5 listopada 2016

Pięść i rozum - odcinek 16

- Daj mi odrobinę swojej siły. – Wyszeptał mi do ucha, ściskając mnie mocniej.
- W takim razie zdradź, co się dzieje. – Poprosiłam łagodnym tonem, on jednak milczał, by po chwili się odsunąć. Wzrokiem wodził po podłodze, byle by nie spojrzeć przypadkiem na mnie. Gdy jego oczy na swojej ścieżce natrafiły na moje adidasy, zatrzymał się na tym widoku nieco dłużej, żeby w następstwie podrapać się nerwowo po potylicy i usiąść na ławeczce przy szafkach. Westchnął ciężko, chowając twarz w swoich dłoniach, a łokcie opierając o uda. Niepokoiło mnie jego zachowanie, ewidentnie coś działo się w jego życiu i nie było to nic dobrego. Bacznie mu się przyglądając, zajęłam miejsce obok. On nie zwracał na to uwagi, pogrążył się we własnych myślach, więc aby otrzymać jego uwagę i jednocześnie dodać mu otuchy i odwagi, pogłaskałam go ostrożnie po kolanie. Udało mi się spełnić przynajmniej jeden z moich celów, bo chłopak popatrzył na mnie swymi zmartwionymi źrenicami.
- Chyba jeszcze nie jestem gotowy. – Wyjawił smutno.
- Do czego? – Dopytałam, nie rozumiejąc.
- Do powiedzenia tego komuś. Wstydzę się i nie potrafię. – Zerwał się do pionu.
- Nataniel zaufaj mi, proszę. Akurat mnie nie musisz się wstydzić. Jesteś dla mnie ważny, nawet bardzo, dlatego chcę ci pomóc. Jednakże nic nie zrobię, póki nic mi nie powiesz.
- Jakie są twoje prawdziwe relacje z Kastielem? – Uciekał, prawda? Nieporadnie próbował wymigać się od tej rozmowy.
- Nat, nie zmieniaj tematu. – Odwrócił się do mnie z zaciętą miną.
- Odpowiedz mi na pytanie. Dlaczego Kastiel przebywa u ciebie po nocach? Czemu tak usilnie wmawia ci, że nic dla mnie nie znaczysz?
- A nie miał w tym racji? – Zapytałam, a on najwidoczniej zorientował się, że zapędził się w tym wywiadzie, gdyż jego blade policzki lekko się zaczerwieniły. Jednakże chciałam sprawdzić, na czym stałam. Nie wycofam się tym razem, dość miałam moich wątpliwości. – Powiedz, kim dla ciebie jestem? Ile dla ciebie znaczę? – Wstałam powoli i zbliżyłam się do niego. Nic nie mówił, więc kontynuowałam. – Czy potrafisz dostrzec we mnie kobietę, z którą mógłbyś być? – Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Ułożyłam dłoń na jego klatce piersiowej i odniosłam wrażenie, iż jego serce lekko przyśpieszyło. Zerknęłam na jego rozchylone usta, kusiły mnie tak bardzo, że aż podniecenie zaczęło łaskotać mnie w brzuchu. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę, wracając do jego rozmazanych źrenic. – Czy byłbyś w stanie pocałować mnie teraz? – Mój głos brzmiał melodyjnie i głęboko, może to przez buzujące we mnie emocje i wahania. On nieśmiało wyciągnął w moją stronę dłoń, aby delikatnie przytrzymać palcami mój podbródek. Jego dotyk wypuścił dziwny prąd, który napiął całe moje ciało. Jego rozgrzana skóra emanowała swym ciepłem, a jego zapach stał się dla mnie intensywniejszy, otumaniając mnie w ten sposób. Oddając się chwili, zamknęłam oczy i nagle przebiegł mnie dreszcz od styku naszych ust.

To się właśnie stało!

Prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa… Pełna werwy nokautowałam bezbronną gruszkę, dudniącą w moich uszach. Próbowałam przelać na nią i jednocześnie pozbyć się nadmiaru mojego szczęścia. Nataniel mnie pocałował! Walnęłam mocniej, tracąc rytm, a znokautowany przedmiot oddał mi cios w nos. Przetarłam go i ponownie wróciłam do ataku.
- Roxet zwolnij trochę, bo mi nie dobrze. – Usłyszałam zmęczony jęk. Należał on do Max’a praktycznie leżącego na ławce. Dalej nie doszedł do siebie po wczorajszej libacji. Przerwałam moją czynność, spoglądając na jego bladą twarz z podkrążonym oczami i wargami wyrażającymi jego fizyczną niedyspozycję.
- Idź do domu. – Nakazałam, bo uparcie męczył się tutaj, co było dla mnie niezrozumiałe.
- Niee, muszę odbyć trening. Pomóc ci…
- W takim stanie nie zrobisz nic. – Zdjęłam rękawice i podchodząc do niego, odłożyłam je na oparcie. Wciągnęłam na swoje ramiona bluzę, następnie podałam Max’owi dłoń, żeby pomóc mu przy wstaniu. On popatrzył na mnie marszcząc brwi, więc uśmiechnęłam się na zachętę. – Chodź, odprowadzę cię. – Miałam wrażenie, że jego skóra nabrała różowego odcienia, kiedy przyjął moją ofertę. Z trudem stanął na swoje nogi.
- Nie musisz. – Burknął pod nosem, a i tak ruszył za mną.
- Ale chcę. Przy okazji przyda mi się spacer. – Od razu poczułam ciepło w środku na miłe wspomnienie, chociaż wieczorny wiatr ostudził moje policzki.
- Masz dzisiaj dobry humor. – Zauważył, leniwie ciągnąc stopy po żwirowej ścieżce, prowadzącej między wysokimi tujami do furtki mojego ogrodzenia.
- Nawet bardzo. – Przyznałam wesoło, otwierając mu przejście. On przeszedł przez nie i w następstwie przystanął.
- Roxano czy mogę się do czegoś przyznać? – Zapytał, nie odwracając się do mnie.
- Tak. – Przytaknęłam. Wziął głęboki wdech, coś go musiało gryźć.
- Podobasz mi się. – Wyznał, a mnie zamurowało. Przez moment próbowałam wmówić sobie, że się przesłyszałam, ale gdy powiedział to po raz drugi, wiedziałam, iż to nie pomyłka. Natomiast nie wiedziałam, jak miałam na to zareagować. On nie miał zamiaru czekać na moją odpowiedź, bo po uprzednim „sam dojdę do domu” odszedł, zostawiając mnie w niewielkim szoku. Patrząc tak na jego oddalające się plecy, przypomniałam sobie zdarzenie z szatni.

Nie otwierałam oczu, gdyż obawiałam się, że to mój kolejny sen, który skończy się wraz z uchyleniem powiek. Jednakże musiałam zmierzyć się z rzeczywistością, kiedy byt Nataniela przestał być przeze mnie wyczuwalny.
- Przepraszam... - Wydukał cały czerwony, trzymając się z dala. 
- Nat… Umm… Nic się nie stało. – Chciałam pozbyć się tej jego zmieszanej postawy.
- Właśnie stało Roxano. - Oznajmił poważnie. - Ja nie wiem, po prostu... Byłaś taka urocza... Ja... - Szukał wytłumaczenia, ale ja wcale tego nie potrzebowałam. Nawet jeśli uległ chwili, nawet jeśli nic dla niego to nie znaczyło, to mi dało to tylko zapas euforii, która zdecydowanie przyda mi się podczas sobotniej walki. Przybliżyłam się do niego, a on spiął się cały, wciągając powietrze.
- Powiedz tylko jedno, czy żałujesz? - Uśmiechnęłam się, wyrażając swoje wewnętrzne święto. Do tamtego dnia, wydawało mi się niemożliwym coś takiego. Chłopak przetarł oczy i policzki, łącząc swe palce na wargach, których przed chwilą posmakowałam.
- Szczerze? - Dopytał, jakby prawda miała mnie zaboleć. Mimo tego przytaknęłam. - Chcę to powtórzyć. - Normalnie lawa krążąca w moich żyłach wylała się na zewnątrz, rozpalając mnie do czerwoności. Przysięgam! Roztapiałam się.
- W takim razie co z tym zrobimy? - Mój głos brzmiał wyjątkowo wysoko. On machnął ramionami, mówiąc:
- Dajmy sobie czas i zastanówmy się na spokojnie.

I tak stałam w furtce, dalej patrząc w jeden punkt, chociaż Max dawno zniknął za zakrętem. Chłodne powietrze zaczęło mi dokuczać, więc wróciłam myślami z powrotem. Odwróciłam się w stronę ścieżki i nagle poczułam impuls, nakazujący mi natychmiastowe spotkanie z Natanielem. Pragnęłam do zobaczyć, wyznać mu wszystko, inspirując się odwagą Max'a. Nie rozważając tego, biegiem ruszyłam w stronę jego domu. Jednocześnie wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy, aby uprzedzić do przed moją wizytą. Dźwięk łączenia towarzyszył mi w moim pędzie. Nie odebrał, lecz nie miałam zamiaru tym się zrażać i tchórzyć. Ja nie musiałam się zastanawiać. Kochałam go, to oczywiste. Nie obchodziło mnie już, że może tego nie odwzajemniać, czy mogłam go do siebie zrazić, atakując go moją skrytą romantycznością. Chciałam mieć to za sobą, więc zdyszana zatrzymałam się przed jego willą. Jego rodzice byli zamożni, stąd wielkość, majestatyczność i przepych wylewający się z tego miejsca. I mimo takiego mieszkania, brama wjazdowa była wiecznie otwarta. Minęłam czarny samochód, a zewnętrzne światło rozbłysło, gdy przybliżyłam się do drzwi. Oby to on mi otworzył. Pomodliłam się w duchu, dzwoniąc dzwonkiem. Doszło do mnie, że trochę tego nie przemyślałam. Trudno. Jednak widok Amber, nieco odebrał mi pewność, co do mojego spontanicznego zadziałania. Chyba źle to rozegrałam.
- Mogłabyś zawołać Nataniela? Muszę pilnie z nim pogadać. To bardzo ważne. - Przyszłam do rzeczy, nie witając się z nią, gdyż jej to wisiało. Usta dziewczyny wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu.
- Nie ma go. - Rzuciła, zatrzaskując mi przejście przed nosem. Najwidoczniej nie miała ochoty na dalszą dyskusję. Z nią nigdy nie było lekko. Wyjęłam jeszcze raz komórkę, żeby zadzwonić do chłopaka, zanim zawrócę. Och. Ucieszyłam się, kiedy odebrał po trzech sygnałach, natomiast to, co mi powiedział wprawiło mnie w smutek i rezygnację.
- Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać.

_____________________________________

Hej! Dziękuję Wam z całego serca za Waszą aktywność pod ostatnim postem! Nawet nie wyobrażacie sobie jaka byłam szczęśliwa i równocześnie zaskoczona, że ktoś jeszcze czyta te moje opowiadanko :) Cieszę się, iż jesteście ze mną i poniekąd wspieracie, naprawdę dziękuję za to :*
Przepraszam Was za moją niesystematyczność. Kiedyś starałam się jej trzymać, lecz teraz niestety mam na głowie wiele obowiązków i nauki (bo matura już w maju - nigdy nie olewajcie szkoły) i nie za bardzo mam czas. Jednak jeśli się już to zdarzy to zawsze coś piszę i choćbym miała nie wstawiać czegoś przez miesiąc to nigdy, absolutnie NIGDY nie porzucę tego bloga. Pisanie jest dla mnie pasją, odskocznią od problemów i zmartwień. Kocham to i kocham tego bloga, tak samo jak Was i każdą Waszą aktywność, która napędza mnie i motywuje. Ta niby niepozorna strona, gdzie wrzucam swoje wpisy jest dla mnie bardzo ważną częścią mojego życia, o której każdemu wspominam...

A co do moich zaległości. Dodatek z Lysandrem pojawi się w tym miesiącu. Jest już w trakcie (powolnego) pisania. Muszę przy nim przysiąść...
Wgl zbliża mi się rocznica tego bloga i nie wiem, co specjalnego przygotować. Macie jakiś pomysł lub zachciankę? Może być cokolwiek, niekoniecznie związanego z pisaniem. Zdradzę, że myślałam o filmiku promocyjnym :D Nie wiem, serio. Pomóżcie :*

No to pozdrawiam Was serdecznie i do następnego ♥