Siedziałam na ławeczce w siłowni. Miejsce to
pustoszało z każdą kolejną minutą przez wzgląd na jej nadchodzące zamknięcie.
Tak, było późno. Co potwierdzało jodowe światło rzucane z lamp na suficie. W
jednej ręce trzymałam na sznurkach moje rękawice, w drugiej telefon przy uchu.
Piąty raz dzwoniłam do Nataniela i piąty raz nie odebrał. Nie chciałam
dopuszczać do siebie negatywnych myśli. Przecież nie mógł mnie wystawić, chciał
poznać mój świat. Miałam opory, ale w końcu przełamałam się do podzielenia z
nim tym, co było dla mnie ważne. Ukuło mnie w klatce piersiowej, kiedy przez
umysł przeszło mi wyobrażenie Nataniela z Sucrette… On był porządnym
chłopakiem, nie mógł pójść z kimś tak łatwo do łóżka, prawda? Pff… Prychnęłam,
odtrącając od siebie moje głupie wymysły. Parodyjne było moje zachowanie, bo
wciąż wierzyłam, że on przybędzie z czerwonymi rumieńcami i z desperackimi
przeprosinami. Westchnęłam spoglądając na mojego ojca, który ściągając swe
krzaczaste brwi podszedł do mnie z grymasem.
- Roxano, czemu się obijasz? Za niecałe cztery
dni masz pierwszy pojedynek, a ty co? Siedzisz i wzdychasz. – Zaczął marudzić.
- Umówiłam się z kimś na wspólny trening.
Czekam na niego. – Przyznałam smutno, zerkając na wyświetlacz telefonu.
- Te młoda! Nie marnuj czasu. Masz się skupić
na sobie i na treningu, jasne? – Ta strona mojego taty mnie denerwowała. Liczył
się dla niego boks i moje sukcesy. Wspierał mnie w mojej pasji, lecz robił to
zbyt natarczywie. Ponownie westchnęłam, a on usiadł obok mnie. – Co jest młoda?
Gdzie twoja werwa?
- Tato nie zrozumiesz serca kobiety. – Odparłam
odstawiając trzymane przedmioty na kolana i w następstwie chowając w dłoniach
przybitą twarz. Jednak moja uwaga została na chwilę przyciągnięta przez ojca,
gdy lekko odbił się od mojego ramienia.
- Wiesz, nie chcę sprawiać ci przykrości,
jednak ta osoba, z którą niby miałaś spędzić czas chyba nie zdąży już. –
Powiedział, starając się ułożyć to zdanie tak, żeby jak najmniej mnie zabolało.
A mimo to, i tak poczułam się zraniona. Przetarłam palcami zamknięte oczy. Tata
objął mnie swym wielkim łapskiem i przyciągnął do swojego boku, niejako mnie
przytulając. – Roxi nie załamuj się przez gówniarzy, w tym wieku są oni
beznadziejni. Uwierz, mówię z własnego doświadczenia. Skoro nie przyszedł i nie
dał o tym znać, to się nie pojawi. Masz mu za to sprać mordę, okej? –
Rozwiązania mężczyzn… Najlepiej obić komuś ryj. Ech…
Zdołowana wyszłam z sali, bo podobno ktoś
czekał na mnie na podjeździe mojego domu. Gdzieś w głębi duszy miałam cień
nadziei, że tą osobą okaże się Nataniel, ale dostrzegając czarny samochód
lśniący w stłumionym świetle ulicznej lampy i przy niej mięśniaka w obcisłej
bokserce poczułam się kolejny raz zawiedziona realnością. Zatrzymałam się na
moment, obawiając się, iż to znowu spotkanie z natrętnymi maniakami układów,
jednak kiedy tylna szyba zsunęła się, żeby pozwolić wyjrzeć przez siebie
znajomej twarzy nie jako odetchnęłam z ulgą. Podeszłam bliżej, a ochroniarz napiął
się.
- Spokojnie Grys. – Uspokoiła swojego obrońcę
anielskim tonem Lady. Tak, oto odwiedziła mnie moja „ukochana” rywalka. Zawsze
przyjeżdżała przed rozpoczęciem sezonu. Stało się to naszą małą tradycją, aż
dziw, iż wypadło mi to z głowy i przez chwilę byłam zaskoczona. To przez te
wszystkie zmartwienia…
- Dobry wieczór Lady. – Oznajmiłam niby
przyjacielsko, ale z nutką jadu w głosie. Dziewczyna obejrzała mnie od stóp po
czubek głowy i prychnęła kpiąco.
- Zazwyczaj jesteś w lepszej formie, Roxet. –
Oczywiście. Jej bystrym, błękitnym oczom nigdy nic nie umyka. Każda moja
słabość, zła kondycja, gorsze samopoczucie dostrzegała i wykorzystywała w
walce. Chociaż zazwyczaj spotykamy się dopiero w półfinale. No i zwykle kończy
się wygraną na jej konto.
- Nie martw się, to tylko pozory. – Skłamałam. Kącik
ust dziewczyny uciekł do góry, gdyż na pewno nie nabrała się na moje amatorskie
kłamstwo. Po chwili zniżyła wzrok.
- Z tego co wiem, twoim pierwszym przeciwnikiem
jest Blackberry. Ostatnim razem to ja miałam przyjemność zmieść ją z
powierzchni ringu, ale mimo to mam do ciebie koleżeńską prośbę i równocześnie
ostrzeżenie. – Zmarszczyłam brwi, kiedy spojrzała mi prosto w oczy z błyszczącą
determinacją. – Znokautuj ją. – Pogłaskała swój policzek, jakby coś sobie przypomniała.
- Dlaczego niby? – Dopytałam, chcąc wyłapać
jakiś podstęp.
- Przekonasz się sama. – Odparła tajemniczo. –
No. Życzę powodzenia. – Pomachała do swojego obrońcy, po czym zasunęła okno i
odjechała, pozostawiając mnie z kolejną dawką niepewności. Powoli odnosiłam
wrażenie, że moja głowa stawała się coraz trudniejsza do utrzymania przez przemęczony,
spięty kark.
Tej nocy nie spałam zbyt dobrze o czym pewnie
świadczyło moje zaspanie do szkoły. Świetnie. Nawet trening przegapiłam przez moje
wyjątkowe problemy ze wstaniem. Usiadłam bezdźwięcznie w ławce i przetarłam
dłonią połowę mojej zmęczonej twarzy. Powieki szczypały i praktycznie same się
zamykały, więc kwestią czasu było, kiedy zasnę na lekcji. Do tego myśli wciąż nie
dawały mi spokoju. Okropnie męczyły moją świadomość, co było kolejnym powodem
do urwania się z szkoły i pójścia spać, no bo wtedy wszystkie troski ode mnie
uciekały. Oparłam łokieć o blat biurka, a otwartą dłoń potraktowałam jako
miękką poduszkę. Zamknęłam na dosłownie chwilkę oczy, pozwalając mojemu ciału
się rozluźnić. Och. Tak mi dobrze w tym stanie przysypiania.
- Siema Roxi! – Usłyszałam okropny wrzask przy
uchu i uderzenie w plecy. Jak oparzona oprzytomniałam i spojrzałam na
nieprzyjemny budzik.
- Kastiel! Postraszyło cię?! – krzyknęłam wkurzona.
Wiedziałam, że nie traktował mnie jak dziewczynę, ale czasem mógłby być
bardziej delikatniejszy. Przynajmniej w niektórych sytuacjach.
- No co? Cieszę się na widok przyjaciółki.
Myślałem, że na wagary poszłaś. – Uśmiechnął się szeroko, udając głupka.
Westchnęłam, łapiąc się palcami o zmarszczone czoło. Usiadł obok i szturchnął
mnie w ramię. – Ejj co jest? – Zapytał chyba zmartwiony, na co ponownie
wypuściłam nadmiar nagromadzonego powietrza.
- Nic. – Burknęłam. Nie miałam ochoty na
rozmowę.
- Chodzi o sezon, a może… Potwierdziło się to
co ci mówiłem o szmatanielu? – To pytanie było dość odważnym posunięciem z jego
strony, zważywszy na mój niezbyt przyjacielski nastrój. Jednak postanowiłam nie
dać po sobie poznać, iż po części trafił w sedno.
- Możesz dać mi spokój? Proszę? – Popatrzyłam
na niego błagalnie. Pomachał bezbronnie dłońmi.
- Dobra, dobra. – Mruknął z grymasem na ustach,
następnie zebrał się i poszedł w stronę Iris, strzelając palcem w jej potylicę.
Szkoda, że musiała stać przy drzwiach, bo niechcąco linia mojego wzroku
złączyła się z oczami Nataniela, kiedy wchodził do klasy z uśmiechem u boku
Malanii. Od razu uciekłam spojrzeniem w dół. Nie chciałam się do tego przyznać
przed samą sobą, ale byłam na niego okropnie zła. Aczkolwiek on najwyraźniej
nie miał pojęcia, że w jakimś stopniu mnie skrzywdził, gdyż podszedł do mnie,
jak nigdy nic i zastukał w blat, zwracając na siebie moją uwagę.
- Cześć. Czemu nie było cię na pierwszej
lekcji? Wiesz, że masz przechlapane u nauczycieli, nie powinnaś ich lekceważyć
i tak zaniedbywać szkołę… – Zaczął prawić mi morały, a ja czułam się przez to
jeszcze gorzej. Doskonale wiedziałam, iż nie byłam perfekcyjną dziewczyną, tak
jak jego typ. Niestety bycie prymuską nie leżało w mojej naturze, szkoda, że
wciąż obrywałam za próbę bycia sobą. Jak nie od profesorów, to od niego. Miałam
tego dość. Już za dużo spraw krążyło mi po głowie, a skoro życie szkolne
wprawiało mnie w dołek to odpuszczę sobie ją, póki nie nabiorę sił. Nataniel
wciąż mówił nieprzerwanie, więc zdenerwowana po prostu wstałam.
- Skończyłeś? – Dopytałam oschło. – Zapomniałeś
o tym, że byliśmy wczoraj umówieni? Czekałam na ciebie, a ty się nie zjawiłeś.
Dzwoniłam, żeby nagrywać się na sekretarkę… Zastanów się trochę nad definicją
słowa „zaniedbywać”, bo to właśnie robisz z naszą przyjaźnią, a ona jest krucha
i nie naprawisz jej, jak wyników w szkole. Do widzenia. – Pożegnałam się z jego
szeroko otworzonymi oczami. Smutek coraz bardziej mi dokuczał, więc czym
prędzej ulotniłam się z budynku, trącając ramię nauczycielki przez przypadek.
Zignorowałam jej wołania. Wszystko stało mi się obojętne, po prostu byłam
przytłoczona. Nim jednak opuściłam teren szkoły, przystanęłam w bramie, aby
obrócić się z nadzieją na widok biegnącego za mną Nataniela. Ile bym dała za
taki scenariusz, jednakże to nie film, to życie.
Ten rozdział rozrywa mi serce
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie prawie się popłakałam :(
OdpowiedzUsuńNataniel ma u mnie minusa, nie dość że prawi morały to sam się do nich nie stosuję :( Eh, faceci
Pf, wiedziałam, że tak to się skończy z tą nieszczęsną Natalką. Dupek. Nie lubię go i go nie polubię, a ja nawet nie wiem dlaczego. Biedna, biedna, biedna Roxi. Tak mi jej żal : ( Ona pokładała nadzieję w Nacie, a on ją wystawił, a co zrobił następnego dnia? Kurna, luzikiem podszedł i zaczął jej prawić morały o tym, że jej nie było na pierwszej lekcji. Pf, żałosny jest no. Niech się najpierw zastanowi czego chce, a nie kurna rani. Tobie też nakopię, bo cholera dlaczego tak krótko?
OdpowiedzUsuńMnie się podoba te opowiadanie przez to ze bohaterka nie ma tak lekko, że pokazane jest co się zawsze może zdarzyć i istnieje nieszczęśliwa miłość dla mnie to idealny motyw by nigdy nie byli razem i zakończyło się sad endem xD ale jestem ciekawa co będzie dalej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam tylko jedną uwagę. Rzeczowniki w wołaczu oddzielamy przecinkiem. Tak jak zrobiłaś to z "Roxano". Jednak prosiłabym, byś pilnowała także innych rzeczowników, nie samych imion - "tato" i (chociaż nie jest to rzeczownik, a raczej przymiotnik w jego funkcji, także powinniśmy go oddzielać) "młoda". Pamiętaj, że nawet jeśli nie będzie to rzecxownik w wołaczu - ktoś powie do głównej bohaterki "Roxana", to i tak powinno się to potraktować tak jak rzeczownik w wołaczu. Gdy użyjesz tego w wypowiedzi postaci, nie będzie to błąd.
OdpowiedzUsuńTa to było głupek myśleć że ktoś taki jak Nataniel (sorki nie jestem fanką) chociaż oddzwoni do niej. Nie wspominając o zatrzymaniu jej i pogadaniu na osobności. Ech...
OdpowiedzUsuńNooo poprostu no Nieeeee!Powiem tak~ Nataniel...Lodomir tobą gardzi i cię NIENAWIDZI!xDDDD No ale co to ma być!?Co za wredny pajac!Dobrze mu powiedziała.Niech gnije i niech przejrzy na oczy!Albo niech mu to Kastiel przetłumaczy ^-^ hehe Co za marmolada...Nie stosuje się do swoich zasad a komuś będzie prawił morały!Coraz bardziej w niego wątpię ;-; Ale w grze jest zacny xD Dobra,koniec wkurwu i Pozdro :*
OdpowiedzUsuńZuyy Nataniel :<
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńDajcie Natanielowi szansę ;)
OdpowiedzUsuń