PERSPEKTYWA
SUCRETTE
Odprowadziłam
Kentina do drzwi. Odwiedził mnie dzisiaj w domu, bo po akcji pod szkołą z
Kastielem odechciało mi się gdziekolwiek wychodzić. Moja matka bardzo go
polubiła, a że z natury jest wścibską i upierdliwą osobą, to musiała zakłócać
nasz spokój. Ach czasem to mi za nią wstyd, dobrze, że Ken jest wyrozumiały i
cierpliwy. Cieszę się z tego powodu.
-
Dziękuję za mile spędzony czas. – Odparł zakładając na siebie kurtkę.
-
Do jutra. – Uśmiechnęłam się, na co odpowiedział mi tym samym. Po chwili powoli
się nachylił, by cmoknąć mój policzek w akcie subtelnej czułości.
-
Na razie. – Oznajmił radosny, po czym wyszedł. Kurczę… Powinnam coś poczuć,
prawda? Jakąś ekscytację, natężenie ciepła, motylki w brzuchu, cokolwiek
świadczącego o przejęciu się pocałunkiem. Tym czasem doświadczam tylko chłodu i
pustki, po śladach Kastiela na moim ciele. Te blizny są otwarte. Wciąż
doskwiera mi tęsknota, której tak bardzo pragnę się wyzbyć. Nie chcę go znać,
nienawidzę tego, co ze mną zrobił. Nie mogę mu wybaczyć, nigdy to nie nastąpi,
co jest grzechem, ponieważ czy Bóg nie uczył nas przebaczania? Powędrowałam do
pokoju, aby zamknąć się w sobie. To wszystko mnie przerasta. Usiadłam na łóżku,
ściskając swoje dłonie. Wtem rozległo się pukanie. Po krótkim „proszę” do
środka zawitała moja uśmiechnięta rodzicielka. Pytając o moje samopoczucie,
zajęła miejsce obok, jak w dzieciństwie, gdy chciała ucałować mnie do snu.
-
To twój chłopak? – Zapytała troskliwie. No tak, wychodzi jej ciekawski
charakterek. Ale usprawiedliwia ją fakt, że prawie każda matka przejmuje się
takimi rzeczami. Zniżyłam wzrok jakoś zawstydzona. Nigdy nie rozmawiałyśmy na
te tematy, więc to dla mnie nowość.
-
Tak. – Rzekłam krótko.
-
A co z Kastielkiem? – Wbiłam w nią wrogie spojrzenie. Naciągnęłam palcem
wskazującym dolną powiekę w wymownym geście.
-
On jest przeszłością. Przecież nigdy nie traktowałaś go poważnie jako kandydata
na mojego ukochanego. – Wygarnęłam z słyszalnymi wyrzutami w głosie.
Skrzyżowałam ręce, gdy mama zaczęła gładzić moje włosy, chcąc najwyraźniej
odegnać ode mnie negatywne emocje.
-
Su coś ci zdradzę. Jako matka jestem bardzo zadowolona z twojego wyboru. Kentin
jest porządnym chłopakiem, wiem, iż starałaby się, by cię nigdy nie zranić.
Jest miły i potulny, bezproblemowy, lecz… Jako kobieta wolałabym Kastiela. –
Nie! Czy ona ma świadomość, jak mnie to rani? Dobrze o tym wiem, Kas jest
jedyny w swoim rodzaju, nikogo nie będę już kochać, jak jego, jednak to nie
może zatrzymać mnie w nieszczęściu. Chcę odnaleźć szczęście, którego nie
dostrzegam przy jego boku. Pewnie zapłacę za to wieloma łzami, ale warto, by
osiągnąć wolność. Wszyscy o nią walczymy, nawet jeśli jest niemożliwa do
zdobycia. – No, ale cieszę się twoim szczęściem słonko. – Posłała mu uśmiech,
nim zamknęła za sobą drzwi. Załamana opadłam twarzą w poduszkę. Mam dość. Użalanie
się nad sobą, przerwały mi wibracje telefonu na komodzie. Siłą rzeczy sięgnęłam
po niego. Nowa wiadomość? Że jak? To chyby pomyłka. Z niespokojnym waleniem w
klatce piersiowej przeczytałam już któryś raz z kolei krótką treść, której
dawno nie otrzymałam. Było to niegdyś tradycyjne „dobranoc” od Kastiela. Z
pewnością się pomylił…
Weszłam
do klasy szukając wzrokiem przyjaciółki. Stanęłam jak wryta, zastanawiając się,
czy dalej nie śnię. Uszczypnęłam się, lecz niewielki ból uświadomił mi o tej
szokującej jawie. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu Iris stała razem z Kastielem.
No, można byłoby rzec, i co z tego, skoro jesteśmy w tej samej klasie, a oni
jakby nie patrzeć są rodziną, jednakże między nimi powróciła ta zaginiona
relacja zażyłości. Zawzięcie ze sobą rozmawiali, nie zwracając uwagi na
otoczenie. Ech. Nie chcąc mieć nic wspólnego z tym dupkiem powędrowałam w
stronę ławki. Najspokojniej w świecie usiadłam i zaczęłam się rozpakowywać.
Starałam się nie rozmyślać za dużo o tym, gdyż to właśnie myślenie wprowadza
nas w obłęd.
-
Cześć Su. – Wdarł się we mnie przemile sztuczny głos. Czy mnie uszy nie mylą? Niepewnie
zerknęłam na przyklejony obleśnie nienaturalny uśmiech Kastiela. Zaczął ćwiczyć
do zawodu klauna, czy co? Posłałam mu zdegustowaną minę, po czym przeniosłam
uwagę na wyciąganie telefonu z kieszeni. Widać, chyba za mało wyraziłam swoją
niechęć do niego, bo jakby nigdy nic zajął miejsce obok mnie. Jaja sobie ze
mnie robi? A może się dzisiaj czegoś naćpał?
-
Zjeżdżaj mi stąd. Tutaj siedzi Iris. – Warknęłam złowrogo. Na jaw wychodzi mój
żal do niego, za wszystko, co mi wyrządził. Za tą całą wodę, która wypłynęła ze
mnie w postaci łez. Okropnie się czułam z tą całą nienawiścią w sobie, jednak
nie mam zamiaru dopuścić do przejęcia nade mną kontroli przez miłość. Chcę o
niej zapomnieć.
-
Iris wyjątkowo mi ustąpiła. – Ruda zdrajczyni. Zmierzyłam jej kulejące się pod
presją plecy. Nie chcę z nim siedzieć, nigdy w życiu. Wrzuciłam wszystkie
rzeczy do plecaka. Zamierzyłam się do wstania, lecz on zatrzymał moją dłoń pokrywając
ją swoim ciepłem.
-
Zaczekaj chwilę… - Powiedział poważnie, uważnie mi się przyglądając, aż
poczułam się nieswojo. Wyciągnął rękę. Przestraszona przymknęłam mocno oczy,
jednak nie poczułam na sobie niczego brutalnego. Jedynie w kąciku ust
doświadczyłam delikatnego skrobania. Spojrzałam jednym okiem na jego skupienie.
Co to za wyraz? Mam wrażenie, jakbym widziała go takiego po raz pierwszy. Czy
to dlatego, że staliśmy się dla siebie nieznajomymi? Ponownie będziemy się siebie
wzajemnie uczyć? O nie, nie! Sucrette zejdź na ziemię. Zdenerwowana uderzyłam
jego męskie łapsko.
-
Co ty robisz? – Burknęłam odsuwając się na bezpieczną odległość.
-
Miałaś zaschniętą pastę do zębów. – Odparł niewinnie… Czemu mi nie odpyskował?
Czemu robi taką „niezboczoną” minę? Wkurza mnie tym jeszcze bardziej. Wstałam
szybko i odeszłam w kierunku Iris. Cały czas zastanawiałam się, czy się nie
odwrócić, bo śledzący mnie wzrok doprowadzał mnie do białej gorączki.
Ten
dzień jest jakiś porąbany. Narzekałam w myślach obserwując uporczywość Kastiela
w przebywaniu w mojej obecności. Szwenda się za mną, jak piesek, wciąż szukając
okazji do chociażby najkrótszej wymiany zdań. Nie był sobą, grał kogoś zupełnie
innego, a to, mu zdecydowanie nie pasowało. Gdzie jego specyficzny charakterek?
Przez tą potulność stał się nijaki. Wyprany. Zaczęło mi go być już po prostu
żal. Myślałam, że dawałam mu jednoznacznie do zrozumienia, iż nie chcę z nim
utrzymywać kontaktu, lecz jego siedzenie naprzeciwko z Lysiem i ciągłe
uśmiechanie się do mnie prowokowało do zbrodni. Kurde! Powiem mu to ostatni
raz, głośno i wyraźnie. Jak na igłach podeszłam do niego i bez żadnego owijania
w bawełnę rzuciłam suche i przykre:
-
Odwal się ode mnie. Nie chcę się już z tobą przyjaźnić. – Mrugnął oczętami jak
zaskoczona panienka. Lysander bardziej się tym przejął niż on, bo spuścił
smutno głowę.
-
Ja z tobą także. – Odparł spokojnym tonem, jakby wyzbyty z emocji. Nie podoba
mi się to, staje się to trudniejsze. Skoro nie chce, to co on wyrabia? Ach, nie
chcę pytać. Nie chcę nic wiedzieć. – Tym razem chcę czegoś więcej. – Co?
Dlaczego on to mówi? I to z takim wyrazem twarzy. Przecież nie chciałam
wiedzieć. Nawet nie wygląda, żeby żartował… Czemu? Zabolało mnie w środku, piekło
sumienie i wyobrażenie jego z Debrą… Nie mogę. Takie nasze przeznaczenie? Nie
bycie razem? Teraz, gdy stał się na wyciągnięcie ręki, nie potrafię po niego
sięgnąć. Muszę go zrazić do siebie, pokazać, że jest mi obojętny. Skoro i tak w
tym tkwi… Muszę uświadomić i jemu, i sobie, iż nasze wspólne szczęście
przepadło wraz z jego zapomnieniem się z Debrą… To był gwóźdź do trumny mojego
marzenia o związku z nim.
-
Porozmawiamy o tym po lekcjach? – Splotłam z tyłu ręce, widząc jego radość.
Skazuję go na cierpienie, ale czy moje rozumowanie jest słuszne? Nie może mnie
kochać, tylko mu się to wydaje. Dla niego to zauroczenie, a może nawet chęć
zaciągnięcia mnie do łóżka. Kto wie, jedynie żyję w przekonaniu, iż to nie jest
miłość i przez to, co zamierzam mu pokazać zrozumie to i zrezygnuje.
Fajny fajny rozdział. Zapewne związek Su z Kastielem jest trudniejszy niż z Lysem czyż nie? Bardzo fajnie napisane i zaskoczyła mnie mama Su z tym związkiem. Pochwalę się że też zaczęłam pisać opowiadanie,ale mnie spłukali z interpunkcją, i jak pozwolę sobie zacytować "Warto przeczytać kącik porad dla amatorów zanim rzucisz się na głęboką wodę. " wiem, że to było o moją troskę ale jakoś tak..... Dobra odnośnie Kasa to ja się nie dziwię, że Su nie chciała znieść jego dotyku, ale, że Kastiel się uśmiechał?! - Woooo ~
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duzzzzzio weny zachwycona Harusia ❤
Jest trudniejszy, bo jakby nie patrzeć Kastiel jest skomplikowany i w grze ciężko jest się do niego zbliżyć (jak dla mnie) :D Ale to nie znaczy, że z Lysem będzie cud, miód, malina... To nie u mnie! /hehehe/ :XD:
UsuńUśmieszki Kasa to taka strategia, którą postanowiłam, że sobie obierze. Nazywam to "robienie z siebie idiotę" :P XD
Każdy popełnia błędy (przecież nie raz sama mi je wypisywałaś) więc się nie zniechęcaj i nie martw :) Po prostu pisz, pisz, pisz i nabieraj doświadczenia. Albo poproś kogoś, by błędy Ci poprawił. ♥ :*
Dziękuję serdecznie i również pozdrawiam ^^
Super rozdzialik :)Sytuacja staje się coraz trudniejsza, ale dzięki temu tak lubię to opowiadanie.Popieram mamę Su też bym wybrała Kastiela <3 I jestem ciekawa co też Su wymyśliła :) Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń~KASSINIELLA~
Dziękuję :)Kentin to kandydat typowy dla mam, a Kastiel typowy dla kobiet. Napisałam ten dialog, by pokazać tą znaczną różnicę między tymi dwoma charakterami. :D Również pozdrawiam :*
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńWidzę, że mieszania ciąg dalszy. I jednak Su wybrała metodę klin klinem. Próbuje się uleczyć z Kastiela wpychając się w ramiona Kentina... Ciekawi mnie tylko, czy robi to, bo coś tam zaczęła do niego czuć, czy bardziej, może gdzieś w podświadomości, jest z nim tylko i wyłącznie na złość Kastielowi...
W ogóle nasz Kas też mnie dobił... Zamiast być sobą, to zaczął się zamieniać w takie cieple kluski... Nie wiem, czy te wszystkie uśmieszki, granie dżentelmena wyjdzie mu na dobre. W końcu nie w takim Kastielu zakochała się nasza Su...
Poza tym pozostaje jeszcze sprawa nieporozumienia z Debrą. Wisi to nad nimi jak jakaś klątwa. I pomyśleć, że to wszystko bierze się z braku rozmowy! Świat byłby o wiele lepszy, gdybyśmy potrafili ze sobą rozmawiać i nie wyciągali pochopnych wniosków.
Mam nadzieję, że ta rozmowa, która się między nimi szykuje, będzie przełomową w ich związku.
Pozdrawiam ;)
Cześć :)
UsuńSu czuje się zraniona, a jak zwierze takim jest to wtedy lgnie do kogoś (przynajmniej wywnioskowałam to z obserwacji mojego psa) dlatego trochę lekkomyślnie postąpiła, ale wiesz... miłość przychodzi z czasem. ;P
Rozmowa w jakiejkolwiek relacji jest podstawą. Bez niej, dzieje się tak jak w tym opowiadaniu. Plączemy się w własnych domysłach, nie dopuszczając do siebie prawdy.We wcześniejszych rozdziałach Su i Kas (głównie Sucrette) wspominali o braku porozumienia między nimi. Jeśli tego nie opanują i się tego nie nauczą, to nigdy im nie wyjdzie. Każdy z nas powinien po prostu: mówić -> i będzie prościej.
Dziękuję za opinię i pozdrawiam serdecznie ;)
Super rozdział. Bardzo mi się podobał. Robi się coraz ciekawiej. No tylko czekać na rozwój kolejnych wypadków
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Dziękuję. Cieszę się, że przypadł Ci do gustu. ^^ ♥
UsuńPozdrawiam :)
Kiedy kolejny rozdział !!!
OdpowiedzUsuń15 lutego (poniedziałek) !!
Usuńpozdrawiam serdecznie :) ♥
Cudownie ♥ Przeczytałam dzisiaj wszystkie części, kurde dziewczyno masz talent! :D Mam nadzieję, że podczas tej rozmowy jakoś dojdą wspólnie do tego, że Kastiel i Debra nie spali ze sobą :<
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie :*