Odkrywająca
elementy jej codzienności.
Spóźniona
stałam przed wejściem do klasy. Przez buzujące we mnie myśli, nie mogłam
zasnąć, co za skutkowało zignorowaniem porannego budzika. Zestresowana splotłam
dłonie. Nie bałam się reakcji pani, a spotkania Lysandra. No cóż, nie mogę
chować głowy w piasek. Przełknęłam głośno ślinę, po czym zapukałam krótko w zamknięte
drzwi i weszłam do środka. Wyjaśniłam przyczynę mojego późnego przybycia i
udałam się do ławki. Ku memu zaskoczeniu Alexy siedział z bratem, a Kastiel
jakby ustąpił mi miejsca obok Lysa, gdyż usiadł samotnie. Eee… Co on taki
łaskawy się zrobił? Kładłam zapadające się w podłoże kroki, które wpadały coraz
głębiej wraz z zbliżaniem się do obiektu moich obaw. Kąciki ust chłopaka
wyginały się w górę. Uciekłam spojrzeniem zanim dopracuje ten swój magiczny
uśmiech. Poczułam chłód, gdy najzwyczajniej w świecie go minęłam, siadając sama
ze sobą. Rozpakowując się, próbowałam zignorować spojrzenia zdziwionej klasy.
Lekcja minęła spokojnie. Co jakiś czas
ktoś z młodocianego społeczeństwa spoglądał na mnie, lecz ani razu nie był to
Lysander. W sumie nie dziwię się, pewnie uraziłam jego dumę. Zadzwonił dzwonek,
więc zerwałam się do szybkiego spakowania. Nie chcę natknąć się na niego, póki
nie zrozumiem tego wszystkiego. Widząc idącego w moim kierunku heterochromika,
złapałam najbliższą mi osobę za przedramię i pociągnęłam za sobą do wyjścia z
tekstem:
- Musimy o czymś porozmawiać. – Przez
przypadek szturchnęłam ramię mojego chłopaka. Wiem, że zachowuję się dziwnie,
ale nie mogę pojąć dlaczego ukrywał przede mną coś tak ważnego.
- Hej mała, co ty kurna wyprawiasz? –
Usłyszałam ten chamski, chropowaty od nałogów głos. O nie! Mam świetne wyczucie
do porywania osób. Zatrzymaliśmy się pod klatką schodową. Hmm skoro już na
niego trafiłam, to przepytam go. W końcu są przyjaciółmi.
- Kastiel czy Lysander śpiewa? –
Zmarszczył brwi, chyba nie rozumiejąc pytania. Kurcze głupio to ujęłam, każdy
umiejętniej lub nie od czasu do czasu podśpiewuje. – Chodzi o to, czy wykonuje
to profesjonalnie? – Wyjaśniłam, a on uśmiechnął się nonszalancko.
- Pewnie. Kiedyś graliśmy razem w
zespole, ale się to rozsypało. A co? Panieneczka chciałaby posłuchać? –
Nachylił się do mnie bliżej. – Jest to do załatwienia za odpowiednią cenę. –
Ruszył kilka razy brwiami w górę i w dół. Jaki on jest denerwujący, chyba już
wiem, czemu kiedyś Alexy mi zabronił się do niego zbliżać. Jest straszny i
niebezpieczny, ciężko rozszyfrować o czym myśli. Teraz też, to jego zachowanie
można obierać dwuznacznie.
- Zapomnij. – Skierowałam zezłoszczony
wzrok w dół. Z nim nie da się pogadać, nie chcę tego kontynuować. Chciałam
odejść, ale ten łachudra złapał mnie za łokieć i pociągnął bliżej siebie. Jego
twarz była tak blisko, że jego oddech owiewał mój policzek. – Co ty robisz?
- Pokłóciłaś się z Lysiem?
- Nie twój interes. – Zacisnął mocniej
uchwyt na mojej ręce, aż skrzywiłam się z bólu. Jego twarz stała się inna,
przerażająca. Znikł głupkowaty uśmieszek, a oczy patrzyły na mnie z wrogością.
- Posłuchaj mała, jeśli skrzywdzisz mi go
to pożałujesz. Jesteś jego pierwszą dziewczyną, więc weź za to
odpowiedzialność. Jasne? – Matko! A ja myślałam, iż tak czynią tylko
przyjaciółeczki. Widać Kastiel musi naprawdę być przywiązany, skoro śle mi
takie pogróżki. Doszedł do mnie sens jego piątkowego testu. Kto by się
spodziewał.
- Dla mnie to też jest pierwszy raz i nie
mogę ci niczego obiecać, bo pewnie nie raz siebie nawzajem zranimy. Przecież
oboje się dopiero uczymy. – Puścił mnie i poklepał po głowie jak grzeczne
zwierzątko.
- Rozsądnie gadasz, ale i tak uważaj! –
Ostrzegł przybierając rolę matki. To naprawdę jest zaskakujące. Pomachał mi
palcem wskazującym, karcąc mnie za przyszłość, następnie ruszył w swoją stronę.
Ma rację, nie mogę tak się zachowywać jak robiłam to do tej pory. To moje
niedyskretne unikanie go jest bolesne, ciekawe jak ja bym się czuła na jego
miejscu. Co to za związek bez szczerych rozmów i wyjaśnień. Nie można trzymać
czegoś w sobie, bo spotęguje się to do olbrzymich rozmiarów przerastających
nas. Widocznie miał powód, żeby to przede mną ukrywać, popełnił błąd, jednak ja
nie mogę czynić podobnie.
- Su? – Usłyszałam znajomy głos.
Niewidzialne wibracje przygnały go wprost do mnie. Chyba naprawdę łączy nas
przeznaczenie. Widząc jego zmartwioną minę, od razu podskoczyłam, by go
przytulić.
- Przepraszam za moje zachowanie. –
Wyraziłam skruchę, słysząc jak jego serce przyśpiesza. Objął mnie, mocno do
siebie przyciskając.
- Czy czymś cię uraziłem? – Zadrżał jego
piękny głos. Odsunęłam się, aby wyciągnąć z torby notes. Pokazałam mu go, a
jego oczy rozszerzyły się w szoku. – Skąd… - Wydukał spinając się na baczność.
- Dostałam od obsługi koncertu. –
Powędrował źrenicami gdzieś w bok. Cały pobladł, wystraszony. – Nie przejmuj
się, nie jestem zła. Jednak mógłbyś mi zdradzić, dlaczego mi o tym nie
powiedziałeś? – Uśmiechnęłam się pełna nadziei na jakieś wyjaśnienie, lecz
chłopak nerwowo pogłaskał się po czole dwoma palcami. Nawet na mnie nie patrzył.
– Hej Lysander co jest? – Zmartwiłam się gładząc jego ramię. Chciałam dodać mu
otuchy, jednakże nie wyglądał jakby zrobiło mu się lepiej. Nie rozumiem. Niestety musieliśmy odłożyć dalszą rozmowę na
później, gdyż dzwonek nakazał nam udać się na lekcję. Usiedliśmy razem w
niezręcznej atmosferze wydobywającej się ze strony Lysandra. Mam co do tego złe
przeczucia.
Oddałam Lysandrowi jego własność, a ten już
spokojniejszy mile mi podziękował, po czym uciekł gdzieś z Kastielem i Alexy’m.
Aha. Teraz to on mnie będzie unikać? Ten dzień jest okropny. Zamiast cieszyć
się naszym prawdziwym uczuciem to traktujemy siebie jeszcze gorzej niż gdy nic
między nami nie było. Wtedy jego zachowanie było mi obojętne, natomiast w tej
chwili niepokoi i wprawia w stan lęku o utracie tej drugiej osoby.
- Gdzie masz Lysandra? – Zapytała Rozalia
zawieszając się na moich plecach. Ta to lubi się chyba przytulać.
- Poszedł sobie z kolegami. – Dokuczliwie
zabuczała mi do ucha.
- Zazdrosna? – Zaśmiała się. Nie, to nie
to. Po prostu odkąd mu powiedziałam, że wiem o jego tajemnicy stał się inny.
Taki zdystansowany wobec mnie. – Ale nie ładnie postąpił. Nie zostawia się tak
swojej dziewczyny dla kumpli. Pogadam z nim, więc proszę o uśmiech.
- Nie musisz z nim rozmawiać. –
Uśmiechnęłam się z trudem, aby dała sobie z tym spokój. Właściwie to mogę ją
chyba powypytywać. Z nią pójdzie łatwiej, niż z Kastielem. Tak sądzę. – Rozalia
czy Lysander kiedyś śpiewał w zespole? – Na jej twarzy zakwitły miłe
wspomnienia, objawiające się radością.
- Tak. Założył zespół z Kastielem. Byli
świetni, naprawdę wymiatali. Mieli wielu fanów i propozycji do występów
scenicznych. – Opowiedziała wesoła, lecz po chwili posmutniała. - Pragnęli się
rozwijać, co wiązało się z powiększeniem składu. Kastiel miał dziewczynę, która
jako tako brzdękała na gitarze, więc ją wciągnął. Potem przyłączył się do nich
profesjonalny perkusista. Wszystko miało się coraz lepiej, aż do momentu, kiedy
powstał mały konflikt dotyczący Debry – laski Kastiela. Okazało się, że wdała
się w romans z perkusistą. Wiesz jaki jest Kastiel. Wszystko rozwalił. Lysander
na tym najgorzej wyszedł, bo nic nie zawinił, a i tak zapłacił zbiorową karę. –
Szkoda mi ich zespołu, żałuję, iż nigdy ich nie usłyszałam. Ale nic straconego.
- Roza masz może jakąś ich płytę? – Skoro
Lys nie chce mi nic powiedzieć, to przecież mogę posłuchać i się upewnić, co do
jego artystycznej tożsamości. I przy okazji zdobyć to, co dla mnie tak cenne.
Piosenki ubrane w jego głos. Jeju, jeju, aż się podekscytowałam na samą myśl o
wieczorach umilanych jego twórczością. Niewierze w moje szczęście, ukochany
muzyk i ukochany chłopak w tej samej osobie. To zdecydowanie wola nieba!
- Powinnam jakąś mieć. Poszukam w domu i
ci przyniosę jutro. – Chyba udzielił się jej mu stan, ponieważ i ona
promieniowała szczęściem. – A tak z innej beczki, słyszałam nowinkę od
Alexy’ego. Spędziłaś noc z Lysem?! – Złapała się za policzki podskakując w
miejscu, tymczasem ja zapadałam się pod ziemię ze wstydu. Jakie spędzanie nocy?
Co on jej za brednie nagadał? I jeszcze czemu ona tak się wydarła? Wszyscy w
około popatrzyli na mnie dziwnie. Uduszę ich oboje!
- To nieporozumienie. My tylko spaliśmy w
jednym łóżku, tylko tyle. Do niczego nie doszło. – Dukałam zawzięcie, choć
płonące policzki od przypomnienia sobie rozmów i pocałunku zdradzały zupełnie
coś innego. Dziewczyna zaczęła chichotać, klepiąc mnie po ramieniu.
- Oj nie wstydź się. Na takiego Lysia to
nie jedna by się rzuciła. – Mrugnęła mi oczkiem. Co?! Dobra, dobra! Wiem, że go
zaatakowałam ustami, ale bez przesady. Wcale się na niego nie rzucałam.
Masakra! Chcę zniknąć. Czym prędzej ruszyłam w stronę klasy, w której mieliśmy
następną lekcję. Nie czekałam na biegnącą za mną Rozę, głośno się śmiejącą. –
Ej czekaj, czekaj! – Piszczała truchtając obok mnie. Nawet na nią nie patrząc,
mogę zobaczyć jej wyraz twarzy. – Żartuję tylko. – Westchnęłam zażenowana,
zwalniając tempo.
- To nie było śmieszne. – Burknęłam
trochę obrażona.
- No okej, sorki. Zdradź chociaż, czy
podobał ci się jego tatuaż?
- Tatuaż? – Zdziwiłam się zerkając na nią
wielkimi oczami. Pierwsze słyszę…
- To też nie jest śmieszne. – Pokazała mi
język, odbierając moje zaskoczenie jako małą zemstę. Tymczasem ja walczyłam ze
swoją wrodzoną ciekawością. Chcę go zobaczyć.
Super! Pierwszy raz cieszę się z
wychowania fizycznego. Lysander pozbył się swoich wiktoriańskich ubrań, by
biegać teraz dookoła boiska w krótkim rękawku i spodniach dresowych. Muszę znaleźć
się bliżej niego, aby poszukać tatuażu, bo przecież nie zapytam bezpośrednio.
Za bardzo się wstydzę mojej wścibskości. Tylko jak ja mam się do niego dorwać,
skoro on na siłę próbuję trzymać mnie daleko od siebie? O co mu chodzi?
Przecież jestem przeszczęśliwa, że to on okazał być się moim muzykiem. Jakby tu
przyciągnąć uwagę tego skomplikowanego chłopaka? Spojrzałam na dziewczyny
siedzące na ławeczce, nie mogące z jakiegoś powodu dołączyć do naszego
prowizorycznego maratonu. Hmm… Ugh. Zatrzymałam się i przykucnęłam, łapiąc się
za brzuch.
- Sucrette wszystko w porządku? –
Podbiegł do mnie Alexy, kładąc mi dłoń na drżących plecach.
- N-nie brzuch… mnie boli. – Wyjęczałam,
ciężko oddychając. Skuliłam się mocniej.
- Dasz radę wstać i pójść do
pielęgniarki? – Usłyszałam zmartwiony głos wuefisty. Kiwnęłam przeczącą głową.
- To może ją zaniosę? – Zaproponował
Alexy nachylając się do mnie. Zmarszczyłam brwi, zawiedziona. Dobrze, że tego
nie widzieli. Nie chcę jego, chcę żeby to był Lysander.
- Alexy bez urazy, ale nie przemęczaj
się. Ja to zrobię. – Och czy to Lysander? Idealnie, plan zadziałał. Zerknęłam
cierpiącym wzrokiem na ukochanego, który niewyraźnie się do mnie uśmiechnął.
Podniósł mnie i wziął na ręce jak księżniczkę. Jak fajnie, być niesioną przez
prawdziwego księcia.
- Lysander w szatni mam tabletki. Czy
mógłbyś mnie tam zanieść? – Zapytałam ostrożnie, bo u pielęgniarki może wyjść
moja symulacja. A nie chcę jeszcze bardziej zawodzić Lysa. Uzależniłam się od
kłamstwa, stałam się złym człowiekiem.
- Dobrze. – Rzekł potulnie, wchodząc do
dziewczęcej przebieralni i odkładając mnie delikatnie na ławeczkę. – Gdzie masz
torbę? – Dopytał rozglądając się wokoło.
- Tutaj. – Wyszeptałam schylając się ku
ziemi. Chłopak nagle podskoczył do mnie, ubiegając mnie w podniesieniu
przedmiotu.
- Nie nachylaj się. Proszę. – Podał mi
torbę, a ja skrycie wyciągnęłam z niej zwykłego cukierka miętowego i wodę.
Łyknęłam, żeby miał pewność co do doskwierającej mnie boleści. Czuję się z tym
źle, co ja robię? Usiadł obok mnie i złapał mnie za dłoń. Delikatnie głaskał
kciukiem wierzch rozsyłając po moim ciele przyjemne dreszcze. Och. Opadłam
głową na jego ramię. Wtuliłam się w niego pełna miłości. – Zostanę tutaj z
tobą, póki ci nie przejdzie.
- Dziękuję. – Odparłam pełna wyrzutów
sumienia. To dobra okazja to porozmawiania o sytuacji z rana, lecz nie wiem od
czego zacząć. Nie chcę go denerwować, ani płoszyć. – Lysander…
- Tym razem to ja powinienem cię
przeprosić, nieprawdaż? Trochę mnie zaskoczyłaś tym notatnikiem, więc stąd moje
zachowanie. Nie przejmuj się nim. – Spojrzałam na nasze połączone ręce, które
wyrównały swoją temperaturę.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Wiesz,
ile to dla mnie znaczy.
- Bo to nie jest tak jak myślisz… -
Wymamrotał jakoś przybity.
- A jak? – Udzielił mi się jego nastrój,
gdyż ton mojego głosu także stał się smutny.
- Kto jest dla ciebie cenniejszy? Muzyk
czy ja? – Co to za pytanie? I to z jego ust? Odsunęłam się od niego, by
popatrzeć na jego opuszczoną w dół głowę. Wyglądał jakby ogarniało go
nieszczęście zmieszane ze wstydem. I on, i muzyk są dla mnie ważni. Nie wiem
czy jestem w stanie wybierać, ale po co mam to robić? Przecież to ta sama osoba…
Aha. Już zrozumiałam jego rozterki. Ale on jest naiwnie głupiutki. To słodkie.
Przejmuje się, że jako osoba przegrywa tą walkę o moje serce. Jednakże jego
obawy są zbędne. Nic nie równa się tej miłości, którą go obdarzam czyli nie
muzycznego Lysandra. Dźwięki będą nam tylko towarzyszyć we wspólnym życiu. Nie
mają co się równać z żywą istotą.
- Oczywiście, że ty. – Uśmiechnęłam się
do niego czule, a on zarumienił się. Popatrzył na mnie, jakbym spełniła jedno z
jego marzeń. Uniósł palcem lekko mój podbródek. Nachylił się, po czym złączył
nasze usta w mówiącym „kocham cię” pocałunku. Kurczę, moja tabletka coś nie
pomogła, bo teraz naprawdę zabolało mnie podbrzusze od wariujących motyli.
Chłopak oddalił się na chwilkę.
- Miętowe lekarstwo, tak? – Wyszczerzyłam
się niewinnie, a on przytulił mnie mocno rozbawiony moim kłamstewkiem. Oboje
jesteśmy niemożliwi, dobraliśmy się. Właśnie! Myślę, że jesteśmy w stosunku do
siebie na tyle otwarci, by bez problemu pokazał mi swój sekrecik.
- Czy mogłabym zobaczyć twój tatuaż? –
Zapytałam nieśmiało. Odsunął się ode mnie zdziwiony.
- Nie widziałaś go u Alexy’ego? – Czy on
jest jakiś ogromny, że tak to moje przeoczenie dziwi? Wydymając dolną wargę,
pokręciłam głową na nie. Westchnął, następnie podniósł się z ławki i stanął do
mnie tyłem. – Pokażę ci go ten jeden raz, więc patrz uważnie. – Oznajmił,
powoli zdejmując bluzkę.
- Wow! – Tylko tyle wydusiłam w zachwycie.
Rety, jak słodko i w ogóle! Też bym tak chciła...
OdpowiedzUsuńAle ni ma!
Dobra koniec stop!
Rozdział super, jak zwykle z resztą ;) Och, przez Cb polubiłam Lysa XD :-X Kas obrońca i wierny przyjaciel, nie no, rozwałka na całego :P Czegoś takiego jeszcze nie czytałam :D ;)
Debra grała na gitarze? Trzeba ją kiedyś rąbnąć tą gitarą XD OMG, co ja brałam? XD Wiem! To przez dżem! Smakuje jak deserek Gerbera! O.O
Kończąc moje wygłupy, pozdrawiam serdecznie i taczka weny!
Cudowny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńOboje są tak niewinnie słodcy :D
A Kastiel pokazał że jest najlepszym przyjacielem.
Życzę dużo weny i czekam na next :-)
Pozdrawiam :-*
Kkkkkkaaaaawiiiii jejjjjuuuu nr wiem co powiedzieć jjjeeeestem zachwycona ale tak WOOO (biega w około stołu). Ten rozdział jest taki dopracowany do końca jestem tak zachwycona a to z tym cukierkiem miętowy jest takie słodkie i Roza ten mały gnom kurcze a Alexy to taka papla gdyby ktoś mi powiedział że spałam z Lysem to bym umarła z wstydu i przerażenia. A widzisz czyli Su jest na dodatek ślepa XD ale jak mówiłaś zwalimy na światło XD czyli tym muzykiem jest Lysusander XD jestem tak zadowolona że będę tryskać energią do końca tygodnia i czekać wiernie na taki rozdział jak ten jeeezuuuu jaki on był wspaniały no nie? Maru Mi masz o takiego plusa ( rozszerza ręce na max) jejuuu jakie to fajne nie mogę przestać się jarać OMG chyba idę pobiegać na ogród w ciemności XD Pozdrawiam i życzę weny jak tęczy pozdrawia różowa kupka w postaci rozplyniętej Harusi ❤
OdpowiedzUsuńWitej!
OdpowiedzUsuńJeśli się nie mylę, to parę dni temu skomentowałam twojego posta dotyczącego Kastiela i Su. Ale naprawdę nie jestem co do tego pewna. Moja pamięć czasem zawodzi, więc musisz mi wybaczyć tą niepewność i to, że mogę się powtórzyć.
Moim typem faceta jest Kastiel i praktycznie każde opowiadanie o nim przyciąga moją uwagę. Nigdy też za bardzo nie przepadałam za opowiadaniami w którym głównym bohaterem jest Lysander. To nie jest mój typ. Jest taki... spokojny i grzeczny. Ja sama jestem właśnie taka i uważam, że przeciwieństwa się przyciągają (wiem co mówię, ponieważ ja i mój chłopak jesteśmy totalnymi przeciwieństwami, a jesteśmy ze sobą już dosć długo), także Lys niestety nie podbił mojego serca.
Jednakże Twoje opowiadanie mnie przyciągnęło. Jest jednym z tylko dwóch opowiadań z Lysem, na które zwróciłam uwagę i czytam z ogromną ciekawością. Jest takie... inne, lekkie i przyjemne. Nie tylko przez sam styl pisania, który masz naprawdę dobry, ale też przez samą niebanalną fabułę. Niesamowicie mi się spodobało to JAK Su i Lysander zaczęli ze sobą być. Chociaż moim zdaniem troszku za szybko rozwinęła się między nimi miłość, jednakże można to zrzucić na fakt, że jest to pierwsza miłość. (Ja sama dość szybko się zakochuję). Rozwaliło mnie na łopatki także scena kiedy Kastiel zażądał wyznania od Su i teraz jego troska o przyjaciela, ale można było by to przewidzieć, ponieważ sam dał się zranić przez dziewczynę i teraz stara się uchronić przed tym kumpla.
Muszę przyznać, że spodziewałam się, że to Lysander będzie tym śpiewakiem, choć miałam cichą nadzieję, że będzie to ktoś inny. Mogłoby być ciekawie ;)
Bardzo podoba mi się kreacja Alexa. Jest taki, jakiego sobie zawsze wyobrażałam. Nie jest za słodki ani też pozbawiony tego swojego entuzjazmu, który także nie jest przerysowany.
Cóż... Ogólnie rzecz ujmując, to każde Twoje opowiadanie jest niesamowite. Bardzo je polubiłam i mam nadzieję, że nie zamierzasz ich ani zostawiać na pastwę losu, ani też za szybko kończyć.
Cholera... ale się rozpisałam. No nic. Ważne, że przekazałam to co miałam na myśli. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że nie zanudziłam Cię moim długaśnym wywodem.
Serdecznie pozdrawiam i życzę ogromu weny, zapału do pracy i czasu na pisanie ;)
P.S.
Gdzieś wyczaiłam mały błąd, którego teraz nie jestem w stanie znaleźć. Hmm... może to nie tu? A nie, to jednak tu. Znalazłam :D
"Wtedy jego zachowanie było mi obojętne, natomiast w tej chwili nie pokoi i wprawia w stan lęku o utracie tej drugiej osoby".
Słowo "niepokoić" pisze się razem :)
Wybacz moje czepialstwo, ale gdybyś miała lekcje z moją polonistka i chodziła do niej na rozszerzenie, także byś była uczulona na wszelkie błędy.
Pozdrawiam :)
Wspaniały rozdzialik. Jak obiecałaś, jest dłuższy, więc nie mam co się przyczepić :B Sytuacja z Lysem ( wybacz Haruko ) Kawaii, kawaii i jeszcze raz kawaii <3. Mega szłodziutko xddd. Dobra, kończę bo zaczyna mi odwalać po tej słodyczy xdddd 11/10
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM + Życzę weny :)
2/10 xD ♥
OdpowiedzUsuńO mamo oni są tacy słodcy. Kocham <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPo prostu nie mogę w to uwierzyć że muszę czekać prawie tydzień na kolejna notkę :(
No uroczy są! Takie słodziaczki. W ogóle te historia o nich jest taka cukierkowa. Po prostu rzyganko tęczą! Tylko nie myśl, że to źle! Właśnie podoba mi się to w tym blogu, że piszesz tak dwie różne historie, że po tych chwilach napięcia, złości i rozczarowania zachowaniem Kastiela, i tą niepewnością Su, i tego, że oboje chcą, ale coś nie mogą, miło jest przeczytać coś o Lyśku i Su, gdzie wszystko się fajnie układa. Dobrze mi się to czyta. Cały czas mam uśmiech na ustach i wzdycham z zachwytu nad ich taką niewinną miłością.
OdpowiedzUsuńSuper, że pokazujesz, jak oboje powoli się docierają i stopniowo pracują nad swoim związkiem. Chwali Ci się, że nie spłyciłaś tego, że nie jest od razu całkiem jak w bajce. Bohaterowie uczą się siebie nawzajem i strasznie mnie to zachwyca!
Dużo weny, Kochana!
Takie to było urocze :D Słodkie. Rozdział cudo i nic tylko czekać na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :D
Dziękuję za tak liczne i wypełnione pozytywnością komentarze ♥ Jesteście cudowne, bez Was, nie ma tego bloga :) Naprawdę dziękuję, każdej z osobna jak wszystkim łącznie *___* Przy okazji przesyłam Wam dziękczynne uściski za ponad 10 000 wyświetleń ♥ ♥ JESTEŚCIE WSAPANIALIIII ;*************
OdpowiedzUsuń