronę gwiazd. Odległych i nieosiągalnych jak Sucrette. Podjąłem
decyzję, mającą zmienić moje życie. Nie! Egzystencję dwojga ludzi. Miałem nie żałować,
miałem czuć ulgę… Więc dlaczego nie jestem szczęśliwy?
Wędrowałem
z Demonem w kierunku mieszkania. Moje kroki traciły swą pewność wraz z mijaniem
posesji Su. Nawet pies odczuł tą nostalgię, bo przystanął i skierował pysk na
tak dobrze znaną mu furtkę. Przybity podkulił ogon i pociągnął mnie bliżej
ogrodzenia. Stał na baczność, jakby czekał na swoją właścicielkę. Ja sam
wodziłem spojrzeniem po pustakowych ścianach. W jej oknie było ciemno,
zdradzając brak jej w środku. Czyżby spędzała noc poza murami domostwa? Kiedyś
z pewnością bym o tym wiedział, lecz teraz nie ma to znaczenia. Już nic mi nie
mówi, sam do tego doprowadziłem. Nie potrafię jej zdobyć… Gdybym wiedział
wtedy, że tak to się potoczy, to nic bym nie robił. Pozostawił to po staremu.
Nawet wczorajsze wydarzenia w łazience nic nie wskórały. Osiągnęły odwrotny
efekt, staliśmy się dla siebie jeszcze bardziej obcy. Mam świadomość jej
niepoczytalności w tamtym momencie, w końcu taki był skutek buzujących w jej
krwiobiegu procentów. Pewnie żałuje, przecież zdruzgotała swoją niewinność.
Zdradziła Kentina i samą siebie. Zapomniała się ze swoim byłym przyjacielem.
Ach… Dlaczego wciąż to przeżywam? Gdy zamknę oczy widzę jej ciało, gesty,
mimikę, pożądliwe spojrzenie, rumieńce, usta wyginające się w rozkoszne
dźwięki, gęsią skórkę, jej gięcie się pod wpływem mojego dotyku… Całą ją,
pokazującą się tak po raz pierwszy, Zakryłem ręką twarz i westchnąłem. Teraz
nie chce mnie znać. Napadłem ją, skazując na wyrzuty sumienia. Nawet nie mam
jak z nią porozmawiać, bo odrzuca każdą moją próbę kontaktu. Łamie mi serce,
depcze moją stabilność. Spadam w dół, coraz głębiej i głębiej. Nieporównywalny
ból molestuje moje wnętrze. Jestem zamknięty w żelaznej dziewicy, której
jadowite kolce siatkowały resztkę moich chęci do życia. Nie mam nikogo. Wszyscy
mnie opuścili. Rodzice, Sucrette… Demon jakby rozszyfrowując moje myśli, zaczął
łasić się do moich nóg. No tak, pozostał mi tylko on.
Po
problematycznym wykąpaniu pupila czas przyszedł na mnie. Przez Demona sam
jestem cały w błocie, wodzie, płynach czyszczących i wszelakich innych
niewiadomych. Już zabrałem się do zdjęcia bluzki, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
Pies zaczął głośno szczekać, więc nie mógł być to nikt znajomy. Trochę od
niechcenia udałem się, by obadać nieproszonego gościa. Zastanawiało mnie, kto
jest na tyle nieogarnięty, żeby zakłócać mój spokój tak późno. O dziwo, widok
Debry nie bardzo mnie zaskoczył. Przytrzymując wariującego psa, chciałem
rozmówić się z nią przez próg, lecz jej nagły wybuch płaczu nie pozwolił mi na
to. Może bym ją kiedyś zignorował, ale teraz potrzebowałem kogoś, aby choć
trochę wyzbyć się samotności. A sądząc po stanie dziewczyny, jej też się ktoś
przyda. Zamknąłem psa w kuchni, po czym poczekałem jak przybyszka się uspokoi.
Staliśmy w korytarzu, oświetleni lichym blaskiem energooszczędnej żarówki. Przyglądając
się jej intensywniej, nie umknęły mi świeże malinki na szyi. No ładnie się
musiała bawić przed zawitaniem w moje skromne progi.
-
Kastiel mam problem. – Odparła ocierając twarz z łez. Mlasnąłem ustami, nie
bardzo przejęty. Jakoś nie ufam tej lasce, wydaje mi się jakaś lewa. W sumie to
głupio zrobiłem, że ją wpuściłem. Ale dobra, zagram w jej gierkę i poudaję
zmartwionego.
-
Jaki?
-
Chodzi o pewnego gostka… - No i zaczęła opowieść o jakimś domniemanym prześladowcy.
Wyjaśniła, iż malinki są świadectwem jego napaści. Eee… Dał radę jej to zrobić
podczas ciągłego wyrywania? Chyba nie walczyła zbyt zawzięcie. Nagle wyciągnęła
ręce, aby mnie przytulić. Prędko je zatrzymałem. Nie chcę takich aktów, mam
dość osób działających na kilka frontów.
-
Usiądź gdzieś i się opanuj. Odprowadzę cię do domu, tylko najpierw się wykąpie.
Poczekasz? – Zapytałem spokojnie, na co ona kiwnęła potwierdzająco głową. Pomaszerowała
do mojej sypialni.
Wyszedłem
z łazienki w samych spodniach dresowych. Przyzwyczajony do takiego stylu bycia
w domu zupełnie zapomniałem o moim gościu, który akurat stał przy drzwiach
wyjściowych owinięty w moją pościel.
-
Co ty wyprawiasz? – Zdziwiłem się. Odwróciła się jak kukła na obrotowych
kółkach, sztywno i mechanicznie. Na twarz wdarł się jej sztuczny uśmieszek.
-
Nic, zimno mi się zrobiło. – Rzekła wtulając się w materiał. Ok, nieważne.
Kobiety są dziwne, lepiej nie rozkminiać ich zachowania. Udaliśmy się do
pokoju, w którym myśląc o Sucrette zapadam w sen. Debra opierała się ramieniem
o framugę, bacznie obserwując każdy mój ruch. Natomiast ja zgarnąłem bluzkę z
szafy, następnie usiadłem na krawędzi łóżka, by ją założyć.
-
No co? – Burknąłem dostrzegając jej niezadowolenie. Wtem przybliżyła się do mnie
niebezpiecznie. Złapała moje ręce, wtapiając we mnie wymowny wzrok.
-
Kas kocham cię. – Myślałem, że oczy wyskoczą mi z orbit.
-
Co? – Wydusiłem oszołomiony, ale dość szybko rozsądek odgonił zaskoczenie.
Dziewczyna usiadła na moich udach, oplatając mnie nogami i przytulając piersi
do mojego ryja. Zaraz, czy ona jest w samej bieliźnie?
-
Zróbmy to. – Wyszeptała błagalnie… O kurwa. Takiej osoby to ja jeszcze nie
poznałem. Kurde, co robić? Wiem, że jeśli ją tknę to u Su nie mam na co liczyć,
jednakże czy już wcześniej mi tego nie uświadomiła? Ona ma chłopaka, posiada
kogoś, kogo kocha… Objąłem Debrę, gładząc delikatnie jej nagie plecy.
Wzdychała, jednak jej reakcje są niczym w porównaniu z Suśką. Mimo że jestem z
kimś tak blisko, nie czuję ciepła, a mrożący krew w żyłach chłód. Pustość i
obojętność, które odbierały mi zdolność do podniecenia. Moje ciało nie może
tego zrobić, zdradzić serca. Ono już ma ukochaną. Nawet umysł przyswoił do
siebie przynależność moją i Su.
-
Nie bądź śmieszna. – Oznajmiłem cofając dłonie. Odsunęła się kawałek, by
zmierzyć mnie pytającym spojrzeniem.
-
Co ci jest? Nie chcesz mnie? Jestem w tym dobra, nie pożałujesz. – Zapewniała desperacko.
Westchnąłem ciężko.
-
Już żałuję, że cię tu wpuściłem. Zejdź ze mnie. – Zezłoszczona wbiła mi
paznokcie w łopatki. To nic, te lekkie ukłucie jest dużo mniej bolesne niż
odrzucanie przez Sucrette.
-
Zastanów się. – Oznajmiła kładąc pocałunek na moich wargach. Suchy,
nieprzyjemny, bezuczuciowy. Odepchnąłem ją, aż upadła na podłogę. Kurde, nie
chciałem postąpić z nią tak brutalnie, ale mnie do tego zmusiła. Podniosła się
prędko, wypełniona wściekłością. Ach chyba jej miłość ewoluowała w nienawiść. –
Bydlak!
-
Byłbym nim, gdybym cię przeleciał. Chciałabyś, żebym potraktował cię jako
panienkę na jedną noc? – Zasłoniła się podniesioną z ziemi kołdrą.
-
Jasne! Bo niby chodzi ci o mnie! Sucrette nigdy nie będzie twoja, kumasz? Nigdy
cię nie pokocha. Takie laski lecą na chłoptasiów takich jak Ken, nie na dupków.
Tobie są przeznaczone dziewczyny takie jak ja. Zrozum! Jesteś dla niej śmieciem,
nic niewarty! Odpuść sobie, bo to żałosne! – Wykrzyczała, a każde słowo
przebijało mnie na wylot. Znów wróciłem do tego bolesnego stanu rozpaczy.
Rozrywało mnie na kawałki. Nabranie powietrza utrudniło się, a oczy zaczęły
mnie piec. Ścisnąłem zęby i zacisnąłem pięści, które były efektem narastającej
we mnie złości. Rozkurwię coś zaraz. Najlepiej ją. Albo nie! Siebie samego.
-
Wypierdalaj! – Ryknąłem nawet na nią nie patrząc. Jeśli bym to zrobił to pewnie
skończyło by się wezwaniem karetki. Zebrała się i już, kiedy miała opuścić
pomieszczenie, oczywiście musiała coś dogadać.
-
Żal mi cię. – Zdenerwowany wyciągnąłem papierosy. Byłem wręcz wściekły.
Doskonale zdaję sobie sprawę ze swojej żałosności. Wykańcza mnie to!
Co
mi odjebało, żeby przychodzić dzisiaj do szkoły i siedzieć do ostatniej lekcji?
Sucrette idealnie pokazała mi, jak bardzo jestem niemile widziany. Bezsensu.
Mijałem właśnie bramę, gdy natknąłem się na kogoś, kogo pod żadnym pozorem nie
chciałem spotkać.
-
Cześć. – Burknął Kentin widocznie z tym samym nastawieniem, co ja.
-
Po co żeś tu przylazł? – Warknąłem niespokojnie.
-
Spotkać się ze swoją dziewczyną. – Zrobili to specjalnie, czy jak? Co, teraz
całemu światu będą pokazywać swoją wielką miłość? Sucrette jest śmieszna,
naprawdę.
-
Wybaczyłeś jej? – Popatrzył na mnie wielkimi oczami i z głębokimi zmarszczkami
między brwiami, jakby nie wiedział o czym do niego mówię. Szybko jednak zakrył
się maską ignorancji.
-
Nie mam jej czego wybaczać. – Odparł, krzyżując ręce i patrząc w stronę
szklanych drzwi.
-
Aha. Czyli nie przeszkadza ci to, co ze mną zrobiła? – Odniosłem wrażenie, iż
jego policzki stały się bledsze. Podoba mi się to. Niepokojenie go. Mogę mu
uprzykrzyć życie, jakie to cudne uczucie.
-
Pff. – Parsknął po chwili, łapiąc się za głowę. Zmierzył mnie pogardliwie,
jakbym był robakiem łatwym do zdeptania. – Zabawne jest to, co gadasz i w co
próbujesz mnie wkopać. Jednak nie obchodzi mnie, co zrobiliście po pijaku,
skoro ze mną będzie to wszystko czynić na trzeźwo. Kapujesz? Będzie tego
świadoma. I w ogóle jeśli nie potrafisz zawalczyć o nią, jak mężczyzna to
spadaj. Zostaw ją prawdziwemu facetowi. – Wczorajsza i dzisiejsza złość skumulowała
się we mnie, by teraz wybuchnąć. Nim się zorientowałem, trzymałem tego dupka za
kurtkę.
-
Mam ci pokazać mężczyznę? – Uniosłem w górę pięść, zamachując się, lecz on
zamiast kulić się i poddawać, uśmiechnął się triumfalnie.
-
No dalej, uderz mnie. Nie oddam ci, nie będę się zniżał do twojego poziomu. –
Prowokował mnie, jednak nie potrafiłem zadać ciosu. Coś we mnie pękło. Moje
ręce zaczęły się trząść. Puściłem idiotę, choć tak bardzo pragnąłem go stłuc. –
Chcesz, żebym zaczął traktować się na równi? To nie baw się jak dzieciuch w
gierki tylko zacznij zachowywać, jak poważnie zakochany człowiek. Wtedy może
spojrzę na ciebie, jak na rywala. – Dodał, poprawiając pomierzwione ciuchy. Aż
mnie świerzbi, żeby go walnąć, jednakże coś mnie blokowało.
-
Kentin co się stało? Zrobił ci coś? – Usłyszałem zatroskany głos Sucrette.
Podbiegła do nas, nawet na mnie nie zerkając. Super! Jestem dla niej jak
powietrze, do czego to doszło?
-
Nie. Aktualnie nie jest do tego zdolny. – Popatrzył na mnie z wyższością, co
natężyło moją złość.
-
Sucrette posłuchaj… - Dotknąłem jej ramienia, chcąc zwrócić jej uwagę, lecz ona
mocnym uderzeniem strząsnęła ją z siebie, jakby była osą z ostrym żądłem.
-
Nie dotykaj mnie! – Burknęła wbijając mi sztylet w klatkę piersiową. Złapała
Kentina za dłoń i bez słowa pociągnęła za sobą w swoją stronę. A ja stałem
osłupiały, czując się jak ostatnie ścierwo. Już rozumiem. Czas wyłożyć karty na
stół, jednak czy jest to dla mnie jeszcze możliwe? Skoro ona tak bardzo mnie
nienawidzi.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki :)
UsuńNo nieźle. Mam nadzieję, że Su dowie się o prawdzie i wybaczy Kasowi. Kentin bardzo dobrze się zachował, ale to jest Su x Kas, a nie Su x Ken :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam przesyłając wenę :D
Słuszne spostrzeżenie :) romans dotyczy Su i Kasa, ale niekoniecznie skończy się dobrze :P ((hehehe))
UsuńDziękuję i również pozdrawiam ^^
No no no.Super rozdział.Jak ja się cieszę, że Kastiel nie zrobił tego z Debrą.Uff...Ale teraz jest mi smutno z jego powodu-świetnie opisałaś jego uczucia i przemyślenia. super po prostu.Jestem ciekawa jak będzie chciał odzyskać zaufanie Su ale to raczej proste nie będzie i niech ona zapomni o Kentinie on do niej nie pasuję nie lubię go.On wszystko jeszcze bardziej komplikuje no ale trudno.Czekam na dalsze losy i życzę weny :**
OdpowiedzUsuń~KASSINIELLA~
Ooo to bardzo się cieszę :) lubię opisywać ludzkie uczucia i rozterki, choć jest to dla mnie trochę trudne. Mam coś takiego, że bardzo się wyczuwam i utożsamiam z bohaterami, i gdy im smutno to mi samej także (więc wychodzi na to, że opisuję swoje własne uczucia) :D
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
O luju zaczyna się coś dziać i to poważnego jestem ciekawa jak to dalej poprowadzisz.Debra to takie ś***wo że tylko podłogi wycierać jestem pod wrażeniami ilości przekleńst zawartych ale to oddaje prawdziwy charakter Kasa. Wiesz? Czytając rozdział cały czas miętosiłam uszko sticza w mojej bluzie. Jestem podekscytowana następnym rozdziałem a z kolei biedna Su bo co może sobie pomyśleć o Debrze w samej kołdrze no ja bym flaki z kasą powyrywała. Pozdrawiam i życzę dużo weny bo ostatnio chyba zabrakło ci jej na rozdział z Lysem więc przysyłam 4 x więcej ok? twoja Harusia ❤
OdpowiedzUsuńHaha szczerze? To nie lubie pisać wulgaryzmów (bo nie pasują do mojego potulnego charakteru i odnoszę wrażenie, że odbierają wartość tekstu) jednakże w tym fragmencie, żadne inne słowa mi nie pasowały na zastępstwo. Przekleństwa często doskonale opisują nasze emocje, tym bardziej takiego Kastiela, któremu świat trochę się rozsypał :(
UsuńZazdroszczę bluzy, przyjadę i Ci ją ukradne xD lubię tego małego, niebieskiego łobuza - jest slodziusi ^^
Haruka naprawdę Cię przepraszam za brak rozdzialu z Lysem. Wiec, że nie jesteś mi obojętna (tak jak wszyscy czytelnicy) i nie chciałam Cię zawieść. Głupio mi z tego powodu. Po prostu nie chodziło nawet o brak weny, ale najzwyczajniej w świecie nie wyrobiłam... :c
Jutro zbombarduje Cię taką ilością Lysandra, że będziesz już go miała dość, aż do następnej soboty. :) już sie na mnie nie gniewaj, dobrze? :*
Pozdrawiam serdecznie ~ *_*
Cudowny rozdział :-*
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na next :-D
Życzę dużo weny i oczywiście tego czasu którego tak czasem ci brakuje :-*
Pozdrawiam :-)
Dziękuję Ci przeogromnie :)
UsuńRównież pozdrawiam ♥
Nareszcie doczekałam się rozdziału! *Ave!*
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że sytuacja z Debrą tylko tak się zakończyła. Szczerze mówiąc ja bym nie wytrzymała i ją rąbnęła XD Jak ja lubię takie rozterki, rozkminy życiowe ^^ Z jednej strony seksi buntownik XD a z drugiej taki uczuciowy sierota XD Z niecierpliwością czekam na next. To się robi coraz bardziej skomplikowane XD
Taka już moja pisarska cecha, lubię komplikować :D
UsuńDziękuję za podzielenie się opinią, pozdrawiam ♥ :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńDziewczyno, ależ Ty mieszasz! W ogóle byłam pewna, że to okropne nieporozumienie i nie pomyliłam się. Ta Debra jest... Straszna. Tak namieszać i do tego powiedziała Kastielowi tyle przykrych rzeczy, które na pewno bardzo go zraniły, bo wziął je sobie głęboko do serca i pewnie uważa, że trochę prawdy w jej słowach, bo przecież Su lata teraz z Kentinem...
Kastiel musi się wziąć w garść i ruszyć do ataku! Tylko błagam, niech nie zabiera się do tego tak jak do tej pory! Niech znajdzie w sobie jakieś pokłady cierpliwości i zdobędzie serce Su! W sumie to już je zdobył tylko, że... No niech pokaże jej, że nie skrzywdzi tego jej serduszka.
Czekam na kolejny rozdział;)
Ściskam Cię mocno!
Nie martw się, tym razem będzie inaczej... :) taką mam tendencję - do mieszania. Bez tego, byłoby nudno :P Wgl Kas dostał porządnego kopa i weźmie się w garść ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :* Również ściskam ~
Trochę się spóźniłam, no ale w końcu jestem ;).
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, wybacz że nie skomentuje z Lysandrem, bo jakoś z Kasem bardziej mi się podobają...Okey...:)
Kastiel nareszcie zachowal się tak jak powinien, Debra - jej nie cierpię od początku. Jak tylko się pojawia to znaczy że będą kłopoty. (Tak mi się wydaje)
Co do Kentina...wiem, że niektóre nie mogą od niego oczu oderwać (moja koleżanka wciąż o nim gada i w ogóle xD), ale ja raczej za nim nie przepadam. Nie wiem czemu...A jego postawa, gdy Kas chciał mu ... niby i postąpił tak jak się powinno, ale podpuszczal tym Kasa.
Cały rozdział świetny i ciekawy...Jak zawsze ;)
Trochę się rozpisałam, ale co tam:)
Czekam na kolejny...Weny!!!
PS. Nie wiem czy już byłaś, ale jak coś pojawił się nowy rozdział, więc zapraszam :*
Spoczko :) piszę tutaj dwa opowiadania, właśnie dlatego, żeby ktoś znalazł coś dla siebie. Nie trzeba czytać obu ^^
UsuńDziękuję za miłe słowa, pozdrawiam serdecznie :) chyba już czytałam nawet, ale zapomniałam zostawić po sobie komentarz. Oczywiście nadrobie :* ~