2 sierpnia 2016

Sucrette & Lysander rozdział 34

Rozpoczynająca wszystko od nowa

Od naszego pamiętnego koncertu minęło już trochę. Dzięki przyjaźni z Lysandrem mogliśmy lepiej się poznać, więc ten pomysł uznaję za dobry, chociaż w głębi duszy cały czas miałam nadzieję na coś więcej.

Właśnie wróciłam z mojego wyjazdu na narty do domu. Razem z ojcem i siostrą wyjechaliśmy po Świętach Bożego Narodzenia, wykorzystując w ten sposób urlop i ferie. Tylko mojej mamie nie pasował termin wyjazdu, więc przygotowywała imprezkę sylwestrową, która miała się odbyć w dzisiejszą noc.

Było późno, kiedy ubrana w czarną sukienkę zeszłam na parter do mojej rodziny siedzącej przy choince i oglądającej relację z koncertu.
- Miło, że postanowiłaś spędzić ten czas ze swoimi staruszkami. – Zaśmiał się mój tata, gdy zajęłam miejsce w fotelu obok stołu, wypełnionego śmieciowym jedzeniem. – Widzisz Nina uciekła do przyjaciół. – Dodał po chwili z lekkim zawodem w głosie.
- Daj spokój kochanie. Jest młoda, niech korzysta. – Upomniała go moja mama. – A właśnie córcia. Przyszła do ciebie paczka. – Wstała, żeby pójść do kuchni, a po chwili wróciła z prezentem. Zdziwiona wzięłam od niej pudełko. Widok adresata sprawił, że ogarnęła mną fala szczęścia i podekscytowania. Pełna pozytywnej energii odpakowałam ją, lecz widok tego, co dostałam spowodował u mnie ból, jakby ktoś wbił mi sztylet w serce.
- Sucrette! – Dosłyszałam, kiedy jak w transie ruszyłam do drzwi. Byłam jak po znieczuleniu. Nic nie czułam. Nie przeszkadzał mi chłód, padający śnieg i kaleczone stopy od desperackiego biegu na bosaka. Łzy płynęły gorzko po moich policzkach, nie obchodziło mnie, że z pewnością rozmazały mój makijaż i wszystkie nadzieje, które uzbierałam w sobie przez ostatni okres. Całe moje szczęście rozsypało się na kawałki, jak lustro, pozbawiło mnie odbicia. Otuliła mnie dusząca mgła, zasłaniała mi obraz mojej przyszłości na powierzchni tej ziemi. Jej gęstość dusiła mnie.

Natarczywie molestowałam dzwonek do drzwi Lysandra. To dziwne, bo przysięgam, wciskałam go z całych sił, powodując, że mój palec stawał się biały, a nie słyszałam jego dźwięku. Nawet gdy przejście się otworzyło, nie zaprzestałam aktu przemocy na przycisku, wyżywałam się na nim.
- Sucrette! – Zawołał przestraszony Lysander, zabierając moją dłoń. – Jesteś cała zimna? Biegłaś w takim stroju? Wejdź do środka. – Mówił troskliwie, ciągnąc mnie w odmęty bijącego ciepłem pomieszczenia. Jednak nie chciałam, nie miałam ochoty na ten przywilej. Nie chciałam już niczego… Wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam w jego oczy. On zrobił krok do tyłu, a jego mina zdradzała wielkie przerażenie, może troskę. Uniosłam kalendarz do góry. Ten, nad którym siedziałam całą noc, wypełniając go moim sercem i ten, który on odesłał mi z powrotem, dając mi jednoznacznie do zrozumienia, iż to koniec naszej historii miłosnej. Przestał mnie kochać, stałam się dla niego obojętna. Dobrze. Mogłam to zaakceptować, zrozumieć, ale dlaczego zrobił to w taki sposób? Najokrutniejszy. Potraktował moje uczucia przedmiotowo, przecież to pocztą przesyłamy sobie rzeczy…
- Jak mogłeś? – Zapytałam pełnym żalu głosem. Nie potrafiłam go rozpoznać, był tak zniekształcony przez rozrywający mnie od środka ból. Nie sądziłam, iż psychika i złamane serce mogą być bardziej bolesne niż rany, zadawane fizycznie. Chłopak stał w osłupieniu. Z rozwartymi ustami patrzył na mnie, pełen litości… Tak, powodowałam u niego tylko współczucie. Ale byłam naiwna, licząc na happy end. Lecz to nie fan fiction. To życie. – Wiesz co, ten kalendarz… Nie… To nie był tylko notes, bo gdy wkładamy w coś siebie, staje się to czymś więcej, nadajemy temu znacznie, bezcenności, myślałam, że akurat ty będziesz miał w sobie na tyle wrażliwości, żeby to docenić. Jednak pomyliłam się… Przez to, co zrobiłeś moje uczucia stały się bezwartościowe…
- Sucrette to nie tak…
- Zamilcz! – przerwałam mu, gdyż nie zniosę jego beznadziejnych tłumaczeń. Potok wypływający z moich piekących oczu, utrudniał mi mowę, przez podtapianie mnie. Mimo wszystko z trudem kontynuowałam – Lysandrze, skoro odesłałeś mi go, rozumiem, iż jest on dla ciebie śmieciem, tak? Zamiast płacić za przesyłkę, mogłeś po prostu zrobić to… - Drżącą ręką zaczęłam wyrywać kartki, rozrywać koperty, niszczyć siebie… - Wyrzucić go. Wyrzucić mnie. – Dodałam cicho, ignorując jego zszokowane oczy, rozszerzone do grama możliwości. Wyciągnął do mnie dłoń, chcąc mnie najwyraźniej powstrzymać, lecz brakło mu chyba odwagi, widząc moją wariację. Oszalałam, straciłam kontrolę nas własnym ciałem.

rysunek mojej sis, jak coś

Walnęłam pozostałością po mojej pierwszej miłości o zaśnieżone podłoże, po czym zmarzniętymi stopami wtarłam je we wilgotną ziemię, szlochając przy tym wniebogłosy. Lysander pozbierał się w sobie, żeby w końcu zareagować na moje zachowanie bardziej energicznie. Złapał mnie w objęcia i usilnie odsuwał od metafory mojej miłości, która umarła, zakopana w błocie, zhańbiona.
- Sucrette przestań, proszę! – podniósł głos, kiedy wyrywałam mu się, jak schwytana łania w sidła. Nie mogłam się uspokoić. Zniszczyłam się…
- Puść mnie! – wrzasnęłam, odpychając go od siebie. Jak opętana uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek… Dźwięk plasku rozległ się echem w moich uszach. Zamarłam, tak jak on. Co ja najlepszego zrobiłam? Wtedy do mnie doszło, wrócił mój rozsądek, wyrwał się z amoku. Chłopak poluźnił objęcia, z czego skorzystałam. Przestraszona moją nieobliczalnością odeszłam do tyłu.
- Przepraszam. Nie chciałam. – Szepnęłam, nim uciekłam przed siebie…

LYSANDER

Stałem w miejscu. Utknąłem jak kamień, pozbawiony życia. Złapałem się za pulsujący policzek, chociaż to nie on mnie w tamtej chwili bolał. Dzięki niemu oprzytomniałem.  Doszło do mnie, co wyczyniłem. Jakiej tragedii byłem powodem. Z żalem popatrzyłem po miejscu zbrodni. Ona na moich oczach popełniła psychiczne samobójstwo, a ja stałem, nie mogąc nic na to poradzić… Nie. Sam ją do tego pchnąłem. Przyćmiło mnie. Dopiero to uderzenie przypomniało mi o tym, co utraciłem przez swoją dumę, egoizm i poczucie bycia zranionym. Zabiłem naszą miłość, zniszczyłem uczucia osoby, bez której nie mogłem żyć.
- Lysandrze biegnij za nią! Boję się, co może sobie zrobić! Dalej! Jeśli ją kochasz, nie zostawiaj jej samej! – krzyczała za mną Rozalia, która pewnie przyszła sprawdzić przyczynę mojego długiego nie wracania. Nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć, że płacze. To widowisko nawet u mnie spowodowało wewnętrzną rozpacz, rozdarcie i znienawidzenie samego siebie. Pobiegłem za nią, lecz niesamowicie bałem się, że nie zdołam jej ocalić.

SUCRETTE

Jedyne miejsce, które przyszło mi na myśl jako cel mojej ucieczki to ruina, gdzie wszystko się zaczęło. Tam, gdzie powrócą moje dobre wspomnienia, choć było ich tak niewiele. Przypomniałam sobie skryte spojrzenia, subtelne zbliżanie się Lysandra do mnie. Zauważyłam jak bardzo się zmieniliśmy, przywołałam w pamięci naszą początkową nieśmiałość…

"...mój wzrok napotkał się z chłodem wpatrzonych we mnie oczu Lysandra. Szybko mignął nimi gdzieś w przód, po chwili jednak zawrócił. Wpatrywał się, jakby chciał odkryć moje całe skryte wnętrze. Nie mogłam się ocknąć, zresztą tak samo, jak on. Zahipnotyzował mnie kolorami swoich tęczówek. (...) Straciłam rachubę czasu, mijały minuty, a my przesyłaliśmy sobie telepatycznie magiczne wibracje, odbierające nam mowę, słuch i wszelkie inne zmysły. Nawet obraz przed nami stał się jakby pusty, wyróżniając tylko nas."

"Przy żegnaniu się z bliźniętami, kątem oka spostrzegłam wychodzącego ze szkoły Lysandra. Był otoczony znajomymi, lecz oczarowana jego urodą widziałam tylko jego. Skrzyżował ze mną wzrok. Znowu, jednak tym razem nie spuszczał go, dopóki nie minął mnie w szkolnej bramie. (...) Nie miałam pewności, ale zdawało mi się, że w chwili, kiedy znalazł się obok mnie, szepnął ciche: „Do widzenia panienko”. Nie, to było niemożliwe..."

"- (...) puść moją dziewczynę.
- Dz- Dziewczynę? – Zająknął się tak samo jak ja w myślach. (...)
– Czy panienka obraziłaby się, gdybym wziął ją w objęcia? Oczywiście w akcie dodania otuchy. – Kiwnęłam wymownie, a chłopak przysunął się. Drżałam, jednak jego ciepło było kojące. Pogłaskał mnie po włosach. – Już nic ci nie grozi. Nie bój się. – Przemówił łagodnym tonem. Wybuchłam płaczem, pozwalając uciec z siebie negatywnym emocjom. Pozory są tak mylące. To nie był ten patrzący z góry ignorant, jakim mi się wydawał. Nie trzymał dystansu. Był czułym plastrem na moje rany. Wtuliłam się w jego tors, a ręce włożyłam pod płaszcz, ściskając mocno jego koszulę. Oddałam się chwili, nie mając pojęcia ile skradłam mu czasu na uspokojenie się."

"- Przepraszam panienko. – Szepnął cichutko, nim nachylił się, by złożyć krótki, niezdarny pocałunek na moich ustach. Okazało się, że były bardzo podatne na taki rodzaj dotyku, bo mimowolnie poczułam się zawstydzona. Widownia zaczęła swoje podekscytowane wiwaty, kiedy Lysander szybko się wyprostował i pociągnął mnie za sobą. Pędził jakby w transie, prowadząc mnie w niewiadomym kierunku."

"- Sucrette nie wiem czy to słuszna droga, ale jeśli to sprawi, że nie staniemy się sobie obcy, to możemy przeciągać tę farsę w nieskończoność. – Odpowiedział zarumieniony, lekko ochrapiałym głosem. (...) Uśmiechnął się ciepło, puszczając moją dłoń. Od jego słów zrobiło mi się cieplej w środku. Zaniepokoiło mnie łaskotanie w podbrzuszu oraz trochę bolesne zakołatanie w klatce piersiowej. Czułam wypełniającą mnie ekscytację, płynące w żyłach szczęście. Łączyły nas te same lęki o utracie kontaktu. Ach. No nie mogłam. Buchające emocje popchnęły mnie do przytulenia tego, który stał przede mną ze swoją magiczną aurą przyciągania. Zrobiłam to zbyt gwałtownie, bo zaskoczony nie zachował się jak ściana, a obarczony moim nagłym ciężarem opadł na szafki, ledwo stojąc na nogach. – Panienko. – Zaśmiał się, cały czerwony. Lecz nie odepchnął mnie. Łapiąc równowagę, wyprostował się i nieśmiało mnie objął. Czułam jego przyjemne ciepło. Zapach jego perfum atakował mój węch, który powoli się poddawał.
- Cieszę się Lysandrze. Czyli mogę nazywać cię „moim ukochanym”? – Och. To pewnie tylko złudzenie, ale wydawało mi się, że, i jego serce przyśpieszyło. Temperatura także się podwyższyła."

"Lysander zatrzymał się. Nie odwrócił się, lecz tylko wystawił w bok rękę, jakby była przynętą. Zauroczona jego słodkością, dałam się złapać. Chwyciłam jego dużą, kościstą dłoń, obdarzając ją swym ciepłem. Po ciele przeszedł mi dreszcz, a serce łomotało, próbując wydostać się na zewnątrz. Szliśmy tak, unikając spojrzenia na siebie jak ognia, z czego głośno nabijała się komediowa parka. Nas to jednak nie obchodziło."

"Odnalazłam wzrokiem jego rękę, luźno opartą o udo pod stolikiem. Nieśmiało jej dotknęłam, a chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony. Jeśli teraz mnie za nią uchwyci to potraktuję to jako odwzajemnienie uczuć. Boże, słyszysz? Jeśli podpowiesz mu taki gest, wtedy się upewnię. Poczułam dreszcz. Sparaliżowało mnie, gdy Lysander złapał moją dłoń. Splótł nasze palce, jakbyśmy byli prawdziwymi kochankami. Słabo mi było, prawie zemdlałam. Czułam krążące szczęście w moich pogrubionych żyłach. Wiedziałam co to za uczucie, słyszałam o nim nie jeden raz. Takie ono było w praktyce? Jeśli tak, to oddałam się w jego objęcia. Wpadłam w ramiona mojej pierwszej miłości."

"- Witaj mój ukochany. – Odparłam, no w końcu widzieliśmy się po raz pierwszy tego dnia. Bez namysłu przytuliłam go, bo oprócz głosu muzyka, to tylko jego osoba potrafiła przyprawić mnie o złudnie podobne uczucia. Wiedziałam, że to na razie nie było głębokie, no i nie miałam pewności, co do niego, ale odkąd zdałam sobie sprawę o moim zakochaniu to jestem świadoma postępu i zaangażowania się w to jeszcze bardziej. Ile to potrwa? Nie wiedziałam. Czy dałabym radę bez niego funkcjonować? Też nie wiedziałam. (...) Chciałam dla niego jak najlepiej, nawet jeśli będę przez to gorzko płakać. Chłopak objął mnie (... ) mocno, szepcząc ciche:
- Witaj moja droga."

"- Kocham go! Jestem w nim zakochana po uszy! Słyszysz łachudro? Kocham Lysandra najbardziej na świecie! – Wykrzyknęłam na całe gardło, zaciskając pięści. Adrenalina ogarnęła moje ciało, jak wtedy gdy stawałam w obronie muzyka. Kastiel zaczął się śmiać, tym samym zadziwiając mnie w zupełności. Podszedł do mnie, a ja przygotowana na najgorsze najeżyłam się jak kotka, broniąca swe młode.
- Spoko mała, zdałaś. Tylko cię testowałem. – Złapał mnie za ramiona i obrócił jak manekina na kółkach. Szok! Jasna cholera! Ukartował to? Klepnęłam się w policzki, widząc na ostatnim schodku czerwonego jak maki Lysandra. – Słyszałeś? – Skierował do niego pytanie, a on tylko przytaknął, odwracając wzrok. "

" – Sucrette czy ty… mnie nienawidzisz? – Rozszerzyłam oczy na dźwięk nietypowego pytania. Zaskoczona odwróciłam się, by po raz pierwszy tego wieczoru spojrzeć na jego twarz. Ech? Ten wyraz… Wyglądał jak zbity pies. Ale jestem głupia, sprawić, żeby chłopak, którego kocham był tak przygnębiony. Jestem dziecinna. Zamiast zmierzyć się z nim i tym, co powiedziałam, to bezczelnie go ignoruję, tym samym go raniąc. Co z tego, że wykrzyczałam mu miłość, skoro moimi czynami pokazuję coś zupełnie sprzecznego. Podeszłam do niego na kolanach i spojrzałam w górę, aby skrzyżować nasze oczy.
- Przepraszam cię za moje zachowanie. Nie nienawidzę cię, tylko wstyd mi za… - Zniżyłam wzrok, lecz po chwili znów wróciłam - … Moje wyznanie. Czy mógłbyś o tym zapomnieć?
(...)
- Sucrette, bo wiesz... – Zawahał się, delikatnie łapiąc moje ręce. Odsunęłam się od jego klatki piersiowej, aby spojrzeć na jego twarz. Mimo że było ciemno potrafiłam dostrzec jego migoczące oczy niewinne się we mnie wpatrujące.  – …Nie mogę zapomnieć o twoich słowach. To jest dla mnie niemożliwe, bo sam zmierzam się z tymi samymi uczuciami. Jesteś tą, którą śmiem nazywać mianem mojej „pierwszej miłości”. – Zabiło mi szybciej serce, a motyle zaczęły szaleć w dzikich tańcach radości. Nie mogę w to uwierzyć, czy to sen na jawie? Nie, to nie sen! To dzieje się naprawdę. Moje uczucia są odwzajemnione? Niech mnie ktoś uszczypnie. Pokierowana napływającym szczęściem wyrwałam ręce i przysunęłam się, aby mocno go przytulić. On także mnie objął, pozwalając usłyszeć jak tępo jego serca zgrywa się z moim.
- Jak? – Wydukałam w kompletnym szoku.
- Nie mogę tego racjonalnie określić. Stało się, nawet nie wiem kiedy. Po prostu pewnego dnia obudziłem się wypełniony uczuciem do ciebie. – Wyjaśnił, lekko drżącym głosem. Szkoda, że nie widzę jego twarzy, bo pewnie czerwień wypala mu policzki. Widać, jego także ugodziła strzała. Zaczął delikatnie odgarniać włosy z mojego czoła, by chwilę później musnąć je wargami. Ach. Przeleciał mi po ciele dreszcz. Spojrzałam mu w oczy, które błyszczały teraz tysiącem gwiazd. Patrzyły tylko na mnie, obdarzając ciepłym uczuciem. Jak zahipnotyzowana podciągnęłam się w górę, ażeby pocałować moją prawdziwą, unikatową miłość."

" - Śniadanie czeka. – Odparł pieszczotliwie, głaszcząc mnie po policzku w akcie odgarnięcia niesfornych kosmyków wpadających mi do ust. O nie! Zakryłam twarz dłońmi, orientując się jak źle muszę wyglądać. Nie należę do pań, które śpią i budzą się jak aktorki w filmach.
- Nie patrz na mnie, wyglądam strasznie. – Wyjęczałam w zawstydzeniu, lecz chłopak zaśmiał się pod nosem. Rozsunęłam palce, żeby móc zobaczyć jego minę. Och. Co to za wyraz? Przykucnął i ostrożnie odsunął moje ręce. Nie potrafiłam zaprotestować, bo jego wypełnione czułością spojrzenie zupełnie mnie zaczarowało.
- Jak dla mnie to teraz wyglądasz najlepiej. Całkowicie naturalna, tym samym przepiękna. – Ukuło mnie w klatce piersiowej, a w podbrzuszu zawirowała płynna euforia. Takim jednym zdaniem, jednym komplementem potrafił wprawić w narkotykową ekstazę.
- Lysander dziękuję, że jesteś. – Tylko taka odpowiedź przyszła mi do głowy. Nie jest to fraza, która może być kierowana do byle kogo, więc myślę, iż dotrze do niego świadomość ile dla mnie znaczy. I wcale mnie nie zdziwiło, kiedy rozszyfrował siłę tej wypowiedzi, co zdradziły mi namalowane na jego policzkach niewyraźne rumieńce radości.
- Ja również ci dziękuję. – Rzekł głębokim tonem, przybliżając sobie moją dłoń do warg. – Nie mogę w to uwierzyć, że tak mała osóbka stała się całym moim światem. – Dodał kładąc delikatne pocałunki kolejno na każdym palcu, przesyłając przyjemny dreszcz. Ach! Takie odważne zachowania są dla mnie niebezpieczne. Przyprawiają mnie o duszności, gorączkę oraz nieprzyzwoite pragnienia, które w zupełności mnie zawstydzają. Jestem ciekawa, czy tylko ze mną tak się dzieje.
- Lysander. – Westchnęłam głęboko, gdy odsunął się kawałek. Podciągnęłam się do siadu, aby mocno go przytulić. Chciałabym pozostać tak już na zawsze."

I potem było tych czułości coraz więcej i więcej, ale także pojawiały się konflikty, które mimowolnie niszczyły naszą lichą relacje. Chciałabym cofnąć czas i zapobiec temu wszystkiemu, jednakże jedyne, co mogłam w tej chwili to siedzieć z podkulonymi nogami na kanapie i płakać w towarzystwie samotności. Nie przejmowałam się nawet telefonem, który wciąż dzwonił. Pragnęłam rozpłynąć się w powietrzu lub w wodzie, jak mała syrenka.
- Sucrette! – Usłyszałam znajomy głos, zapewne będący omamom mojej zranionej duszy. Aczkolwiek kiedy w progu stanął zdyszany Lysander z czerwonymi wypiekami, poczułam się, jakbym śniła. Zlała mi się rzeczywistość z światem wyobraźni. – Jak dobrze. To pierwsze miejsce, jakie przyszło mi do głowy. – Odparł zbliżając się do mnie.
- Nie! Odejdź! – krzyknęłam, kryjąc się za nerwowym machaniem rękoma. On nie posłuchał się, wręcz przeciwnie. Zbliżył się do mnie i złapał moje nadgarstki.
- Już nigdy nie odejdę. Przepraszam. – Oznajmił skruszony, ciągnąc mnie w swoje kojące ramiona. W nich było mi dobrze, uspokajały mnie i ogrzewały, lecz nie rozumiałam słów Lysandra. Okazywał mi litość? Ale szukał mnie, biegł tutaj, a w tamtej chwili przytulał, jakby się stęsknił i chciał tym jednym aktem, przekazać mi całą miłość… Dość! Znów się nabierałam.
- Lysandrze przestań grać na moich uczuciach. – On odsunął się, pozwalając spojrzeć w pełne czułości, a zarazem smutku czy. Gdzieś dostrzegłam wyrzuty sumienia, lecz ostatecznie był to ten rodzaj wzroku, jakim obdarzał mnie niegdyś.
- Wybacz mi tą moją dziecinność. Sam do końca nie wiedziałem, czemu odesłałem ci ten kalendarz. Był on tak ważny dla mnie, że nie mogłem go posiadać. Wręczyłaś mi go, kiedy byliśmy zakochani, a przez te wszystkie zdarzenia myślałem, iż to, co nas łączyło wyblakło. Nie mogłem go nawet otworzyć, kiedy trwaliśmy w tym przyjacielskim układzie. Za bardzo by mnie to bolało i sądziłem, że najlepiej będzie ci go oddać. Głupio zrobiłem. Prawda jest jedna… Kocham cię. Najbardziej w świecie. - Wyjaśnił, cały roztrzęsiony. Nie mógł utrzymać już w sobie emocji, gdyż objawiły się pod postacią kilku łez. Delikatnie starłam je, aby nie dotknęły przypadkiem ziemi, tak jak ja wcześniej. Wiedziałam, że to co mi powiedział było szczere, gdyż nasze serca biły tym samym, niespokojnym rytmem. Odszedł ode mnie cały smutek, zostawiając po sobie niewyraźnie poczucie radości. Jeszcze nie ogarnęło mną na dobre, ponieważ dalej czułam na wargach słony smak, lecz wiedziałam, że jeśli Lysander dalej będzie trzymał mnie w objęciach to szybko odnajdę szczęście. Nie chciałam więcej rozmawiać. Byłam zmęczona. On zauważył to, więc bezsłownie podniósł mnie jak księżniczkę w bajkach. Nie protestowałam, gdyż adrenalina powoli mnie uwalniała, narażając na chłód podwórza. Niósł mnie w kierunku domu. Niebo zaczęły kolorować fajerwerki. Ludzie krzyczeli i śmiali się pełni energii. My natomiast witaliśmy nowy rok spokojnie, leniwie i w ciszy. Wtuliłam się mocniej w chłopaka. Przed nami pięła się długa droga, ale miałam pewność, iż będziemy podążać nią razem. Na zawsze.
- Wszystkiego dobrego, moja droga. – Odparł, tym jednym określeniem przywołując dawny zwyczaj. Motyle zaatakowały mój żołądek, jakbym to po raz pierwszy się w nim zakochała. Nie miałam zamiaru trzymać tego w sobie, nauczyłam się, jaka szczerość była ważna.
- Nie zostawiaj mnie już nigdy. – Oznajmiłam, patrząc na mojego ukochanego. On również to poczynił.
- Nigdy! - Subtelnie nachylił się, żeby musnąć moje wyschnięte usta. Ten pocałunek to obietnica, pieczęć, której będziemy strzec. Zestarzejemy się razem. To nasze postanowienie noworoczne, a moje gwiazdy były nam świadkami.

KONIEC
____________________________________________________________________
Hej :) No to tym razem to naprawdę koniec. W tym rozdziale trochę wspomnień, rysunek mojej siostry, do którego zainspirował ją art wysłany mi przez Isie Misie.
Wiecie czuję jakiś wewnętrzny smutek. Jestem lekko podłamana, że nadszedł koniec czegoś, co PRAWIE regularnie tworzyłam od początku istnienia tego bloga. Taki sentyment odczuwam do tej historii. Nie spodziewałam się, że uda mi się coś w ogóle dokończyć, bo zazwyczaj zdążyłam się znudzić danym zajęciem, a tu proszę. I Kastiel, i Lysander dostali swoje zakończenia.
Szczerze? To miałam wielką ochotę skończyć to sad endem, ale w ostateczności postanowiłam trzymać się dawnego szkieletu, jaki wymyśliłam na samym początku.
Żegnam się z tym opowiadaniem... Płaczę ;_;
Potrzebuję pocieszenia.
Nie wiem co ze sobą zrobić teraz.

Dziękuję, że byliście ze mną. Że czytaliście i poniekąd wspieraliście tych dwoje głupków (mam na myśli Sucrette i Lysandra) w ich pierwszej miłości.
Dziękuję.

28 komentarzy:

  1. Cudo. Poryczałam się jak dziecko do końca nie wiedząc dla czego. Nie mogę uwierzyć, że to koniec. Totalna załamka. Ryczę :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny i wzruszający rozdział. Tak szybko to minęło. Pogratuluj ode mnie siostrze za świetny rysunek. *obejmuje ramieniem* Nie smuć się, wszystko się kiedyś kończy :'3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam początki, jak zakładałaś tego bloga i byłaś pełna nowych pomysłów, odnośnie opowiadań o słodkim flircie i oczywiście jak siedziałam przy każdym nowym rozdziale, czytałaś mi go i sprawdzałam ci błędy (chociaż nie zawsze wszystko udało mi się wyłapać) Ale za to później kazałaś mi przeczytać dany fragment jeszcze raz na blogu i zostawić komentarz (Inaczej mnie wydziedziczysz xD) Nigdy nie sądziłam, że uda ci się wytrwać w opowiadaniu (Jak w przypadku oLuTonej uczuciem xD) A tu nawet 2 dokończyłaś! Och! No i jeszcze ten twój udawany koniec w jednym rozdziale Lysandra. Miało być zabawnie, ale te wszystkie hejty i groźby dały ci lekcję, by nie robić czytelnikom głupich żartów xD (Bo Isia cię znajdzie i zje xd) ;) Jak teraz patrzę na ten rysunek to mi się nie podoba, ale nie będę ci już narzekać. No rozpisałam się, ale myślę, że napisałam wszystko, co chciałam. Mam nadzieję, że Nataniel pójdzie ci tak sprawnie jak Kas oraz Lys i dla niego też będzie zakończenie ;) (to wcale nie brzmi, jakby umierał xd) Dobra. Gitara siema!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, zdradziłaś tajemnice.

      Usuń
    2. Czy ty puściłaś dla siostry typowego dresa ? XD

      Usuń
  4. Maru Mi ten rozdział mnie powalił, gdy zaczęłam czytać część z kalendarzem przypomniałam sobie co mi mówiłaś (fotograf by miał mokrą koszulkę) myśl że zrobisz sad end doprowadzał mnie do rozpaczy (miałam już kupować bilet do ciebie) ale opłacało się przeczytać do końca, ponieważ cieszyłam się jak opętana.. :D
    W tym rozdziale pokazałaś najpiękniejsze uczucia jakie mogą być i bez których miłość nie istnieje, mogę ci jedynie pogratulować zakończenia tego opowiadania (osobiście wolę byś dalej pisała o Lysiu). Jest mi trochę przykro że to koniec, ale pozbieram się :*
    Hmmm... Chyba musimy porozmawiać co do opowiadania z Natem (Dzięki Dragon Animation), twoja własna siostra cię zdradziła XD
    Na koniec chciałabym życzyć ci weny podczas pisania innych opowiadań i pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć, będę czytać każde twoje kolejne opowiadanie :)
    Pozdrawiam i do zobaczenia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Maru...jak zwykle płaczę :< a tym bardziej ponieważ to KONIEC ! Opowiadanie boskie z resztą jak zwykle ♥ Ps: Obiecałaś nam jeszcze fragment erotyczny :3 Życzę dużoooo weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Maru! Ja tutaj czekam na Lysia i Su podczas stosunku! Brzmie jak niewyzyta nastolatka, ale według mnie seks dopełni to uczucie ;)

      Usuń
    2. Spoczko, spoczko, akurat o tym to nie zapomniałam :)

      Usuń
    3. Uuu. ...no grubo...18+ się szykuje...nie mogę się doczekać... :)

      Usuń
    4. wy zboczuszki jedne xDD

      Usuń
  6. Czy ty chcesz, abym się załamała? Jezu, może nie płakałam przy tym rozdziale, no ale cholerka, czuję się teraz jak lalka. Taka pusta. Zastanawiam się tylko, czy jeszcze kiedyś będę mogła poczytać o tej dwójce, bo naprawdę nie sądziłam, że to się tak skończy. Nie sądziłam, że w ogóle się skończy. Jestem i będę zakochana w tym opowiadaniu i zawsze będzie moim numerem 1.

    Ps. Wybacz, że nie było mnie tak długo, teraz już jestem i zostaję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martyś pamiętasz wgl, że kiedyś chciałaś ode mnie art? Narysowałam go XD Już dawno, nie wiem czy widziałaś ^^ Jak coś to zobacz w zakładce "arty" :*
      Dobrze, iż wróciłaś :)

      Usuń
    2. Widziałam, widziałam i się zakochałam. Coś wspaniałego! Pierwszy raz mam styczność z kimś tak utalentowanym i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś dla mnie narysujesz :*

      Usuń
  7. Proszę nie możesz mi tego zrobić :( Kocham to opowiadanie i świadomość , że to już koniec zabija mnie powoli od środka :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łącze się z tobą i twoim bólem i jedność :(

      Usuń
  8. In the end
    As you fade into the night

    Cause it's the end and I'm not afraid
    I'm not afraid to die.
    chyba tylko to wyrazi moje emocje :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutno mi, że to już koniec mam nadzieje, że znowu stworzysz jakaś historie z nim w roli głównej:) to wszytko było naprawdę świetnie napisane, naprawdę coraz bardziej mam ochotę założyć nowego bloga o sf, tylko kogo ja wynajmę do zrobienia bloga xD pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kogoś wynajmiesz to napisz. Chętnie poczytam. :-(

      Usuń
    2. Kiedyś pisałam na wiki ale nikt o tym nie wie xD będę szukać kogoś do tego na pewno :) i napisze, dziękuję.

      Usuń
  10. Proszę nie opuszczaj nas :( Nie kończ tego !!! Maru , ja płakałam na twoich opowiadaniach !!! Nie możesz mi tego zrobić !!! Ja chcę dalej płakać i ze szczęścia i ze smutku ale teraz pozostaje rozpacz bo nie ma już nic...:'(

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem oburzona XDD GDZIE SĄ ZBOCZONE FANTAZJE TWOICH CZYTELNIKÓW XDD A co do końca to jestem podłamana tym bo jakoś tak mi pusto będzie XD w sumie spodziewałam się sad endu XD A TERAZ LECISZ NA FANTASTY Z DIMITRIM! XD pozdrawiam i życzę duzzzio weny Haruka ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzikie szekszy z dimitrim XD ? Kto jest za XD

      Usuń
  12. W końcu zebrałam się na przeczytanie tego posta, będąc szczera ominęłam troszkę retrospekcji, ale cii :3 Nie wiedziałam że to będzie ostatni rudział i no trochę smutku jest ;_; Pomimo to ciesze się że w jakiś sposób ta historia skończyła się choć odrobinę dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dla mnie w tej historji brak jest jakiegoś szcześliwego zakończenia,
    tak jak w przypadku opowiadania o Kasielu, kiedy to pokazana jest
    perspektywa spotkania głownych bohaterów rok pózniej, i przedstawione
    są ich przemyślenia oraz wnioski oraz ich dalsze losy w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć. Wiem że pisałaś to 2 sierpnia 2016 a ja pisze 10 lutego 2017 i tego pewnie nie przeczytasz ale co tam. Cieszyłam się razem z Su i razem z nią płakałam. Tak mi sie smutno zrobiło jak zkończyłaś te historię. Aha i oni są teraz razem prawda?. Piszesz wspaniale! Prosze pisz dalej! Po takiej przerwie może zaczniesz coś nowego z Lysem lub będziesz kontynuować to? Zakochałam się w tej histori którą przeczytałam w 1 dzień :).
    SMUTEK

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział dobry ale czuję niedosyt kochana ;<

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do pozostawienia swojej opinii!
Z góry dziękuję!